W USA tajemnica spowiedzi jest chroniona również przez prawo stanowe. Są jednak sytuacje, w których sądy i władze kwestionują bezwzględny „immunitet” spowiedników.
Przywilej pastoralny. To jedna z najbardziej znanych i zarazem kontrowersyjnych kategorii w amerykańskim systemie prawnym. W języku angielskim funkcjonują różne jego odmiany, jednak najbardziej powszechne i pojemne jest właśnie to określenie – nie obejmuje bowiem tylko księży katolickich, ale również duchownych innych wyznań chrześcijańskich i innych religii. Ta pojemność jest zarazem przyczyną wielu interpretacji i sporów prawnych. Z jednej strony sama idea ochrony komunikacji między penitentem i spowiednikiem jest ściśle związana z katolickim rozumieniem spowiedzi i rozwijała się w odniesieniu właśnie do niego. Z drugiej zaś strony katolicy, zwłaszcza duchowni, są narażeni na sądowy przymus ujawnienia tajemnicy w przypadku niektórych orzeczeń. I to pomimo formalnej, co do zasady, ochrony tajemnicy spowiedzi. Każda ze stron tego sporu prawnego chce doprecyzować pojęcie przywileju pastoralnego: jedni postulują jednoznaczne wykluczenie jakiegokolwiek przymusu ujawnienia niezależnie od okoliczności i przedmiotu sprawy, drudzy – przeciwnie, wzywają do znacznego ograniczenia stosowania tego przywileju dowodowego, zwłaszcza w sprawach kryminalnych. Czy oba porządki – doktryny katolickiej i prawa świeckiego – są skazane na nieusuwalny konflikt?
Próba konfesjonału
Parę miesięcy temu w stanie Kalifornia jeden z senatorów z Partii Demokratycznej przedstawił projekt ustawy, która zmuszałaby duchownych do ujawniania tajemnicy spowiedzi w sprawach, które dotyczą wykorzystywania seksualnego dzieci. Autor projektu ustawy argumentuje, że pozwoli ona uniknąć sytuacji, w których duchowny „zasłania się” przywilejem pastoralnym. Obecnie w Kalifornii, podobnie jak w większości stanów, prawo wymaga od przedstawicieli wszystkich zawodów zgłaszania organom ścigania wszelkich przypadków, w których zachodzi podejrzenie czy pewność co do wykorzystywania dzieci. Obowiązek ten dotyczy także duchownych, ale pod warunkiem, że wiedza o nadużyciach została przez nich nabyta poza konfesjonałem. Prawo stanowe zwalnia więc księży z obowiązku ujawniania wiedzy o takich przestępstwach nabytej podczas „komunikacji pokutnej”. I projekt ustawy miał właśnie ten wyjątek usunąć (treść dostępna na stronie leginfo.legislature.ca.gov). Został zaakceptowany najpierw (w czerwcu) przez kalifornijski senat. To wywołało pewne nieporozumienie, bo część mediów ogłosiła, że nowe prawo zaczęło już obowiązywać. Tymczasem ostateczne głosowanie nad przyjęciem nowego prawa miało odbyć się we wrześniu w Zgromadzeniu Stanu Kalifornia. Niespodziewanie autor ustawy wycofał ją dosłownie w przeddzień debaty w komisji bezpieczeństwa publicznego (podaję za catholicnewsagency.com). Powód? Miażdżąca opinia ekspertów tejże komisji, którzy niemal jednoznacznie uznali to za poważne naruszenie wolności religijnej. Do wycofania projektu przyczynił się być może również list protestacyjny podpisany przez ponad 100 tys. osób oraz sprzeciw kalifornijskich biskupów. Zaważyła chyba jednak opinia, że realizowanie ustawy byłoby praktycznie niewykonalne. Nie bez znaczenia była jednoznaczna deklaracja biskupów, w tym bp. Michaela Barbera z Oakland, który powiedział wprost, że ani on, ani żaden z jego kapłanów nie przestrzegaliby tego prawa.
Niezgodne z konstytucją
Przywołuję wątek kalifornijski nie tylko dlatego, że to najświeższa sprawa w omawianym temacie, ale również dlatego, że dobrze ilustruje część problemów, jakie z tajemnicą spowiedzi (mimo ochrony co do zasady) ma amerykański system prawny. I pokazuje też jedną z dwóch tendencji uregulowania „niedomówień” w kwestii przywileju pastoralnego – tu w kierunku przymuszenia duchownych do ujawniania wiedzy nabytej w czasie sakramentalnej posługi. W drugim kierunku – jednoznacznego zwolnienia z takiego przymusu – poszło orzecznictwo sądowe m.in. w stanie Luizjana. W 2014 r. ksiądz katolicki Jeff Bayhi został powołany na świadka w sprawie o molestowanie seksualne nastolatki, do jakiego miało dojść prawie dekadę wcześniej. Oskarżonym był jeden z parafian księdza (w czasie rozprawy już nieżyjący), a wówczas nastoletnia dziewczyna (dziś dorosła kobieta) spowiadała się właśnie u ks. Bayhiego. Rodzice zeznali, że ksiądz miał „poradzić” dziewczynie, by nie zgłaszała faktu molestowania policji. I ponieważ oskarżony już nie żył, rodzice i córka uznali, że to ks. Bayhiego można uznać za współwinnego: ze względu na odradzanie zgłaszania sprawy organom ścigania oraz dlatego, że sam również tego nie zgłosił. Pomińmy w tym miejscu ocenę owej „porady” udzielonej rzekomo przez księdza – jeśli rzeczywiście odradzał dziewczynie zgłoszenie sprawy na policję, to trudno jest tego bronić. Problem w tym, że ksiądz nie może ani tego potwierdzić, ani temu zaprzeczyć, bo ujawniłby, że dziewczyna w ogóle poruszała ten temat w czasie spowiedzi, a to byłoby naruszeniem tajemnicy. Sędziowie jednak nakazali mu ujawnienie przebiegu spowiedzi, powołując się także na to, że sama zainteresowana zrezygnowała z prawa do zachowania tajemnicy. Kapłan odmówił, a wsparła go w tym jego diecezja. Dwa lata później sąd drugiej instancji przyznał rację duchownemu: sędziowie orzekli, że prawo stanowe zmuszające kapłanów do wyjawienia tajemnicy spowiedzi, także w przypadku podejrzenia popełnienia przestępstwa, jest niezgodne z konstytucją (powołali się na prawo do wolności religijnej).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.