Bez paniki. Chodzi tylko o duszpasterstwo oparte na rzeczywistości, nie ideach.
Pod hasłem Radość Miłości właśnie rozpoczął się w Gnieźnie V Kongres Nowej Ewangelizacji. Dotyczyć będzie – najogólniej rzecz biorąc – ewangelizacji w rodzinie. Poprzedziło go forum o Amoris laetitia. Dwa wykłady, o koncepcji teologii moralnej w ujęciu papieża Franciszka oraz rozeznawaniu i towarzyszeniu parom niesakramentalnym w drodze rozwoju wiary wygłosił o. Terrence Kennedy, przez 35 lat profesor teologii moralnej w Akademii Alfonsjańskiej w Rzymie. Kolejny, komentarz do stanowiska KEP w sprawie Amoris laetitia – prorektor Wydziału Teologicznego UAM w Poznaniu, ks. dr hab. Mieczysław Polak. Była też oczywiście dyskusja, w której głos zabrali między innymi abp Grzegorz Ryś, abp Wojciech Polak i bp Adam Wodarczyk. Nie ma chyba sensu relacjonować wszystkich tych wystąpień, zwłaszcza że temat drażliwy i łatwo w takiej relacji coś przekręcić :) Zainteresowani znajdą zapis dźwiękowy i filmowy wykładów na stronie Kongresu, https://radoscmilosci.org/. Myślę jednak, ze warto podzielić się paroma refleksjami.
Pierwsza? W swoim wystąpieniu o. Kennedy zwrócił uwagą na pewną ważną, wręcz podstawową sprawę: chrześcijańska moralność jest czymś wtórnym w stosunku do wiary, osobistego spotkania z Chrystusem. Bóg, działający w sercu człowieka przemienia go, uzdalnia go do podjęcia wymagań, jakie stawia przed nim Ewangelia. Trudno z takim stwierdzeniem się nie zgodzić; tak to jest. A wynika z tego – moim zdaniem – rzecz bardzo ważna: nie ma co oczekiwać, że bez wiary koś zechce żyć zgodnie z Bożym prawem. To wskazuje oczywiście na priorytet głoszenia Dobrej Nowiny. Chwała tym, którzy to robią. Uświadamia też jednak, że głośne apele wierzących o takie czy inne postępowanie, zwłaszcza chyba gdy chodzi o szóste przykazanie, trafiają w próżnię. I dobrze, jeśli nie budzą irytacji czy nawet buntu.
Druga myśl, która pojawiła się u więcej niż jednego z mówców.... Chodzi o rozdźwięk między ideą, a tym co jest w rzeczywistości. Konkretniej: w tym co dotyczy małżeństwa. Byłoby super, gdyby wszyscy albo prawie wszyscy wiernie trwali w swoich małżeństwach. Fakty są jednak inne. Rozwody stały się swoista normą. W całej Polsce rozchodzi się koło 1/3 małżeństw, w niektórych rejonach kraju ten odsetek jest jeszcze wyższy. Duszpasterze nikogo nie powinni wykluczać, ale „niesakramentalnych” nie powinni tym bardziej, że nie jest to już margines. Nie mogą im mówić: „przyjdźcie jak swój problem rozwiążecie”. W tych ludziach też działa Boża łaska, a duszpasterze powinni im, w ich drodze wzrastania w wierze, towarzyszyć. Takie są realia i nie ma co się na nie obrażać. Duszpasterze pracują w takich warunkach, jakie są, nie czekając, aż samo się zmieni na lepsze.
Uprzedzając pytania: mówcy zauważyli też oczywiście tych, którzy po porzuceniu przez współmałżonka ze względu na Boga podjęli decyzję o życiu w samotności. Wiadomo, oni też duchowego wsparcia mogę potrzebować i oczekiwać.
Trzecia myśl... Abp Ryś zabierając głos podczas dyskusji mocno pokreślił, że właściwie to nie ksiądz ma rozeznawać sytuację małżonków w nowych związkach, a powinni to robić sami małżonkowie. Zdarza się – to mówił akurat abp Polak – że ktoś trwający w takim związku przychodzi do spowiedzi i chce rozgrzeszenia „na ten jeden raz”. Bo pogrzeb bliskiej osoby, komunia dziecka itd. Duszpasterskie towarzyszenie „niesakramentalnym” ma doprowadzić do tego, że sami będą umieli ocenić swoją sytuację. To chyba kształtowanie sumień, prawda? To chyba dobrze?
Oczywiście istnieje możliwość, że cały proces rozeznawania rozstanie spłycony, a „niesakramentalni” uznają, że im się sakramenty należą. Ale.... Ciekawą rzecz powiedział mi już po spotkaniu mój sąsiad z ławki. Ksiądz, który ostatnie lata spędził na misjach w Afryce, w Ghanie. Tam ci, którzy mają świadomość życia w grzechu, nie tłoczą się do Komunii, choć chętnie przychodzą na nabożeństwa. Mają jednak silne poczucie sacrum. Widzą własną niegodność.... No właśnie: o to chodzi: by człowiek zbliżając się do Boga dobrze widział swoją sytuację. A nie by go mamić złudzeniami..
Na koniec dla uspokojenia tych, którzy boją się o zmianę stanowiska Kościoła w kwestii nierozerwalności małżeństwa... Sprowokowany pytaniem abp Ryś jasno powiedział: nie możemy (my, kapłani) dać rozgrzeszenia, jeśli ktoś trwa w konkubinacie i nie zamierza rezygnować ze współżycia. Ale – dodał – dalej musimy takim ludziom towarzyszyć.
Ciekawe sympozjum. Pokazujące jakie za sprawą stoją racje. Myślę, że do naszych codziennych sporów warto podejść podobnie: starać się usłyszeć racje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.