Czas wyboru

Koronawirus zatrzymał świat, ale nie zatrzymał wojen i głodu. Na pandemię musimy odpowiedzieć powszechnością modlitwy, solidarności i konkretu miłosierdzia.

Reklama

Śledząc medialne doniesienia na temat rozwoju obecnej pandemii zauważyłam, że są one bardzo skoncentrowane na „naszym świecie”. Praktycznie ogranicza się on do kilku krajów europejskich, Stanów Zjednoczonych oraz Chin, Japonii i Korei Płd., jako tych państw, gdzie wszystko się zaczęło i, gdzie wirusa udało się pokonać. Reszta globu zupełnie zniknęła. A przecież koronawirus zatrzymał świat, ale nie zatrzymał wojen, głodu, prześladowań, kryzysów humanitarnych. Trzeba się troszczyć o siebie i dbać o własne podwórko, tyle że nie możemy  się zarazić globalnym wirusem obojętności na to, co dzieje się za moją miedzą. Szlachetne i potrzebne jest wspieranie „naszych”, ale nie można zapomnieć o tych, którzy mają się dużo gorzej. Dla których rozprzestrzenienie się obecnej epidemii oznacza totalną zagładę, bo wirus przyszedł po latach wojen, głodu, czy innych pandemicznych chorób, codziennie prowokujących wysokie śmiertelne żniwo.

Kilka przykładów z rozmów w ostatnich dniach z ludźmi, którzy generują solidarność na peryferiach świata, a cierpienie i krzyż starają się zamienić w konkretną miłość. „Brakuje odpowiednich struktur sanitarnych, by stawić czoło epidemii. Koronawirus dobiłby ludzi wycieńczonych brakiem żywności i wody pitnej” – mówił o Jemenie bp Paul Hinder. Kraj ten wszedł w piąty rok wojny. W wyniku bombardowań zniszczone są praktycznie wszystkie studnie. Nie tylko zaspokojenie chronicznego głodu ośmiu na dziesięciu mieszkańców tego kraju, ale i dostęp do wody pitnej, to niespełnione marzenia Jemeńczyków. Dalej Syria i jedenaście lat Golgoty jej mieszkańców. Ponad połowa szpitali w tym kraju została zniszczona, zginęło lub wyemigrowało dwie trzecie lekarzy i pielęgniarek. „Rozprzestrzenienie wirusa sprowokuje niewyobrażalną katastrofę” – podkreśla kard. Mario Zenari. Jest on nuncjuszem apostolskim w tym kraju, który przez wszystkie lata wojennej gehenny trwa u boku Syryjczyków. „System opieki jest tylko dla najbogatszych, ci którzy nie mają pieniędzy porzucani są na pastwę losu przed szpitalami” – mówi ks. Mauro Armanino, od lat pracujący w Nigrze.

Takich przykładów mogłabym wymieniać w nieskończoność. Choćby tragedia uchodźców żyjących na greckich wyspach. Na początku epidemii Caritas apelowała, by ewakuować obozy, gdzie przebywają w krytycznych warunkach, aby uniknąć katastrofy podczas pandemii koronawirusa. Czy ktoś w ogóle się tym przejął? Czy ktoś wysłuchał wołania Papieża Franciszka o to, by w obecnej sytuacji położyć kres wszelkim formom działań wojennych, tworzyć korytarze humanitarne i przejąć losem ludzi znajdujących się w sytuacji największego zagrożenia? Mam w uszach jego wołanie z Lampedusy, by globalizację obojętności zastąpić globalizacją solidarności. I to z ostatnich dni, by na pandemię koronawirusa odpowiedzieć powszechnością modlitwy, współczucia i czułości. Mimo zamknięcia w domach i izolacji każdy z nas jest w stanie przekuć to na konkret. Trzeba jedynie wyobraźni miłosierdzia i kreatywnego serca. 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama