70 lat temu władze komunistyczne aresztowały bp. Czesława Kaczmarka

70 lat temu, 20 stycznia 1951 r., władze aresztowały bp. Czesława Kaczmarka. Brutalne śledztwo i pokazowy proces przeciwko ordynariuszowi kieleckiemu były początkiem najostrzejszego ataku komunistów na Kościół.

Reklama

Czesław Kaczmarek urodził się 16 kwietnia 1895 r. w Lisewie Małym na Mazowszu. Studiował w Wyższym Seminarium Duchownym w Płocku. 20 sierpnia 1922 r. przyjął święcenia kapłańskie. W latach 1922-1927 studiował nauki społeczne i polityczne na uniwersytecie w Lille we Francji. Studia ukończył doktoratem. Rozwinął również działalność duszpasterską wśród polskich emigrantów zarobkowych. Przez dwa lata był proboszczem w Bruay-en-Artois. Przebywało tam ok. 15 tys. Polaków - przede wszystkim górników z rodzinami.

Ks. Kaczmarek wrócił do Polski w roku 1928. Otrzymał nominację na sekretarza Stowarzyszenia Młodzieży Katolickiej, a w 1932 r. został dyrektorem Diecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej. W maju 1938 r. został mianowany biskupem kieleckim; diecezję objął kanonicznie 3 września.

W trakcie okupacji niemieckiej bp Kaczmarek należał, obok biskupów Jana Kantego Lorka i Teodora Kubiny, do tych członków episkopatu, którzy, jak oceniał raport Delegata RP na Kraj, kierując się dobrą wolą, ratowali stan Kościoła. Za cenę wezwania do niesprzeciwiania się zarządzeniom niemieckiego okupanta uzyskiwali pewne koncesje, jak swobodę publikowania listów pasterskich czy możliwość posiadania własnej drukarni diecezjalnej. Już we wrześniu i w październiku roku 1939 bp Kaczmarek wystosował do wiernych dwa listy, w których wzywał do roztropności w warunkach okupacji. Propaganda komunistyczna później interpretowała dążenie kapłana do uniknięcia niepotrzebnych strat jako sprzyjanie okupantowi.

W 1940 r. biskupi Kaczmarek, Kubina i Lorek wysłali list do Hansa Franka, generalnego gubernatora, prosząc o zmniejszenie represji oraz ograniczeń dotyczących Kościoła i religii; apelowali m.in. o uwolnienie bp. Władysława Gorala uwięzionego w Oranienburgu, a także zapewnienie więźniom i skazanym na śmierć opieki duszpasterskiej, zezwolenie na prowadzenie zbiórek pieniężnych przez "Caritas", zaniechanie wysiedleń Polaków z ziem przyłączonych do Rzeszy i niestosowanie przymusu przy akcji werbunkowej do robót w Niemczech.

Bp Kaczmarek włączył się w działalność konspiracyjną. Wstąpił w szeregi Chrześcijańskiej Unii Oporu. Na terenie swojej diecezji udzielił szerokiego poparcia podziemiu. W czasie wojny przyjął w diecezji ponad 240 księży diecezjalnych i zakonnych, którym groziła zagłada na terenach północnej i zachodniej Polski włączonych do III Rzeszy. Podjął też działalność oświatową. W Kielcach wykłady kontynuował podziemny Katolicki Uniwersytet Lubelski. Kaczmarek był również zaangażowany w ratowanie Żydów oraz ludzi kultury zagrożonych aresztowaniem przez Niemców.

Już od jesieni 1945 r. komunistyczna bezpieka zbierała materiały mające obciążyć biskupa. Zauważano jego protesty przeciwko łamaniu prawa, m.in. w kwestii zajmowania przez władze własności Kościoła. Bp Kaczmarek dostrzegał także destrukcyjną działalność duchownych współpracujących z komunistami. Część z nich tworzyła później ruch tzw. księży-patriotów.

4 lipca 1946 r. w Kielcach doszło do pogromu ludności żydowskiej. W czasie zajść bp. Kaczmarka nie było w mieście - przebywał wówczas na kuracji kardiologicznej w Polanicy Zdroju. Kiedy 24 lipca wrócił, powołał komisję do zbadania okoliczności pogromu. Sporządził raport, w którym wskazał na rządzących jako tych, którym mogło zależeć na wywołaniu tumultu. W opinii biskupa pogrom nie miał podłoża etnicznego czy antysemickiego, ale polityczne.

Biograf bp. Kaczmarka, ks. Jan Śledzianowski, uważa, że jedną z przyczyn, dla których ksiądz jako jeden z pierwszych członków episkopatu stał się obiektem tak brutalnego ataku ze strony komunistów, było to, że naraził się władzy "ludowej", przygotowując raport, w którym to właśnie rządzących wskazał jako tych, którym zależało na wywołaniu pogromu. Dodatkowym argumentem przeciw kapłanowi był również fakt, że dokument ten został przekazany ambasadorowi Stanów Zjednoczonych w Polsce - Arthurowi Blissowi Lane'owi.

W prasie komunistycznej pojawiły się gwałtowne ataki na duchownego. Oskarżano go m.in. o kolaborację z Niemcami. "Bp Kaczmarek z Kielc w okresie okupacji w najlepszej komitywie z Niemcami zachęcał młodzież do wyjazdu do roboty do Niemiec" - podawano w jednym z materiałów propagandowych napisanych przez Związek Młodzieży Polskiej.

W 1949 r. władze komunistyczne rozpoczęły otwartą walkę z Kościołem. Jej zapowiedzią był m.in. artykuł z "Trybuny Ludu", w którym biskupa nazwano "finansistą od ciemnych interesów". Aresztowanie bp. Kaczmarka poprzedził proces dwóch księży z Wolbromia, których oskarżono o wspieranie zbrojnej organizacji młodzieżowej. Zgodnie z porozumieniem rządu z episkopatem władze zwróciły się do bp. Kaczmarka o ich ukaranie. Ordynariusz kielecki odpowiedział, że w tym celu musi się spotkać z kapłanami. Jego wniosek pozostał bez odzewu. Już w trakcie procesu oskarżyciele żądali postawienia kapłana przed "ludowym wymiarem sprawiedliwości". 15 stycznia 1951 r. sprawa ta była omawiana podczas obrad Konferencji Episkopatu w Krakowie. Pod wpływem pozostałych biskupów ordynariusz kielecki zgodził się na spełnienie warunków władz i rozpoczął proces kanoniczny przeciw sądzonym duchownym. 21 stycznia księża Piotr Oborski (proboszcz i dziekan w Wolbromiu) oraz wikariusz Zbigniew Gadomski zostali skazani na kary dożywotniego więzienia.

Kolejnym "grzechem" biskupa był sprzeciw wobec podpisania przez Stefana Wyszyńskiego wspomnianego porozumienia z rządem 14 kwietnia 1950 r. Najważniejszym oponentem prymasa był wówczas kard. Adam Sapieha, ale aresztowanie będącego w podeszłym wieku, obdarzonego ogromnym autorytetem i charyzmą kapłana mogło jednak wywołać gwałtowną reakcję społeczną. U schyłku 1950 r. bp Kaczmarek naraził się zaś władzom, będąc współautorem listu episkopatu do księży-patriotów. W rozmowach z innymi hierarchami proponował nawet zwrócenie się do Stolicy Apostolskiej o podjęcie działań przeciw duchownym współpracującym z komunistami.

20 stycznia 1951 r. funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego aresztowali bp. Kaczmarka. Ordynariuszowi kieleckiemu zarzucono m.in. szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych i Watykanu, kolaborację z hitlerowskim okupantem i działalność zmierzającą do obalenia władz Polski Ludowej. Akcja zatrzymania odbyła się według scenariusza wielokrotnie już przez bezpiekę wypróbowanego. O godz. 9 rano tajniacy na czele z Józefem Światłą (wicedyrektorem X Departamentu w MBP) weszli do domu biskupów. Funkcjonariusze przeszukali nie tylko pomieszczenia należące do ordynariusza, lecz także całą kurię. Uzbrojeni zajęli cały budynek, nikt nie mógł go opuścić. Duchowni i pracownicy świeccy zostali uwolnieni dopiero wieczorem, kiedy ubecja wywiozła zebrane w trakcie rewizji dokumenty. Razem z bp. Kaczmarkiem zabrano ks. Jana Jaroszewicza, wikariusza generalnego kurii kieleckiej. Kilka dni później zatrzymano też ks. Jana Danilewicza, współautora raportu o pogromie, oraz kilku innych kapłanów.

Pierwszą reakcją Kościoła był list metropolity krakowskiego. 9 lutego 1951 r. kard. Adam Sapieha zaapelował o uwolnienie biskupa. Działania władz uznał za "cios wymierzony w wolność i prawa Kościoła katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej". W podobnym tonie był utrzymany list prymasa Wyszyńskiego do Bolesława Bieruta.

Bp Kaczmarek trafił do więzienia na warszawskim Mokotowie, do katowni MBP. Przez dwa lata i osiem miesięcy poprzedzających proces był torturowany. Milicjanci poddawali go wielogodzinnym przesłuchaniom. W ten sposób próbowano wymusić na nim przyznanie się do zarzucanych mu czynów. Dostawał też zastrzyki, które powodowały zmianę świadomości. Po zwolnieniu z więzienia wspominał, że podawanie narkotyków wprowadzało go "w jakiś obłęd i bezmyślność". "Nie byłem zdolny do myślenia. Co chcieli, robili ze mną". Wielokrotnie wówczas trafiał do karceru. Kapłan zapadł na szkorbut, który doprowadził go do utraty niemal wszystkich zębów.

Biskup został całkowicie odizolowany od świata zewnętrznego. Nikomu nie zezwalano na widzenia z ordynariuszem, nie dostawał korespondencji, sam też nie mógł do nikogo pisać. Nie został nawet poinformowany o śmierci matki.

Przesłuchujący duchownego funkcjonariusze wmawiali mu również, że został potępiony przez episkopat, a księża z jego diecezji odwrócili się od niego. Śledztwo nadzorowali najważniejsi ludzie bezpieki: płk Julia Brystygierowa, płk Józef Różański, gen. Roman Romkowski i gen. Stanisław Radkiewicz. Z dokumentów wynika, że biskup był przez cały czas inwigilowany przez przebywających w celi agentów.

Pokazowy proces rozpoczął się 14 września 1953 r. przed sądem wojskowym w Warszawie. Kaczmarek był już wrakiem człowieka. Jak później wspominał w rozmowie ze swym przyjacielem - ks. Wacławem Jezuskiem - zależało mu tylko na tym, by obronić swoją wiarę.

Przyznał się do zarzucanych mu czynów. Proces zakończył się 21 września 1953 r. Ordynariusz kielecki został skazany na 12 lat więzienia. W końcowej mowie prokurator Stanisław Zarakowski, jeden z czołowych komunistycznych zbrodniarzy sądowych, stwierdził, że Kaczmarek reprezentował Kościół popierający III Rzeszę, a po wojnie znajdujący się na "usługach imperializmu amerykańskiego".

W podobnym tonie mówiła propaganda komunistyczna. "Bp. Kaczmarka i jego współpracowników od sprzedawania ojczyzny za amerykańskie dolary błogosławione papieską ręką sądzi nie tylko zespół sędziowski. Sądzi ich cały naród budujący w pokoju jasną, szczęśliwą przyszłość, sądzą ich miliony prostych ludzi, na których chcieli oni ściągnąć największe nieszczęścia: wojnę, niewolę, nędzę" - pisano na łamach "Słowa Ludu", organu prasowego kieleckiego Komitetu Wojewódzkiego PZPR.

25 września 1953 r. został aresztowany prymas Stefan Wyszyński. Trzy dni później w specjalnym komunikacie biskupi pod naciskiem władz potępili "przestępcze działania" Czesława Kaczmarka.

10 lutego 1955 r. kapłanowi przyznano roczną przerwę w odbywaniu kary. Bezpośrednim powodem był zły stan zdrowia. Był to również jeden z przejawów "odwilży". Następnie na krótko duchowny powrócił do więzienia. 14 maja 1956 r. zawieszono dalsze odbywanie kary. Przez rok biskup nie mógł jednak powrócić do swojej diecezji. Po śmierci Bieruta i przejęciu władzy przez Władysława Gomułkę Najwyższy Sąd Wojskowy 28 grudnia 1956 r. oczyścił bp. Kaczmarka z zarzutów szpiegostwa i współpracy z Niemcami. Dopiero w kwietniu 1957 r. powrócił do Kielc.

Kilka lat później władza ponownie zaostrzyła politykę wobec Kościoła. Wówczas rozważano powtórne zatrzymanie biskupa, jednak sprzeciwił się temu Gomułka. Uważał, że aresztowania duchownych odnoszą przeciwny do zamierzonego skutek, czego przykładem mógł być prymas Wyszyński - uwięzienie wzmocniło jego autorytet.

Kiedy bp Kaczmarek dowiedział się o prześladowaniach katolików w komunistycznych Chinach, w czasie kazania w katedrze kieleckiej 10 lutego 1959 r. stanął w ich obronie oraz wezwał do modlitwy za tamtejszy Kościół. To wystąpienie stało się głównym powodem, dla którego władze przestały uznawać go od 5 czerwca 1959 r. jako ordynariusza kieleckiego. Komuniści zażądali od Kościoła usunięcia bp. Kaczmarka z urzędu. Episkopat jednak odmówił, argumentując tym, że zmiana ordynariusza nie leży w jego kompetencjach. Zdecydowanie negatywne stanowisko wyraziła także Stolica Apostolska. Poparcie dla biskupa wyraził w specjalnym liście również papież Jan XXIII.

W odpowiedzi na taki obrót spraw władze uderzyły w diecezję kielecką z nową siłą: m.in. zabroniono wydawania "Kieleckiego Przeglądu Diecezjalnego" i "Współczesnej Ambony" (które wznowiono po Październiku 1956 r.), zlikwidowano ostatnią katolicką szkołę Sióstr Nazaretanek, dom dziecka oraz zabrano nowo wybudowany gmach kurii i katechetycznego ośrodka diecezjalnego.

Stan zdrowia bp. Kaczmarka przez cały czas się pogarszał. Zmarł 26 sierpnia 1963 r. - w uroczystość Matki Boskiej Częstochowskiej. W testamencie zapisał: "Moim wrogom, którzy niesłusznie przydali mi tyle krzyża i cierpień, mimo wszystko przebaczam, starając się naśladować Chrystusa miłościwego i dziękuję im za daną mi okazję przejścia przez próbę i czyściec na ziemi".

Mowę pogrzebową wygłosił biskup podlaski Ignacy Świrski z Siedlec. Powiedział wówczas: "Stwierdzić należy, że śp. Biskup był postacią tragiczną. [...] Podobnej tragicznej postaci w historii Kościoła w Polsce nie spotykamy. [] Tragizm śp. Biskupa Kaczmarka, jak zresztą wielu innych księży, polegał na tym, że chcąc pracować w dziedzinie społecznej i kulturalnej, musiał zetknąć się z polityką i zająć w stosunku do niej wyraźne oblicze".

W roku 1990 bp Czesław Kaczmarek został pośmiertnie zrehabilitowany, a 17 lat później odznaczony Krzyżem Wielkim Odrodzenia Polski. W 2010 r. w Kielcach stanął jego pomnik.

 

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama