Tylko jeśli wydarzenia toczą się normalną koleją rzeczy możemy coś powiedzieć o przyszłości.
Ostatni dzień Oktawy Bożego Narodzenia, pierwszy dzień nowego roku, epidemii w Polsce dzień 304... Pojawiła się nadzieja, że w ciągu paru (ilu konkretnie?) miesięcy wszystko się skończy. – Daleko jeszcze? – chciałby zawołać wzorem zniecierpliwionych dłuższą wędrówką dzieciaków. Ale dorosły już jestem. Wiem, że ta odpowiedź, którą chcę usłyszeć może być warta tyle, ile uspokajające „nie, już blisko” rzucone marudzącym dzieciom przez zniecierpliwionych dorosłych.
Spojrzałem na publikowane w pierwszych miesiącach epidemii naukowe wróżby dotyczące ilości zachorowań, szczytu epidemicznej fali itd. itp. Pamiętacie? Owe enuncjacje dotyczące szczytu epidemii, wypłaszczania wzrostu zachorować itd. itp. Często z dopiskiem, że do tej pory prognozy tej konkretnej firmy się sprawdzały. Potem przyszła jesień z gwałtownym wzrostem liczby zachorowań i zgonów. Znów pojawiały się inne prognozy. Wszystkie, i te wiosenne i jesienne, warte były mniej więcej tyle, ile sam mógłbym wymyślić nie używając żadnych komputerów wieszczących przyszłość na podstawie skomplikowanych algorytmów, a mając do dyspozycji jedynie swoją podstawową wiedzę i odrobinę wyobraźni.... Tak, przyszłość jest nieprzewidywalna. Jeśli różne przepowiednie się sprawdzają to tylko z takiego samego powodu, z jakiego rzucając kostką wyrzucamy czasem szóstkę.
Co przyniesie nam ten rok? Jasne, mamy zimę, po niej pewnie przyjdzie wiosna, a potem lato. Wiele innych spraw też potoczy się pewnie utartymi koleinami. Ale... Może wydarzyć się niespodziewane. I wtedy wszystko potoczy się zupełnie inaczej.
Wiele lat temu, na tatrzańskich bezdrożach. Przekraczaliśmy cała kilkuosobową grupą jakiś wcinający się w naszą ścieżkę – nieścieżkę żlebik. Nic wielkiego. Trzeba było przesunąć się jak najbliżej zwisającej nam nad głowami ściany i zwyczajnie przeskoczyć na drugą stronę. Niewiele, ale sam większy krok by nie wystarczył. Idący przede mną kolega też bez problemu przeskoczył. Tyle że po wylądowaniu niespodziewanie zaczął się zsuwać po mokrej płycie w przepaść. Szedłem tuż za im. Nie wiem jak to zrobił, ale w jednej sekundzie odwrócił się i skoczył z powrotem. Udało mu się, nic się nie stało. Po chwili już wszyscy z zajścia żartowaliśmy. Niektórzy, idący trochę dalej, nawet tego nie zauważyli. Mnie w pamięci zostało śmiertelne przerażenie, jakie przez tę jedną sekundę zobaczyłem w oczach kolegi. Co by było, gdyby nie wykazał się tak nieprawdopodobnym refleksem?
Gdy wszystko toczy się utartymi koleinami wiemy, czego możemy się od przyszłości spodziewać. Prawdę jednak jest, że może i ciągle też zdarza się niespodziewane. A wtedy wszystkie nasze oczekiwania co do przyszłości biorą w łeb. Patrząc na życie oczyma wiary pewny jestem chyba tylko jednego: tego, że Bóg chce mnie, ciebie i wszystkich ludzi doprowadzić do nieba. Wszystko inne.. Cóż, będzie tak albo będzie inaczej.
W ten pierwszy dzień nowego roku życzę wszystkim, siebie nie wyłączając, byśmy ufali, że jaką drogą Bóg by nas nie prowadził, zawsze jest z nami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).