Co zatem robić, by komunikacja, także ta kościelna, nie była narzędziem wojny?
Bratowa wróciła z Włoch. Zazdroszczę jej trochę. Dwa miesiące na prawdziwej włoskiej prowincji. We wtorek zjedliśmy wspólnie obiad. Pokazała zdjęcia. Między innymi ze zniszczonej przez trzęsienie ziemi Nursji. Wstrząsający jest nie tylko widok zniszczonej bazyliki. Miasto wyludnione. Turyści omijają je łukiem. Po drodze, tu i ówdzie osiedla z kontenerów i przyczep kampingowych. A wiesz, zagadnęła w pewnym momencie, o co najczęściej pytali mnie sąsiedzi? Dlaczego Polacy nie lubią papieża Franciszka. Przecież on taki podobny do Jana Pawła II.
Ktoś powie, że to przedstawiony w krzywym zwierciadle obraz Polski, a złośliwi dopatrzą się zapewne działań agentury jednej gazety. Tymczasem wystarczy poczytać komentarze w katolickich portalach i zobaczyć jak przez czytelników oceniane są teksty, w których działalność papieża i Stolicy Apostolskiej są omawiane. Deklaracje: ”to nie jest mój papież” nie należą do rzadkich. Co oczywiście zaczyna ocierać się o schizmę. Jeszcze nie zadeklarowaną, ale już schizmę.
Tymczasem niedostrzegających podobieństw Franciszek zaskoczył. Wracając z Madagaskaru powiedział dziennikarzom, że jeśli chodzi o nauczanie społeczne, kopiuje Jana Pawła II. Nie wymyśla niczego nowego. W czym zatem problem? W naszej nieznajomości tego nauczania. O czym przypomniał całkiem niedawno profesor Maciej Giertych (nie mylić z mecenasem Romanem Giertychem), wieloletni członek Rady Społecznej przy Prymasie Polski i konsultor poświęconemu świeckim synodu biskupów.
Ta nieznajomość wiąże się także z innymi obszarami życia Kościoła. Pamiętam dyskusję o liturgii, jaka w księżowskim gronie wywiązała się po publikacji Katechizmu Kościoła Katolickiego. Gdy udało się wreszcie udowodnić, że z tego oficjalnego dokumentu czerpałem argumenty, rozmówcy stwierdzili, że ten fragment musi być dziełem skrywającej się w kurii rzymskiej masonerii i papież tego nie zauważył, dlatego zaakceptował. Jak widać specjalistami od pielęgnowania spiskowej teorii dziejów jesteśmy od dawna.
Podobieństw jest więcej. Dla przykładu weźmy wspomnianą już konferencję prasową. Długą, trwającą przeszło godzinę. Pytano Franciszka między innymi o komunikację przyszłości. Papież powiedział: "Ważne jest, by w centrum był zawsze fakt i tak należy do tego podchodzić (...) Nie ze złymi intencjami, ale z dynamiką. Istotą komunikatu jest informacja o fakcie: to jest faktem, a to moja interpretacja, to usłyszałem. Odróżnianie faktu od interpretacji (...) Potrzebna jest wierność faktom. 'Mówi się': oczywiście można tak powiedzieć. Ale musimy być na tyle uczciwi, by zweryfikować obiektywność 'mówi się'. Obiektywność to kolejna wartość, którą należy zagwarantować w komunikacji. Zatem komunikacja musi być ludzka, całkowicie ludzka. Ludzka, znaczy konstruktywna. Musi być dla drugiego. Komunikacji nie można wykorzystać jako narzędzia wojny. Bo ona wówczas niszczy (...) Kiedy komunikacja niszczy? Podczas obrony innych projektów niż ludzkie. Pomyślmy na przykład o propagandzie dyktatur ubiegłego wieku. One były wykwalifikowane w komunikacji (...) Rozpaliły wojny, były destrukcyjne" (tłum. własne xwl).
Co zatem robić, by komunikacja, także ta kościelna, nie była narzędziem wojny? Jan Paweł II w Liście apostolskim do odpowiedzialnych za komunikację pisał: "Komunikacja, zarówno wewnątrz kościelnej wspólnoty, jak i Kościoła ze światem, musi odznaczać się przejrzystością i wymaga nowego podejścia do kwestii związanych ze środkami przekazu. Komunikacja ta winna prowadzić do konstruktywnego dialogu, który będzie sprzyjał kształtowaniu się w chrześcijańskiej wspólnocie opinii publicznej opartej na rzetelnej informacji i zdolnej do rozeznawania problemów.” Zgodność w nauczaniu obu papieży zadziwiająca, a wnioski, zwłaszcza w gorącym dla Polski czasie, oczywiste.
O sygnalizowanym wyżej konstruktywnym dialogu myślę ostatnio w szczególnej perspektywie. Od kilku dni chodzą za mną dwa fragmenty archiwalnych nagrań z The Voice of Poland. Edyta Górniak po kradzieży Michała Krawczyka: „Świat dzisiaj zmienia się nie w zgodzie z naszymi sercami. Potrzebujemy młodych serc, które przywrócą takie światło, jakie ty przed chwilą pokazałeś.” I piosenka, śpiewana przez Sławka Ramiana po śmierci Kasi Markowskiej: „Nic nie pomoże, nic, jeśli ty nie pomożesz dziś miłości…”
Zasady, o których pisałem wyżej, są ważne. Jednak na nic się zdadzą, gdy zabraknie światła. Gdy człowiek nie pomoże miłości…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.