Jest coś niepokojącego w samym fakcie zastanawiania się nad naszym stosunkiem do grupy osób. Nie ma powodu by jakąkolwiek w tej kwestii wyróżniać.
Temat funkcjonowania w społeczeństwie osób nieheteronormatywnych* stał się ostatnio przedmiotem dyskusji okołowyborczych. To być może dobry moment, by zastanowić się nad naszym do nich stosunkiem.
Podkreślam: mówię o stosunku do ludzi. Wierzących i niewierzących. Praktykujących i niepraktykujących. Bliskich i ledwo znanych. Zawsze: ludzi. Nie interesują mnie w tym momencie podejmowane przez nich decyzje, działania ani wyznawane przekonania. Umiejętność odróżnienia człowieka od jego czynów powinna być dla chrześcijanina naturalna, jako że potępiamy grzech, ale nie grzesznika. Niezależnie, kim jest i w jaki sposób grzeszy.
To ważne przypomnienie: wszyscy jesteśmy grzesznikami. Osoby nieheteronormatywne nie są nimi ani bardziej, ani mniej. Możemy się z nimi zgadzać lub nie, ale człowieka mamy obowiązek szanować. Więcej: człowieka mamy kochać jak siebie samego. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! (Mt 7,12)
Jest coś bardzo niepokojącego w samym fakcie zastanawiania się nad naszym stosunkiem do wyróżnionej grupy osób. Jest coś niepokojącego w samej konieczności zapisania w Katechizmie, że kogoś należy traktować “z szacunkiem, współczuciem i delikatnością”. Wszyscy powinniśmy się nawzajem w ten sposób traktować. Nie ma najmniejszego powodu by jakąkolwiek grupę w tej kwestii wyróżniać. Jesteśmy braćmi, dziećmi jednego Ojca. Nie ma mniej i bardziej godnych miłości. Tej naszej i tej Bożej.
Notorycznie słyszę pytania o pośrednią akceptację dokonywanych przez człowieka wyborów czy wręcz o stwarzanie takiego wrażenia. Zadam pytanie inaczej: a jak traktuję ludzi publicznie grzeszących w inny sposób? Na przykład oszukujących pracowników na pensji, choćby przez płacenie im po części na czarno? Czy kontakt z nimi jest dowodem, że popieramy dokonane przez nich wybory? Czy zrywamy znajomość, odmawiamy podawania ręki? Jeśli nie, czy tym samym popieramy ich działania? Jak rozwiązujemy ten problem w innych sytuacjach?
Owszem, czasem mamy do czynienia z ludźmi, którzy wyznają taką czy inną ideologię, sprzeczną z naszym widzeniem świata. Owszem, miewamy do czynienia z próbą przeformułowania społecznego rozumienia ważnych dla nas pojęć, jak rodzina czy małżeństwo. Żyjemy we wspólnym społeczeństwie i każdy z nas ma prawo proponować jego zmiany. Każdy z nas ma także pełne prawo, a czasem obowiązek sprzeciwu. Nawet jednak wtedy nie przestaje nas obowiązywać złota zasada: wszystko, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!
Największy przeciwnik ideologiczny (polityczny również, choć nie tego tematu dotyczy komentarz) jako człowiek ma prawo być przez nas traktowany z szacunkiem. Ma także oczywiście obowiązek odwzajemniać się tym samym – mamy prawo się szacunku domagać. Ale nie mamy prawa złem reagować na zło. Nigdy.
Jak zatem traktować wszystkich w jakikolwiek sposób różniących się od nas? Zgodnie z Ewangelią. To najzupełniej wystarczy.
* To najogólniejsze określenie, obejmujące wszystkie grupy, zatem nawet jeśli mimochodem sugeruje, że problemem jest tylko społeczna norma będę go w tym tekście używać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.