Ambasador USA w Korei Południowej Harry Harris zgolił wąsy. Stwierdził, że w czasie upałów było mu z nimi niewygodnie, gdy ze względu na pandemię koronawirusa nosił maskę ochronną - poinformowała we wtorek agencja AP, określając wąsy ambasadora jako "lekko kontrowersyjne".
Jak podaje AP, zarost Harrisa spotykał się z krytyką mediów i nielicznych internautów, którzy porównywali jego wąsy do wąsów noszonych przez japońskich gubernatorów w czasach okupacji Korei w latach 1910-1945.
"Cieszę się, że to zrobiłem" - napisał na Twitterze Harris w sobotę, po wizycie w zakładzie fryzjerskim w Seulu. "Musiałem albo zostawić wąsy, albo zrezygnować z maski. Lato w Seulu jest zdecydowanie zbyt gorące i wilgotne dla obu" - stwierdził.
Ambasada USA w Seulu opublikowała na Twitterze nagranie, na którym widać, jak Harris wchodzi do zakładu, wita się z fryzjerem poprzez zetknięcie łokciami i gestem wyjaśnia, że chce zgolić wąsy.
"Wow, nie widziałem tej twarzy od lat!" - stwierdził ambasador, przeglądając się w lustrze po goleniu.
Harris, emerytowany admirał marynarki wojennej, został ambasadorem USA w lipcu 2018 roku. Przez większość swojej 40-letniej kariery w marynarce nie miał zarostu. W ubiegłym roku powiedział dziennikowi "The Korea Times", że zdecydował się zapuścić wąsy, aby zrobić rozgraniczenie między swoim dotychczasowym życiem oficera a nowym życiem dyplomaty. Dodał, że zachowa wąsy, chyba że ktoś go przekona, że są "postrzegane w sposób, który rani nasze stosunki".
W styczniu ambasador powiedział, że jego wąsy stały się "obiektem fascynacji". Zasugerował też, że krytyka jego zarostu wynika z jego pochodzenia - Harris jest synem oficera marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych i Japonki.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.