O obecności katolików w życiu publicznym z biskupem Stanisławem Budzikiem rozmawia Bogumił Łoziński.
Na ile na negatywne postrzeganie Kościoła wpływa instrumentalne traktowanie go przez partie? Sprawa krzyża na Krakowskim Przedmieściu, za którą Kościół był tak krytykowany, była wykorzystywana praktycznie przez wszystkie partie do celów politycznych.
– Bolączką polskiego systemu politycznego, i pewnie słabością demokracji w ogóle, jest fakt, że dla wielu partii miernikiem wszelkich działań są badania opinii publicznej. Zamiast podejmować działania słuszne, choć czasem niepopularne, robi się wszystko, aby się nie narazić wyborcom. Perspektywą działania są najbliższe wybory, a nikt nie ma odwagi przewidywać tego, co będzie za 20 lat. W takim myśleniu sprawa wierności wartościom, ideałom schodzi na dalszy plan. W sprawie krzyża na Krakowskim Przedmieściu zarzuca się Kościołowi brak jedności. Tymczasem oświadczenia Rady Stałej i Rady Biskupów Diecezjalnych były jasne i wyważone, podjęte jednomyślnie. Tego faktu nie zmienia pojedynczy głos krytyki. Natomiast niepokojący jest brak reakcji przedstawicieli głównych sił politycznych na propozycję episkopatu, aby powołać komitet autorytetów, który zająłby się kwestią upamiętnienia w Warszawie ofiar katastrofy smoleńskiej, czego domaga się znaczna część społeczeństwa.
W tej chwili w Polsce mamy do czynienia z wyraźnym przyspieszeniem laicyzacyjnym, dążeniem do prawnego wykluczenia Kościoła ze sfery publicznej. Czy Kościół jest na ten proces przygotowany?
– Mam nadzieję, że te skrajne tendencje nie zdobędą większego poparcia. Według mnie, są to głosy odosobnione, robiące z Kościoła kozła ofiarnego, którego oskarża się o wszelkie zło, odwracając uwagę od autentycznych problemów. To może zmobilizować część ludzi, ale bardzo źle świadczy o partiach sięgających do tak prymitywnych mechanizmów.
Kościół to nie tylko duchowni, ale także świeccy. Jak Ksiądz Biskup ocenia zaangażowanie katolików świeckich w życie publiczne?
– Niestety, głos katolików świeckich, zwłaszcza członków ruchów kościelnych, nie jest dostatecznie słyszany w przestrzeni publicznej. W tej sferze mamy wiele do zrobienia, a szkoda, bo stanowisko katolików świeckich przypomniałoby opinii publicznej, że Kościół to nie tylko duchowni, ale także świadomi swojej godności i posłannictwa wierni świeccy.
A politycy deklarujący się jako katolicy zachowują wierność nauczaniu Kościoła?
– Chrześcijanie są we wszystkich partiach politycznych. Dobrze, że tam są, ale mało ich widać. Nie można być chrześcijaninem tylko w Kościele, trzeba się przyznać do wyznawanych wartości także w sferze publicznej.
Z drugiej strony padają zarzuty, że katolicy, dążąc w życiu publicznym do rozwiązań zgodnych z katolicką etyką, narzucają innym swoją wiarę.
– Nie jest celem Kościoła nadawanie sankcji cywilnej prawu kanonicznemu. Zabierając głos w debacie publicznej, naświetlamy z perspektywy chrześcijańskiej ważne ludzkie sprawy. Nie powołujemy się na argumenty religijne, ale na prawo naturalne, na godność człowieka i jego dobro. Wskazujemy na zagrożenia dla jego życia i wolności. Chrześcijaństwo wiele wnosi do życia publicznego, przede wszystkim wskazuje na niezbędny dla demokracji fundament wartości. Politycy walczący z Kościołem zapewne nie zdają sobie sprawy, że podcinają gałąź, na której wszyscy siedzimy. Polska i Europa wyrosły na kulturze chrześcijańskiej, a cała cywilizacja czerpie z rozwiązań wywodzących się z naszej religii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).