Za minimalną miesięczną pensję w Wenezueli można obecnie kupić maksymalnie 15 jajek. Inflacja przekroczyła w tym kraju 1 mln 600 tys. proc. Niewydolnych jest 60 proc. szpitali i przychodni. W tej katastrofalnej sytuacji Caritas mobilizuje się, by nieść pomoc głodującej ludności.
Przy wenezuelskich parafiach mnożą się jadłodajnie prowadzące akcję „solidarny garnek”. Wpisuje się ona w wielkopostną inicjatywę Kościoła tego kraju przebiegającą pod hasłem „Dzielmy się, by nikt nie został sam”. W praktyce, dzięki środkom Caritas, przygotowywany jest codziennie ciepły posiłek dla osób najbardziej bezbronnych – kobiet w ciąży, ludzi w podeszłym wieku, chorych i dzieci. Korzystający z tej formy pomocy proszeni są, aby wesprzeć akcję dostarczając na miarę swych możliwości produkty potrzebne do przygotowania posiłku.
„Bez pomocy Kościoła tysiące ludzi już dawno by umarło z głodu” – mówi kard. Baltazar Porras, który kieruje Caritas Wenezueli. Przypomina on, że minimalna pensja w tym kraju wynosi 5,5 dolara miesięcznie, a za te pieniądze praktycznie nic nie można kupić. Wskazuje także na widoczny wzrost śmiertelności dzieci z powodu niedożywienia i braku leków. Obok „solidarnych garnków” Caritas organizuje też „solidarne apteki”. Ludzie przynoszą do nich lekarstwa, których nie wykorzystali, aby pomóc innym. Ponad połowa Wenezuelczyków cierpi z powodu chronicznego niedożywienia. Do wielu gospodarstw domowych nie dociera nawet bieżąca woda. „Czasu tak wielkiego głodu ten kraj nie pamięta” – podkreśla kard. Porras wskazując, że mimo to prezydent Maduro wciąż blokuje dostawy pomocy humanitarnej z zagranicy.
„Z entuzjazmem potwierdzamy głęboką jedność z Ojcem Świętym".
Tak uważa o. Gianfranco Casagrande, kustosz relikwii świętego biskupa Hippony.
Abp Timothy Broglio, przewodniczący Konferencji Episkopatu USA o wyborze nowego papieża.