Uniesione w górę ręce, zapalone latarki w telefonach i radość. 6 tys. osób wielbiło Boga podczas modlitewnego spotkania z dominikańskimi kaznodziejami - o. Adamem Szustakiem i o. Tomaszem Nowakiem na Torwarze. To pierwsze tego typu spotkanie w Warszawie, zorganizowane przez "Langustę na palmie".
Warszawa była 7. miastem na uwielbieniowej trasie, organizowanej przez projekt o. Szustaka "Langusta na palmie". - Chcieliśmy tę wirtualną społeczność, która słucha dominikańskich konferencji w internecie, spotkać w realnej rzeczywistości i dać im doświadczenie żywego Kościoła - wyjaśnił o. Jacek Szymczak OP.
Spotkanie rozpoczęło się Sekwencją Wielkanocną i uwielbieniem, które poprowadził zespół Owca. Tematem przewodnim spotkania było hasło: "Posłanie”.
Zobacz GALERIĘ ZDJĘĆ: O. Szustak na Torwarze. Była moc! >>
Ojciec Szustak zwrócił uwagę, że każdy superbohater zaczynał swoją misję posłania od "beznadziejnej sytuacji, tragedii, od czegoś, co niszczyło jego życie". - Początek każdego superbohaterskiego filmu jest taki sam - zaczyna się od beznadziei i w tej beznadziei dzieje się coś niezwykłego. I nie ma się co oszukiwać - to jest ulubiony sposób działania Pana Boga. Myślę, że dlatego część z nas lubi filmy superbohaterskie, bo to jest Ewangelia przełożona na inny język - mówił kaznodzieja.
Agata Ślusarczyk /Foto Gość Dominikanie o. Szustak i o. Nowak głosił z mocą słowo Boże.Dominikanin przypomniał, że także droga Jezusa do bycia "superbohaterem”, który zbawił świat, zaczęła się od bycia totalnie bezbronnym i zależnym od innych dzieckiem.
Dodał, że zostaliśmy przez Pana Jezusa posłani do rzeczy niezwykłych i dla każdego z nas Bóg ma misję. - I zupełnie nie jest istotne, że może masz taki moment, jaki miała większość superbohaterów - czujesz się bezradny, pozbawiony mocy, bezbronny, może wszystko się rozsypało i jedyne, o czym myślisz, to: "Boże, byle dożyć do jutra". Właśnie to, że rozpoznasz i przyjmiesz posłanie, które ma dla ciebie Jezus, to cię właśnie uratuje - mówił o. Szustak.
Agata Ślusarczyk /Foto Gość Wiele osób w skupieniu prosiło Ducha Świętego, by objawił im misję posłania.Na potwierdzenie tych słów przytoczył osobistą historię powołania do bycia wędrownym kaznodzieją. - Dostałem je w jednym z najgorszych momentów mojego życia. I kiedy mi powiedziano, że mam takie powołanie, byłem w takiej rozsypce, że mówiłem: "Człowieku, ja nie jestem wstanie rano na jutrznię wstać, a ty mi każesz iść na drugi koniec świata?. Może jak się pozbieram, to ewentualnie gdzieś pójdę" - mówił. - I, jak się okazało, to posłanie, ta misja mnie uratowała.
Kaznodzieja zwrócił uwagę, że większość z nas nie podejmuje posłania, gdyż żyje w nieustannym oczekiwaniu, mówiąc: "No, może za jakiś czas, jak mi się trochę poukłada, jak moje sprawy się trochę uporządkują, jak będę wiódł takie życie ciche i spokojne, no może wtedy pójdę". - Życie ciche i spokojne będziesz miał tylko w jednym momencie - to się trumna nazywa. Otóż, obiecuję ci, że do końca twojego życia nic się nie poukłada, nie będzie takiego czasu, że sobie usiądziesz, odetchniesz i powiesz: "No to, Panie Jezu, powołuj mnie" - mówiło. Szustak.
Agata Ślusarczyk /Foto Gość Spotkanie zakończyło się wspólną modlitwą.Ojciec Szustak przypomniał, że Pan Jezus powołał św. Piotra, gdy ten miał najprawdopodobniej najgorszy dzień w życiu. - Chłop siedział rano po nieprzespanej nocy przy łódce i miał zero złowionych ryb. Miał zapewne poczucie, że jego życie to jedna wielka porażka, nie idzie mu w robocie, nie ma kasy, a w domu teściowa w gorączce. "Ja się chyba zabiję" - mógł pomyśleć. Tego dnia przychodzi do niego Jezus i mówi: "Piotrek, wiem, że jesteś rybakiem, ale ja bym cię chciał zrobić rybakiem ludzi, ja bym chciał, żebyś poszedł na cały świat i wszystkich ludzi zagarnął w sieć". To posłanie uratowało Piotra - wyjaśnił.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.