W większości to młode kobiety, które wyjechały do opieki nad dziećmi i osobami starszymi.
Tysiące dziewczyn, opuszczających Indonezję i Timor Wschodni w poszukiwaniu pracy za granicą, padają łatwym łupem handlarzy ludźmi, a wiele z nich ginie. Według Indonezyjskiej Narodowej Agencji Opieki nad Migrantami od 2014 roku za granicą, głównie w Malezji, straciło życie lub zaginęło ponad 2014 obywateli Indonezji. W większości to młode kobiety, które wyjechały do opieki nad dziećmi i osobami starszymi.
Statystyki Agencji nie dotyczą pracowników rekrutowanych nielegalnie, a którzy stanowią ok. 30 procent spośród 6,2 mln Indonezyjczyków pracujących za granicą. Część zaginionych i zamordowanych kobiet to katoliczki pochodzące m.in. z prowincji Małe Wyspy Sundajskie. 90 procent tamtejszych mieszkańców to chrześcijanie, którzy napłynęli tam m.in. z Moluków i Papui, wskutek zamieszek religijnych, do jakich dochodziło tam na początku tego wieku.
Losem zaginionych, zmarłych i zamordowanych katoliczek zajmuje się m.in. siostra Laurentyna, zwana także Sister Cargo (Siostra Ładunek), gdyż zawsze wychodzi na miejscowe lotnisko w Kupangu, gdy lądują tam samoloty z trumnami ze zmarłymi dziewczętami. Zakonnica modli się nad każdą z nich, a było ich już w tym roku 89. Według niej „przyczyną migracji jest oczywiście bieda”. Dziewczęta muszą nieraz przemierzać codziennie kilkanaście kilometrów do szkoły czy po wodę pitną. W niektórych wioskach nie ma elektryczności, samochodów. To tam właśnie zaglądają handlarze ludźmi, którzy kuszą młode osoby wysokimi zarobkami.Oferują np. 200 dolarów miesięcznie za pracę w Malezji, ale po roku dostają one jedynie 200 dolarów za całą wykonaną pracę. Dziewczęta bywają bite, a niekiedy nawet zabijane. Niedawno w Malezji rozpoczął się proces w sprawie pobicia służącej o imieniu Adelina, która w wyniku ran zadanych jej przez pracodawczynię zmarła w szpitalu.
O podobnych wypadkach opowiada też ksiądz Maximus Amfotis z Oe’Ekam. „Często słyszę o tych, którzy wyjechali do pracy za granicę i po których przepadł wszelki ślad. Dwa tygodnie temu mieliśmy kolejny taki przypadek tajemniczego zaginięcia. Nie wiem, jak rozwiązać ten problem. Grozi nam zagłada całego pokolenia” – mówi przerażony kapłan.
Jedyną rzeczą, którą duchowni mogą zrobić w tej sytuacji, jest pomaganie rodzinom w składaniu na policji powiadomień i danych o zaginionych. Dzięki takim działaniom niekiedy przed sądem stają winni zabójstw lub oszustw na młodych migrantkach.
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.