Polak czy katolik?

Jakub Jałowiczor

publikacja 06.09.2018 05:45

– Nie znam ani jednej osoby wierzącej – mówi Tomek z Berlina. Podczas Kongresu Młodzieży Polonijnej razem z 250 młodymi Polakami z zagranicy zastanawiał się, co oznacza bycie chrześcijaninem w środowisku polonijnym.

Maria z Lyonu i Tomek z Berlina mają wśród znajomych niewielu katolików. jakub jałowiczor /foto gość Maria z Lyonu i Tomek z Berlina mają wśród znajomych niewielu katolików.

Wczoraj niejeden raz płakałam, bo mieliśmy konferencję, która bardzo zaległa mi w duszy – mówi 16-letnia Jana Swetiliskawa z Mińska. O tym, że jedzie na Kongres Młodzieży Polonijnej, dowiedziała się kilka dni przed rozpoczęciem wydarzenia. Jak się okazało na miejscu, spotkanie nie polegało na zatańczeniu poloneza i spotkaniu z oficjelami. Uczestnicy Kongresu mieli okazję przyjrzeć się swojej relacji z Bogiem.

Bolesne wyzwolenie

Pytani, co ich dotknęło, uczestnicy Kongresu zgodnie odpowiadają: konferencja o relacjach rodzinnych. Wielu z nich słuchało jej ze łzami w oczach. – Mieliśmy dzielić się swoim doświadczeniem – opowiada Jana. – To trochę bolało. – To rzeczywiście był dzień rozprawy ze swoimi lękami, krzywdami – uważa Tomek z Berlina, na co dzień słuchacz studiów biznesowych.

18-letnia Ewa z New Jersey przyznaje, że trochę zdziwił ją taki przebieg spotkania. – To było potrzebne, żeby popatrzeć w głąb siebie i zastanowić się nad tym, co to jest dla nas wiara, co to jest dla nas Polska.

Biskup Wiesław Lechowicz, delegat KEP ds. duszpasterstwa emigracji polskiej, który uczestniczył w kongresie, przyznaje, że zjazd młodych polonusów planowano w taki sposób, żeby nie był fajerwerkiem, o którym uczestnicy szybko zapomną. – Chodzi o to, żebyśmy byli formowani, dojrzali w wierze, a dzięki temu mogli dzielić się wiarą – tłumaczy duszpasterz Polonii. – Bez odkrycia, kim jest dla mnie Pan Bóg, kim ja jestem dla Niego, kim jestem we wspólnocie Kościoła, nie będzie można mówić o ewangelizacji. Dlatego na początku kongresu sięgnęliśmy do korzeni tego, z czego wiele osób nie zdaje sobie sprawy, a co decyduje o naszej relacji do Boga i do człowieka. Stanięcie w prawdzie, nawet jeśli to prawda bolesna, jest wyzwoleniem.

Co robisz w niedzielę?

Biskup Lechowicz brał udział w wydarzeniach Kongresu, w tym w pracy młodzieży w grupach. Uczestnicy zastanawiali się, jakie przesłanie wynika z życia różnych świętych. W ten sposób próbowali odgadnąć, jaki plan ma Bóg wobec nich samych.

– Chcemy, żeby pierwszym celem tego kongresu było rozpoznanie swojego powołania. Powołania ogólnego, wynikającego z tego, że jesteśmy chrześcijanami, ale chodzi też o pomoc w rozeznaniu konkretnego powołania życiowego – tłumaczy bp Lechowicz. – Jednocześnie zastanawiamy się nad tym, w jaki sposób powołanie chrześcijańskie możemy realizować w miejscach, w których się znajdujemy. Środowisko, w którym żyją nasi rodacy, często nie ma wiele wspólnego z religią, a na pewno z chrześcijaństwem.

Niektórzy z młodych kongresowiczów przyznają, że tak właśnie jest. – Nie znam ani jednej osoby wierzącej poza tymi, których poznałem bezpośrednio w kościele – mówi Tomek. – Mieszkam w Berlinie, tam prędzej zna się muzułmanów.

Maria, studentka z Lyonu, dodaje, że i we Francji religijność zanika. Są parafie, do których chodzą młodzi ludzie, ale dla wielu to nie do pomyślenia. – Znajomi z uniwersytetu często pytali mnie: co robisz w weekend? Odpowiadam, że rano w niedzielę idę do kościoła. Dopytują: ale w każdą? – mówi Maria.

Podobnymi doświadczeniami dzielono się podczas panelu poświęconego głoszeniu Chrystusa w swoich środowiskach. Z odrzuceniem albo przynajmniej zdziwieniem spotykali się chrześcijanie mieszkający w Norwegii czy USA. Dziewczyna pracująca w szpitalu w Niemczech opowiedziała o sytuacji, kiedy pocieszeniem dla jednego z pacjentów było to, że po prostu przyznała się do wiary. Polka z Ukrainy mówiła z kolei, że jej rodzice i dziadkowie wiele wycierpieli, nie chcąc wyprzeć się wiary. Ona sama jest jedną z niewielu katoliczek w swoim środowisku. Kiedy przyjechała na studia do Polski, okazało się, że i tu zdziwienie znajomych budzi to, że młody człowiek co niedzielę idzie do kościoła.

Coś z ojca i z matki

Wśród kongresowiczów są ludzie zaangażowani w życie lokalnych parafii w swoich krajach, ale wielu jest związanych z duszpasterstwem polskojęzycznym. Zdaniem Dominika ze zgromadzenia chrystusowców, kleryka towarzyszącego grupie z Niemiec, Polacy za granicą powinni pamiętać o swoim pochodzeniu i jednocześnie być w łączności z miejscową wspólnotą. – W moim zgromadzeniu zawsze powtarzamy, że musimy bronić naszej polskiej tożsamości i wracać do naszych korzeni, bo to nas buduje – wyjaśnia kleryk. – Mimo to powinniśmy budować więź z lokalnym Kościołem, angażować się w środowisku, w którym żyjemy. Nie powinniśmy myśleć, że jesteśmy nie wiadomo kim, bo jesteśmy Polakami.

Podobnego zdania jest bp Wiesław Lechowicz. – Nakaz patriotyzmu zawiera się w przykazaniu czwartym, bo ojczyzna ma w sobie coś z ojca i z matki. Jesteśmy kształtowani przez tradycję, kulturę, język, środowisko, w którym wzrastaliśmy i w którym wzrastali nasi przodkowie. Jednocześnie jako katolicy jesteśmy częścią Kościoła powszechnego, stąd konieczność integracji i dawania świadectwa nie tylko w stosunku do naszych rodaków – mówi duszpasterz.

Od Chicago do Tobolska

Kongres Młodzieży Polonijnej odbył się po raz drugi. Pierwsza edycja miała miejsce tuż przed krakowskimi Światowymi Dniami Młodzieży. Do domu rekolekcyjnego w Lesie Bielańskim w Warszawie przyjechało wówczas 350 młodych Polaków mieszkających na stałe za granicą. W tegorocznym Kongresie wzięło udział 250 osób. Największe grupy, liczące 20 członków, przyjechały z Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Białorusi. Duże były grupy z Ukrainy i Grecji. Po jednej osobie przybyło z Uzbekistanu i Kazachstanu. Byli też Polacy z Brazylii i Paragwaju. Jednych delegowały polskie organizacje, inni zgłosili się sami, zachęceni przez uczestników pierwszego Kongresu. – W 2016 r. mieliśmy 4 osoby z Grecji. W tym roku wszyscy przyjechali jeszcze raz i namówili 9 kolejnych osób – mówi Łukasz Brodzik z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, rzecznik przedsięwzięcia.

Przez 9 dni młodzi Polacy uczestniczyli w konferencjach, modlitwach uwielbienia, adoracjach i warsztatach, podczas których mogli dzielić się świadectwem. Mocnym przeżyciem było uczestnictwo w obchodach rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. – Zawsze oglądam w telewizji relacje. Cieszę się, że tym razem mogę tu być nie tylko duchem, ale i ciałem – mówi Maria z Lyonu. Goście Kongresu wzięli też udział w rekonstrukcji wydarzeń z 1944 r. i śpiewaniu powstańczych piosenek.

Entuzjastycznie przyjęli też hip-hopowy koncert ks. Jakuba Bartczaka. Widzowie tańczyli i rapowali na scenie razem z artystą. Mieli ponadto okazję poznać mieszkańców Warszawy – podczas Kongresu gościli u rodzin z kilku okolicznych parafii.

Jak mówią organizatorzy spotkania, liczba osób polskiego pochodzenia mieszkających za granicą może sięgać nawet 20 milionów. Polakom żyjącym poza krajem posługuje 2 tys. polskich księży.

Biskup Lechowicz nie ma wątpliwości, że także Kongres będzie wsparciem dla wiary polonusów.

– Spotkanie w gronie kilkuset osób młodych, żyjących wiarą, entuzjastycznie nastawionych do Pana Jezusa, pełnych ideałów – to też dodaje siły i odwagi wielu osobom – zapewnia biskup.