Cnota jest pośrodku – mawiają teologowie. I mają rację.
Do postulatów ekologów (no, może dokładniej: tak zwanych ekologów) podchodzę z dużą dozą ostrożności. Zbyt często już widziałem, do jakich absurdów prowadziła ich realizacja. Ot, choćby taka ochrona gatunków przez usunięcie z danego środowiska człowieka i jego gospodarczych zwierząt. I na górskich halach i na podmokłych łąkach niżu szybko okazywało się, że to prosta droga do zaniku unikalnych siedlisk. Widziałem w parkach narodowych karanie mandatami za pójście ścieżką na skróty czy zrywanie jagód przy jednoczesnym realizowaniu „racjonalnej gospodarki” polegającej na wycinaniu pięknych starych drzew tudzież urządzaniu polowań na „zbyt liczne” w parku zwierzęta. Dlatego z pewną nieufnością zacząłem czytać opublikowane niedawno orędzia papieża Franciszka na Wielki Post dotyczące relacji człowieka do przyrodniczego środowiska. Niepotrzebnie. To naprawdę mądry tekst. Moim zdaniem sięgający do sedna tego, o co w ochronie środowiska powinno chodzić.
Czytamy tam między innymi: „Kiedy zostaje odrzucone prawo Boże, prawo miłości, wtedy potwierdza się prawo panowania silniejszego nad słabszym. Grzech, który mieszka w sercu człowieka (por. Mk 7,20-23) - i objawia się jako chciwość, pragnienie nadmiernego dobrobytu, brak zainteresowania dobrem innych, a często także własnym - prowadzi do wykorzystywania stworzenia, osób i środowiska zgodnie z tą niezaspokojoną żądzą, która każde pragnienie uważa za prawo, a która prędzej czy później doprowadzi do zniszczenia nawet tych, którzy są przez nią zdominowani”.
Zastanawiałem się jakie zdaniem ekologów „grzechy” ja w tym względzie popełniam? W czym przejawiają się moja chciwość, pragnienie nadmiernego dobrobytu czy brak zainteresowania dobrem innych? Moim największym grzechem w tej dziedzinie jest chyba to, że żyję w takim a nie innym społeczeństwie i korzystam z dóbr, które mi daje. Jem zwierzęta, jem plony roli, która została wydarta "naturalnemu środowisku". Zmywam po jedzeniu i wydalam po nim. Gdy nadchodzą chłody ogrzewam mieszkanie (ale nie chłodzę go, gdy nadchodzą upały), ubieram się w ubrania, których produkcja pewnie też szkodzi środowisku. Co gorsza, kiedy robi się dziura nie ceruję, tylko wyrzucam – strasznie marnotrawię. Mimo posiadanie lodówki (ach to zużycie prądu) czasem marnotrawię jedzenie pocieszając się, że przecież dzięki temu rolnik więcej zarobił, a my możemy sobie pozwolić na nadwyżkę produkcji jedzenia, co w sytuacji jakiegoś nieurodzaju może nas uchronić od głodu. Do tego produkuję mnóstwo śmieci – wiadomo, różne opakowania – jeżdżę samochodem, a czasem nocami chodzę po zupełnie niepotrzebnie oświetlanych ulicach. Czy korzystam za bardzo?
Przepraszam, nie stać mnie na to by odciąć się od społeczeństwa. Na przykład kupić kawał ziemi i prowadzić życie zbieracza. Aż tak bogaty (!) nie jestem. Dlatego nie czuję się przez Papieża skarcony. Jasne, to i owo mógłbym w swoim korzystaniu z dóbr przyrody poprawić, ale myślę, że nie mnie, nie nas miał Franciszek na myśli pisząc swoje orędzie. A co?
Ciekawą myśl przed zbliżającym się synodem dotyczącym Amazonii wyraził peruwiański duchowny kard. Pedro Ricardo Barreto Jimeno SJ: „Zbyt wiele osób myśli, że rdzenni mieszkańcy Amazonii, to dzicy, którzy niczego nie mogą nas nauczyć. Tymczasem jeden z rdzennych mieszkańców Amazonii powiedział mi, że dzikimy są ci, którzy noszą garnitury i krawaty i posiadają pieniądze nie tylko dlatego, że nieracjonalnie eksploatują naturalne zasoby, ale też dlatego, że wyrzucają rdzennych mieszkańców z ich terytoriów i pozwalają by byli oni atakowani przez osoby z zewnątrz jedynie dla pieniędzy".
Tak, to o takie przypadki papieżowi chodzi. Nie tylko w Amazonii. W każdym miejscu świata, gdzie „chciwość, pragnienie nadmiernego dobrobytu czy brak zainteresowania dobrem innych” wyrażają się w zawłaszczania wspólnego dobra jakim jest środowisko i eksploatacji w taki sposób, że dla innych już nic albo niewiele zostaje. Trudno nie zauważyć, że to słuszne podejście do sprawy. Jak najbardziej zgodne z Bożym prawem, z Jego zamysłem, by człowiek był mądrym gospodarzem świata.
Bardzo potrzeba nam w spojrzeniu na sprawy ochrony środowiska takiej właśnie teologicznej perspektywy. By znaleźć drogę rozsądku między skrajnościami wyzysku środowiska i oddawania mu boskiej czci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.