Siostry służebniczki dębickie rozpoczęły wielkie modlitewne wołanie o powołania. Dzielą się przy tym historiami swoich powołań.
Począwszy od Niedzieli Chrystusa Dobrego Pasterza przez siedem kolejnych dni siostry służebniczki dębickie w różnych miejscach Polski i świata - od Rosji po Peru i Boliwię - w domach zakonnych i w rodzinach, w łączności z młodymi i starszymi osobami, trwają na modlitwie o dar nowych powołań. Wielkie wołanie o powołania kierują do Pana Żniwa przez Maryję.
FB Służebniczki i Młodzi Siostry służebniczki zachęcają do rozeznania swojego powołania z Maryją.Otóż okazuje się, że rola Maryi w tym względzie może być dosyć kluczowa. Wiele sióstr służebniczek właśnie Jej zawdzięcza swoje powołanie, otwarcie swojego serca na głos Pana. Dowodzą tego świadectwa, jakimi siostry dzielą się w czasie trwającego tygodnia modlitw o powołania do służby Bożej. "Dzięki Maryi jestem służebniczką" - mówią s. Barbara, s. Daniela i s. Janina.
Moje życie na trwałe związane zostało z Maryją
Siostra Barbara Szeliga zostawała ofiarowana Maryi i oddana w Jej opiekę przez rodziców, zanim jeszcze przyszła na świat. Jej życie było zagrożone. Lekarze nie bardzo dawali nadzieję na to, że będzie dobrze. - Wtedy właśnie moi rodzice ofiarowali mnie pod opiekę Maryi, której obraz w znaku jasnogórskiej ikony peregrynował w tym czasie po naszej parafii. Tak właśnie moje życie na trwałe związane zostało z Maryją, a znaki Jej obecności i troski odczuwam od zawsze - mówi s. Barbara.
Urodziła się zdrowa, a od dzieciństwa z Maryją łączy ją szczególna więź. Zrozumiała to dopiero po wstąpieniu do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek. - Wtedy właśnie moja mamusia opowiedziała mi całą historię związaną z moim przyjściem na świat, opowiedziała też o zawierzeniu moich rodziców. Była to swoista pieczęć dla mojego powołania - zdradza s. Barbara, która od ponad 20 lat jest służebniczką Maryi. - Ciesząc się darem powołania, dziękuję Panu Bogu oraz moim rodzicom, że podarowali mi najcenniejszy dar, dar wiary i szczególną bliskość i opiekę Tej, która zawsze prowadzi mnie do Jezusa. Chwała Panu! - dodaje.
Bóg ją znalazł w aptece
Siostra Daniela swoją przyszłość wiązała z farmacją. Kiedy po maturze chciała pójść na studia w tym kierunku, wciąż coś stawało na przeszkodzie i nie mogła ich zrealizować. Tak trwało to 4 lata, które przepracowała w aptece. Aż do pewnego wieczoru, kiedy do parafii przybyła peregrynująca Matka Boża Częstochowska. A właściwie pusta rama Jej obrazu wraz ze świecą.
- Jak dziś pamiętam był zaśnieżony kwiecień 1969 roku. Wtedy miałam dyżur w aptece do 20.00. Apteka była blisko kościoła i kierowniczka pozwoliła nam pójść na przywitanie Matki Bożej, potem wróciłam, by dokończyć dyżur. Przed samym zamknięciem apteki przyszła do mnie koleżanka, z którą razem chodziłyśmy do szkoły i podzieliła się w wielkiej tajemnicy, że idzie do klasztoru do sióstr służebniczek, które pracowały w naszej parafii. I to był pierwszy sygnał mojego powołania - opowiada s. Daniela.
Zaczęła dopytywać koleżankę, jak w niej zrodziło się powołanie, a potem gorąco modlić się do Matki Bożej, żeby pomogła jej rozeznać, co ostatecznie ma w życiu robić.
- Miałam wówczas 22 lata i planowałam jakoś ułożyć sobie życie. Długo nie czekałam na odpowiedź. Kiedy po zakończeniu peregrynacji poszłam na pierwszy piątek do spowiedzi, miałam zamiar zapytać spowiednika, jak to jest z tym powołaniem. Wtedy nie było tylu informacji, ani rekolekcji o rozeznawaniu powołania. Zanim jednak zdążyłam to zrobić, on pierwszy mnie zapytał, czy nie myślałam o życiu zakonnym - mówi s. Daniela.
Kapłan zlecił jej, by dalej się modliła i próbowała rozeznać, czy to nie jest jedynie chwilowa myśl pod wpływem spotkania z Matką Bożą w czasie peregrynacji. Ostatecznie, 9 miesięcy później, 3 stycznia 1970 roku w pierwszą sobotę miesiąca wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP. - Zawdzięczam to Matce Bożej, że jestem w Jej zgromadzeniu i tu odnalazłam swoje miejsce. Ona nadal czuwa i prowadzi mnie po drogach życia zakonnego - dodaje s. Daniela.
Zaczęło się od mamy i na pielgrzymce
Dla s. Janiny Biel, służebniczki dębickiej, która obecnie posługuje chorym w szpitalu w Neapolu, nie bez znaczenia była relacja jej mamy z Maryją. - Moja mama często zabierała nas na nabożeństwa maryjne, mówiła o Maryi, zachęcała do modlitwy na różańcu. Widziałam w mojej mamie osobę, która oddawała swoje życie Matce Bożej i pokazywała Maryję jako kogoś, na kimś można się oprzeć i do kogo uciekać - opowiada s. Janina.
Jednak dopiero w liceum Różaniec stał się podporą jej życia, a drogę z autobusu do domu, która trwała 40 min., poświęcała na tę modlitwę. - Powierzałam Matce Bożej te trudy i problemy, które mnie wtedy dotykały - opowiada.
W ostatniej klasie liceum poszła na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy w intencji rozeznania powołania. Wtedy jeszcze nie myślała, że to będzie klasztor i służba Panu Bogu.
- Tak Matka Boża przygotowywała moje serce na to, by odpowiedzieć Jezusowi "tak", kiedy przyszedł ze swoim głosem powołania, a może to robił już wcześniej, a ja go nie słyszałam. Wierzę w to, że Maryja była tą, która moje serce uwrażliwiła i przygotowała na głos Boży - mówi s. Janina, dziękując Maryi za Jej stałą obecność.
Świadectwa te i kolejnych sióstr można śledzić na stronie Facebook Służebniczki i Młodzi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).