Lu Zhengxiang, dyplomata, a później zakonnik i kapłan, jako pierwszy starał się doprowadzić do nawiązania stosunków dyplomatycznych Republiki Chin z Watykanem.
Lu Zhengxianga bez wahania można nazwać najbardziej wpływowym chińskim katolikiem w czasach istnienia tam republiki w latach 1911–1949. W późnym okresie cesarskich rządów, a następnie republiki, Chiny przeżywały burzliwy okres naznaczony powstaniami, agresją zewnętrzną i walkami o władzę. Był to również czas poważnych zmian społecznych.
Doskonale wykształcony fachowiec
Przyszły dyplomata, dwukrotny premier i zakonnik urodził się w 1871 roku w protestanckiej rodzinie. Ojciec Lu był świeckim katechetą protestanckiej misji w Szanghaju. Lu, obdarzony wybitnymi zdolnościami językowymi, nie podjął nauki w konfucjańskiej akademii, jak nakazywała tradycja. Studiował w Szkole Języków Obcych i szkole dla tłumaczy przy cesarskim ministerstwie spraw zagranicznych. Specjalizował się we francuskim, który w tych latach był językiem dyplomacji. Został tłumaczem ambasady w Petersburgu, gdzie biegle opanował rosyjski. W stolicy Rosji poznał katoliczkę Bertę Bovy, pochodzącą z wojskowej rodziny. Berta uczyła w Petersburgu francuskiego. W 1899 roku Berta i Lu wzięli ślub.
Wkrótce Lu został dyplomatą. Był negocjatorem uprzejmym i skłonnym do kompromisu, ale w razie potrzeby potrafił reagować zdecydowanie. Wykazał to w czasie trudnych rozmów z Holendrami, od których domagał się zgody na ustanowienie konsulatu w ich koloniach zamorskich. Konsulat miał zajmować się sprawami przebywających tam Chińczyków. Sukces rozmów sprawił, że jego kariera nabrała przyspieszenia. Powierzono mu stanowisko ambasadora w Rosji. Był to już jednak schyłek rządów cesarskiej dynastii Qing. Z chwilą upadku cesarstwa i powstania republiki objął tekę ministra spraw zagranicznych, wprowadzając nowoczesne standardy funkcjonowania ministerstwa. Doskonała znajomość francuskiego ułatwiała mu kontakty z dyplomatami innych krajów. John Foster Dulles, doradca delegacji amerykańskiej na paryską konferencję pokojową, określał go jako „doskonale wykształconego fachowca”. Pomagały mu również znajomości żony wśród belgijskiej elity, włącznie z rodziną królewską.
Później, co prawda na krótko, dwukrotnie powierzono mu urząd premiera Chin. Po odwołaniu z urzędu znowu został szefem chińskiego MSZ, tym razem w niesłychanie trudnej dla kraju sytuacji. W 1914 roku Japończycy zdobyli miasto Qingdao znajdujące się w południowej części półwyspu Szantung. Miasto zostało wcześniej wydzierżawione Niemcom, stając się ich bazą morską na Dalekim Wschodzie. Chińczycy spodziewali się, że traktat wersalski przywróci im suwerenną władzę nad prowincją. Tym bardziej że rząd Chin stał po stronie aliantów i wypowiedział wojnę Cesarstwu Niemieckiemu. W kraju wybuchło oburzenie, kiedy okazało się, że wszystkie koncesje oddano Japonii. Delegacji chińskiej przewodził właśnie Lu Zhengxiang, który ostatecznie traktatu nie podpisał. W tej sytuacji Chiny, jako jedyne państwo, formalnie znajdowało się w stanie wojny z Niemcami aż do 1921 roku, kiedy zawarto traktat przywracający stan pokoju. Udział w paryskiej konferencji pokojowej był ostatnim ważnym wydarzeniem w jego karierze dyplomatycznej, chociaż na początku lat 20. XX w. został posłem Chin przy Lidze Narodów w Genewie. To był już koniec jego dyplomatycznej kariery.
Zniknęła ostatnia granica
Chociaż był politykiem, miał do tej profesji ambiwalentny stosunek. Uważał, że świat polityki jest niebezpieczny i niestabilny. Była dla niego dżunglą, której należy unikać na rzecz bardziej spokojnych zajęć. Długo się jednak nie wycofywał, bo nie chciał, by przepadły zapoczątkowane przez niego zmiany w państwie. Fakt, że poślubił Bertę Bovy, cudzoziemkę, i dążył do wprowadzenia reform w europejskim stylu, nie przysparzał mu sympatii wśród innych chińskich dyplomatów. Do porzucenia polityki przyczyniła się również ciężka choroba żony.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).