– Nie znam ani jednej osoby wierzącej – mówi Tomek z Berlina. Podczas Kongresu Młodzieży Polonijnej razem z 250 młodymi Polakami z zagranicy zastanawiał się, co oznacza bycie chrześcijaninem w środowisku polonijnym.
Wczoraj niejeden raz płakałam, bo mieliśmy konferencję, która bardzo zaległa mi w duszy – mówi 16-letnia Jana Swetiliskawa z Mińska. O tym, że jedzie na Kongres Młodzieży Polonijnej, dowiedziała się kilka dni przed rozpoczęciem wydarzenia. Jak się okazało na miejscu, spotkanie nie polegało na zatańczeniu poloneza i spotkaniu z oficjelami. Uczestnicy Kongresu mieli okazję przyjrzeć się swojej relacji z Bogiem.
Bolesne wyzwolenie
Pytani, co ich dotknęło, uczestnicy Kongresu zgodnie odpowiadają: konferencja o relacjach rodzinnych. Wielu z nich słuchało jej ze łzami w oczach. – Mieliśmy dzielić się swoim doświadczeniem – opowiada Jana. – To trochę bolało. – To rzeczywiście był dzień rozprawy ze swoimi lękami, krzywdami – uważa Tomek z Berlina, na co dzień słuchacz studiów biznesowych.
18-letnia Ewa z New Jersey przyznaje, że trochę zdziwił ją taki przebieg spotkania. – To było potrzebne, żeby popatrzeć w głąb siebie i zastanowić się nad tym, co to jest dla nas wiara, co to jest dla nas Polska.
Biskup Wiesław Lechowicz, delegat KEP ds. duszpasterstwa emigracji polskiej, który uczestniczył w kongresie, przyznaje, że zjazd młodych polonusów planowano w taki sposób, żeby nie był fajerwerkiem, o którym uczestnicy szybko zapomną. – Chodzi o to, żebyśmy byli formowani, dojrzali w wierze, a dzięki temu mogli dzielić się wiarą – tłumaczy duszpasterz Polonii. – Bez odkrycia, kim jest dla mnie Pan Bóg, kim ja jestem dla Niego, kim jestem we wspólnocie Kościoła, nie będzie można mówić o ewangelizacji. Dlatego na początku kongresu sięgnęliśmy do korzeni tego, z czego wiele osób nie zdaje sobie sprawy, a co decyduje o naszej relacji do Boga i do człowieka. Stanięcie w prawdzie, nawet jeśli to prawda bolesna, jest wyzwoleniem.
Co robisz w niedzielę?
Biskup Lechowicz brał udział w wydarzeniach Kongresu, w tym w pracy młodzieży w grupach. Uczestnicy zastanawiali się, jakie przesłanie wynika z życia różnych świętych. W ten sposób próbowali odgadnąć, jaki plan ma Bóg wobec nich samych.
– Chcemy, żeby pierwszym celem tego kongresu było rozpoznanie swojego powołania. Powołania ogólnego, wynikającego z tego, że jesteśmy chrześcijanami, ale chodzi też o pomoc w rozeznaniu konkretnego powołania życiowego – tłumaczy bp Lechowicz. – Jednocześnie zastanawiamy się nad tym, w jaki sposób powołanie chrześcijańskie możemy realizować w miejscach, w których się znajdujemy. Środowisko, w którym żyją nasi rodacy, często nie ma wiele wspólnego z religią, a na pewno z chrześcijaństwem.
Niektórzy z młodych kongresowiczów przyznają, że tak właśnie jest. – Nie znam ani jednej osoby wierzącej poza tymi, których poznałem bezpośrednio w kościele – mówi Tomek. – Mieszkam w Berlinie, tam prędzej zna się muzułmanów.
Maria, studentka z Lyonu, dodaje, że i we Francji religijność zanika. Są parafie, do których chodzą młodzi ludzie, ale dla wielu to nie do pomyślenia. – Znajomi z uniwersytetu często pytali mnie: co robisz w weekend? Odpowiadam, że rano w niedzielę idę do kościoła. Dopytują: ale w każdą? – mówi Maria.
Podobnymi doświadczeniami dzielono się podczas panelu poświęconego głoszeniu Chrystusa w swoich środowiskach. Z odrzuceniem albo przynajmniej zdziwieniem spotykali się chrześcijanie mieszkający w Norwegii czy USA. Dziewczyna pracująca w szpitalu w Niemczech opowiedziała o sytuacji, kiedy pocieszeniem dla jednego z pacjentów było to, że po prostu przyznała się do wiary. Polka z Ukrainy mówiła z kolei, że jej rodzice i dziadkowie wiele wycierpieli, nie chcąc wyprzeć się wiary. Ona sama jest jedną z niewielu katoliczek w swoim środowisku. Kiedy przyjechała na studia do Polski, okazało się, że i tu zdziwienie znajomych budzi to, że młody człowiek co niedzielę idzie do kościoła.
Coś z ojca i z matki
Wśród kongresowiczów są ludzie zaangażowani w życie lokalnych parafii w swoich krajach, ale wielu jest związanych z duszpasterstwem polskojęzycznym. Zdaniem Dominika ze zgromadzenia chrystusowców, kleryka towarzyszącego grupie z Niemiec, Polacy za granicą powinni pamiętać o swoim pochodzeniu i jednocześnie być w łączności z miejscową wspólnotą. – W moim zgromadzeniu zawsze powtarzamy, że musimy bronić naszej polskiej tożsamości i wracać do naszych korzeni, bo to nas buduje – wyjaśnia kleryk. – Mimo to powinniśmy budować więź z lokalnym Kościołem, angażować się w środowisku, w którym żyjemy. Nie powinniśmy myśleć, że jesteśmy nie wiadomo kim, bo jesteśmy Polakami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.