Jeden to kapucyn. Drugi należy do Ludu Pana. Jeden bez drugiego nie mógłby żyć. Taka to terapia eksperymentalna…
W Republice Środkowoafrykańskiej wszystko kręci się zresztą wokół pola. Gdy ono niszczeje, zaczyna się dramat całej rodziny, zaczyna się głód. – To po Sudanie Południowym najbiedniejszy kraj na świecie. Wszystko oczywiście przez ciągłe wojny, brak stabilizacji politycznej – tłumaczy br. Maciej. – Stawka dzienna pracy na polu to 500 tutejszych franków, czyli niecałe jedno euro. Pielęgniarz w szpitalu zarabia 30 tys. franków miesięcznie, czyli 50 euro. Ludzie żyją z dnia na dzień, ale dają radę i potrafią być szczęśliwi, cieszyć się życiem…
Szpital
Tutejszy szpital niczym nie przypomina tych europejskich. Proste, wręcz siermiężne stare sprzęty, ludzie leżący na mocno już wysłużonych łóżkach. – Gdy czas mi na to pozwala, pomagam na pediatrii, bywa, że na chirurgii czy ginekologii. Mamy tutaj dużo kobiet, które chorują na malarię w czasie ciąży, mamy oddzialik dla dzieci niedożywionych – opowiada br. Maciej.
Wzywają go do spraw nagłych – operacji wykonywanych w trybie natychmiastowym. Często właśnie do cesarek. – Gdy rodzą się chłopcy, rodzice często dają im na imię Maciej, czyli Mathias, co oznacza „dar Boga”. Czy można nadać lepsze imię? – śmieje się br. Maciej. – Już trochę tych Maciejów biega po Ngaoundaye.
Szpital opiekuje się chorymi z Republiki Środkowoafrykańskiej, ale trafiają do niego także chorzy z Czadu i Kamerunu. Kobiety, które rodzą w szpitalu, zazwyczaj są tam kierowane z mniejszych ośrodków zdrowia. Bywa, że ciąże są powikłane, a więc kończą się cesarskim cięciem.
Tak było też z mamą małego Maciusia: poród był skomplikowany, konieczna była interwencja chirurgiczna. A potem zmęczonego porodem i niedotlenionego malucha trzeba było ratować, grzejąc własnym ciałem i… otaczając modlitwą wielu tysięcy internautów.
– Taka to terapia eksperymentalna – żartuje br. Maciej. – Udała się, bo z każdym dniem maluch jest coraz silniejszy i cieszy rodziców oraz nas – kapucynów! Prawdziwy z niego cud.
Więcej cudów
Aby jednak cudów mogło dziać się więcej, kapucyni na co dzień dwoją się i troją, by starczyło na leki, wspieranie potrzebujących, dożywianie głodnych dzieci.
– Kiedyś opłacało się wysyłać dary z Polski. Dziś już nie. Lepiej w Kamerunie kupić potrzebne rzeczy, bo po prostu tak jest prościej i szybciej – tłumaczy br. Maciej. – Zachęcam natomiast, by włączać się w wysyłanie okularów. To jest akcja koordynowana przez fundację Redemptoris Missio. Również pomysł zainicjowany przez nasz Sekretariat Misyjny – słynna akcja Wyślij Pączka do Afryki – pomaga nam pomagać. Ponieważ wiele osób pyta o to, jak pomóc, wszystkich odsyłam na stronę www.kapucyni.pl. Tam znajdziecie wszelkie informacje.
Jednak br. Maciej podkreśla, że pierwszym zadaniem misjonarzy jest nie leczenie i nie karmienie, lecz ewangelizacja. – Po to przyjechałem: żeby najpierw głosić Jezusa. Służyć tym, którzy proszą o sakramenty. Być z nimi, jeść, co dadzą, siedzieć nocą przy ognisku. Inne zajęcia i czynności, chociaż ważne, są jednak dodatkiem. Owszem, czasem reanimuję tego, kogo kilka dni wcześniej spowiadałem. Takie są realia życia i pracy na misji.
Mały cud, Maciuś, zasypia w ramionach matki. Brat Maciej przykłada stetoskop do delikatnego ciałka. Serduszko pracuje miarowo, mały zaczyna przybierać na wadze. Idzie ku dobremu.
Brat błogosławi malucha na dobranoc. I na dobre życie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).