O życiowym przewrocie kopernikańskim, Ruchu, który jest rzeką, i w którym wszystko, co najlepsze, się zdarza, oraz o spotkaniach z ludźmi na kształt lectio divina mówi ks. Grzegorz Gołąb, wieloletni diecezjalny moderator oazy.
Czy w oazie znalazł Ksiądz swoje powołanie, czy ono tam się rozwinęło?
Bardzo ważnym przeżyciem rekolekcji pierwszego stopnia jest czwarty dzień, w którym uczestnicy przyjmują Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Przeżyłem go w 1983 roku w Czarnej Górze.
Od siódmej klasy szkoły podstawowej modliłem się o dobrą żonę. Kiedy wyjeżdżałem na oazy, byłem przekonany, że moim powołaniem jest życie małżeńskie. Powołanie kapłańskie przyszło trochę znienacka. Choć, jak potem zauważyłem, można je było wcześniej odczytać, bo Bóg dawał znaki, ale ja wtedy tak tego nie widziałem. Miałem nawet dziewczynę i plany... Kiedy wróciłem z drugiego stopnia rekolekcji, zacząłem zastanawiać się, co chcę naprawdę robić. I wtedy przyszła myśl o kapłaństwie. Wcześniej nie zastanawiałem się, skąd się biorą księża. Oczywistym było, że są. Ksiądz wikariusz opowiedział mi o seminarium. Przez trzy dni załatwiałem wszystkie formalności. Pieczęcią było spotkanie z księdzem proboszczem. Kiedy powiedziałem mu o chęci wstąpienia do seminarium i poprosiłem, by przygotował mi opinię, zabrał mnie do kancelarii i z szuflady wyjął gotowy tekst, który napisał kilka miesięcy wcześniej. Było to dla mnie ważne potwierdzenie.
Potem niezwykłym doświadczeniem okazały się wyjazdy na oazę, gdzie jako kleryk słuchałem osób świeckich. Wpłynęło to bardzo na moją przyszłość kapłańską, bo każdy człowiek był dla mnie bratem i siostrą, dopiero potem świeckim, duchownym. W Ruchu uczyłem się Kościoła i służby. Pierwsze Msze św. prymicyjne w większości skierowane były do Ruchu. Z tym doświadczeniem szedłem do kapłaństwa. W pierwszej parafii, w Kozłowie Biskupim, założyłem grupę oazową. Byłem bardzo gorliwy, ledwo to znieśli, ale wspólnota przetrwała, wspieramy się.
Czy założenia ks. Blachnickiego miały wpływ na Księdza życie i styl uprawiania duszpasterstwa?
O ks. Blachnickim dużo wiedziałem, ale na początku jego posługę odczytywałem przez oazę, rekolekcje. Ten styl najbardziej mi odpowiadał. Nie znałem go z nauczania, ale z praktyki duszpasterskiej. On otworzył mi tę przestrzeń Kościoła, niesamowicie pociągającą. Do dziś mam to ciągle w sercu. To, co ks. Blachnicki uczynił, jak sam mówił, za wylaniem Ducha Świętego, było niesamowitym obszarem realizacji sakramentu kapłaństwa i zachęciło mnie do poznawania go. Kiedy w 1997 roku zostałem moderatorem i pojechałem na podsumowanie oazy do Krościenka, doświadczyłem powszechności Kościoła. To bardzo poszerzyło moje serce. Wróciłem z ogromnym skarbem − świadectwem o Kościele powszechnym. Spotkanie z moderatorami z całej Polski i innych państw było czymś niesamowitym. To kolejny dar od ks. Blachnickiego. Do dziś te spotkania są dla mnie bardzo ważne.
Co na przestrzeni tych 21 lat było dla Księdza najbardziej zaskakujące, za co chciałby Ksiądz powiedzieć Bogu i ludziom: dziękuję?
By odpowiedzieć na to pytanie, również posłużę się zdaniem z testamentu ks. Blachnickiego. Otóż ks. Franciszek napisał: „Ile ja przez tę wspólnotę otrzymywałem łask, pomocy, wsparcia, pociechy i radości”. Można to zdanie potraktować jako klucz do całości posługi w ruchu. Do posługi, która się nie skończyła. Ona dalej trwa. Ruch, to taka główna rzeka mojego życia, gdzie wszystko, co najlepsze, się zdarza; ta rzeka ma bardzo wiele odpływów i bardzo wiele dopływów. Wprowadza mnie na zupełnie nowe przestrzenie. Te 21 lat to przede wszystkim ogrom spotkań z ludźmi. Jeżeli potraktujemy drugiego człowieka jako fragment Ewangelii, którą Bóg przysyła do nas, to każde spotkanie jest jak lectio divina. Zawsze fascynowały mnie spotkania, kiedy mogłem poznać część historii życia innych osób. Ta „Biblia w obrazach życia” jest dla mnie najcenniejsza. Oaza dawała i daje tę przestrzeń bliskości. W latach 90. Ruch tworzyła przede wszystkim młodzież, później akcent zaczął przesuwać się na rodzinę. Na początku, kiedy zostałem moderatorem w diecezji, czułem napięcie podczas spotkań z rodzinami, a teraz, po kilkunastu latach, Domowy Kościół to główne miejsce posługi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.