Z ks. Tomaszem Źwiernikiem "Dzikim" o skrętach ze słowem Bożym, skazanych i uzdrowieniach rozmawia Barbara Gruszka-Zych.
Zamknięcie w więzieniu dla niektórych staje się okazją do znalezienia sensu.
– Wszystko zaczyna się od Słowa. Nie przychodzę nikogo nawracać, ale zwykle przynoszę więźniom dobrą książkę. „Co to jest?” – pytają. „Biblia” – odpowiadam. A wtedy oni: „Czy ksiądz wie, że siedzę za potrójne morderstwo? To byłoby głupie, gdybym właśnie teraz zaczął szukać pomocy Boga”. Mają takie honorowe podejście. Mówię im wtedy: „Tu jest opisana historia, że ktoś zamordował nie trzy, ale trzysta osób, jednak spotkał Boga i zaczął od nowa”. Zaglądają do niej i tak to się zaczyna. A czasem słowo spada na nich dosłownie z góry, jak w przypadku jednego z moich podopiecznych – mordercy. Leżał na dolnej pryczy, a na górnej kolega palił fajkę. Tu nic się nie może zmarnować, więc palili w fifkach i to, co zostało, wykruszali do puszki po konserwie. W więzieniu najlepsze skręty robi się z Biblii, zwłaszcza z wydania Gedeonitów. Koledze z góry spadł kawałek kartki, którą owinął tytoń. Pisało na niej: „Jeżeli ślepy prowadzi ślepego, obydwaj wpadną w dół”. To zdanie zmieniło jego życie. Wcześniej trzy razy próbował popełnić samobójstwo. Prześcieradło, pasek – wszystko się zrywało. W końcu w książce znalazł stary kawałek brzytwy do przerzutki, przygotował mydełko i miskę z ciepłą wodą. Ale brzytwa mu pękła na nadgarstku. To przypomniało mi historię Kaina, który miał żyć ze świadomością tego, co zrobił. To większe cierpienie niż ograniczenia i kraty.
Jako jedyny w Polsce prowadzi Ksiądz morderców w pielgrzymce na Jasną Górę.
– Było ich kilku. Grupie, z którą idziemy, mówię, żeby nie przekazywała tej informacji dalej. Bo jak by to było – przychodzimy do jakiegoś miasta na nocleg, a tu biegnie informacja, że idzie z nami morderca… Pielgrzymujących oczywiście informuję, kto z nami idzie, a skazani sami się przedstawiają i dają świadectwo. Takie kilka dni wolności proponuję zwykle komuś, kto jest moim stałym penitentem. Z jednej strony poznaję wtedy prawdę o nim, a z drugiej towarzyszę jego wzrostowi. Takie 14-dniowe wyjście szczególnie przeżył jeden z więźniów, który siedział w 34 kryminałach w Polsce i był uznany za „niebezpiecznego”, tzn. mieszkał w izolatce bez dostępu do mediów, musiał tam sam jeść, odbywał samotne spacery. Przyszedł na Mszę z ciekawości, bo to miejsce, w którym można się spotkać i zobaczyć ładne młode dziewczyny, które śpiewają. Gadał, i to mnie zmobilizowało do spotkania w cztery oczy.
Po jakimś czasie zdecydował się na spowiedź, którą ogromnie przeżył, o mało nie rozwalił mi konfesjonału. Miał przerwę od I Komunii. Został ministrantem w kryminale. Dzień przed decyzją dyrektora administracyjnego zaproponowałem mu pielgrzymkę do Częstochowy. Przez 14 lat nie wychodził na przepustkę. System przepustkowy jest tak skonstruowany, że dawkuje się wolność. Najpierw można wyjść na jedną do trzech godzin. Kolejno czas wydłuża się do 24 i 48 godzin. A tu bez żadnego okresu próbnego więzień wybrał się na tak długo poza mury. W przygotowaniu do tego pomagali nam psycholog, wychowawca, terapeuci. Ale przede wszystkim ja ręczyłem. Gdyby się nie powiodło, nie miałbym co robić w kryminale. On czuł, że pokładam w nim niesamowity kredyt zaufania. Obawiał się wyjścia. Przez te lata świat się zmienił. Ludzie korzystali z komórek, bankomatów, których nie znał.
Jakby spadł z księżyca.
– Obawiał się też, że trafi na dziwne środowisko – albo młodych, którzy próbują mieć raj, albo nawiedzonych dewotów. Po powrocie był już z niego dobry ewangelizator. Na pielgrzymce poznał przyszłą żonę – doktora muzykologii na UMCS w Lublinie. Jeszcze odsiaduje karę, ale dostał półroczną przerwę, bo urodziło im się dziecko. Razem z nim i innymi skazanymi – bratobójcą i płatnym mordercą – jeżdżę po parafiach, szkołach, uczelniach, gdzie dają świadectwo nawrócenia.
O czym Ksiądz marzy?
– Żeby umierając, nie żałować, że żyłem zbyt leniwie.
Da się?
– Jeszcze nie umarłem…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.