W Indiach aresztowano kata chrześcijan. Mordował oraz gwałcił chrześcijan i zachęcał do tego innych, zapewniając, że wyznawców Chrystusa można bezkarnie zabijać. Do Orisy wraca strach, że pogrom chrześcijan może się powtórzyć.
Beata Zajączkowska Arcybiskup Orisy Raphael Cheenath w czasie masakry w 2009 musiał się ukrywać. Dziś organizuje pomoc prwaną dla poszkodowanych wówczas chrześcijan – Podziękuj Polakom za ich wsparcie i powiedz, że wciąż liczymy na ich pomoc – abp Raphael Cheenath ściska moją rękę i wzruszony dodaje: – Modlitwa czytelników „Gościa” za prześladowanych bardzo nam pomaga. Arcybiskup od kilku lat jest na celowniku hinduskich fundamentalistów. Chcą go zabić, bo występuje w obronie praw chrześcijan. W czasie masakr w Orisie musiał się ukrywać. Teraz po każdym stronniczym wyroku odwoływał się do Sądu Najwyższego, domagając się sprawiedliwości. Jego nieugięta postawa zaczyna przynosić owoce. Centralne władze Indii nakazały lokalnemu rządowi Orisy składanie sprawozdań z prowadzonych śledztw oraz z działań na rzecz przywrócenia spokoju w tym regionie. Do pogromu doszło po zamordowaniu hinduistycznego guru Swamiego Laxananada Saraswatiego. O zabójstwo fundamentaliści oskarżyli chrześcijan, choć od samego początku było wiadomo, że za jego śmiercią stoją maoistyczni bojówkarze. W czasie prześladowań zginęło 90 chrześcijan, wiele kobiet zgwałcono, rannych, pobitych, torturowanych było kilkanaście tysięcy.
Z zemsty spalili dom
Orisa leży na terenie metropolii Cuttack-Bhubaneswar, którą kieruje abp Cheenath. Stolica stanu, reklamująca się jako „miasto wielu świątyń”, wita skwarem i spaloną słońcem ziemią o charakterystycznym ceglastym kolorze. Palmy rosną obok bananowców. Wszędzie mnóstwo ludzi. Mozaika kultur i religii, w której jednak chrześcijanie są solą w oku, stanowiąc konkretną alternatywę dla fundamentalizmu, niesprawiedliwości i systemu kastowego. – Popatrz na kontrasty – mówi pracująca od 20 lat w Indiach dr Helena Pyz. – W kraju, w którym króluje hinduizm, w państwowej firmie można nosić krzyżyk, a w chrześcijańskiej Europie, na przykład w Anglii, można za niego wylecieć z pracy. To prawda. W samolocie Air India ubrana w kremowe sari stewardesa nosi na szyi duży złoty krzyżyk. Nad bezpieczeństwem na lotnisku czuwa Sikh z karabinem przewieszonym przez ramię. Jego niebieski turban też nikomu nie przeszkadza.
Beata Zajączkowska Temu mężczyźnie przed w roku 2009 ekstremiści hinduistyczni spalili dom Docieramy do leżącego nad Zatoką Bengalską Puri. Rozmawiam z mężczyzną, który uciekł przed prześladowaniami. Podobnie jak co najmniej 50 tys. chrześcijan, którzy schronili się w obozach dla uchodźców lub w sąsiednich stanach. Wielu z nich nigdy nie wróci do swych domów. – Przybiegł sąsiad i powiedział, że nasz dom będzie następny. Zabrałem żonę, troje dzieci i uciekliśmy do lasu. W sąsiedniej wiosce hinduiści żywcem spalili moich znajomych. Bojówkarze, kiedy nikogo nie zastali, z zemsty spalili nasz dom. Teraz żona wróciła do wioski i pilnuje, byśmy chociaż ziemi nie stracili – opowiada mój rozmówca. Znalazł pomoc w prowadzonym przez Kościół ośrodku. Tu zarabia na odbudowę domu. – Boimy się, że fundamentaliści mogą wrócić, trzeba jednak zacząć normalnie żyć – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.