Dwanaście miejsc, związanych z tragiczną historią katolików japońskich, którzy w czasie trwających ponad 250 lat prześladowań w ukryciu zachowali wiarę, zostało wpisanych na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Te miejsca symbolizują niezłomność katolików wobec przerażającego terroru. Przypominają niechlubną kartę historii Japonii, czyli krwawe prześladowania z lat 1597–1873 – mówi „Gościowi” Dorota Hałasa, dziennikarka od 25 lat mieszkająca w Kraju Kwitnącej Wiśni, współautorka m.in. książki „Chrystus w kraju samurajów”. – Trudno sobie wyobrazić, jak wiara przetrwała w Japonii, skoro w tym czasie nie było tam ani jednego księdza, poza udzielanym w ukryciu przez świeckich chrztu nie sprawowano sakramentów, nie było kościołów i wielu ludzi nigdy nie widziało krzyża. Panował za to represyjny system kontroli i donosicielstwa – podkreśla. By uświadomić sobie martyrologię japońskiego Kościoła, wystarczy wspomnieć, że ma on porównywalną z Polską liczbę błogosławionych i świętych. Wszyscy to męczennicy, nie ma wśród nich wyznawców.
– Wpisanie miejsc męczeństwa japońskich katolików na listę UNESCO odbiło się dość szerokim echem w Japonii. Dla chrześcijan to dowartościowanie i potwierdzenie istnienia chrześcijaństwa na ziemi japońskiej. Jest to też okazja do pokazania dziedzictwa kulturowego, które wnieśli misjonarze, a zaadaptowali do życia Japończycy. Zwykle chrześcijaństwo było traktowane raczej jako element obcy w społeczeństwie, które uważa się za buddyjskie i szintoistyczne. Obecnie dziedzictwo kultury chrześcijańskiej budzi u Japończyków ciekawość i uznanie, chociaż niekoniecznie zachęca to do konwersji – mówi ks. Albin Długosz, od 24 lat pracujący w Japonii.
Pierwsi męczennicy
Historia wiary katolickiej w Japonii sięga roku 1549, kiedy współzałożyciel Towarzystwa Jezusowego św. Franciszek Ksawery rozpoczął ewangelizację Kraju Kwitnącej Wiśni. W ciągu niecałych 50 lat Chrystus znalazł tam setki tysięcy wyznawców. Ewangelizacja spotkała się z niechęcią ze strony dyktatorów przejmujących władzę w Japonii w końcu XVI w. Z raportów jezuitów wynika, że gdy rozpoczęły się prześladowania, ochrzczonych było ponad 700 tys. mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. Kres ewangelizacji położyły okrutne prześladowania. Najpierw w całym kraju zostały poustawiane tablice z dekretem zakazującym szerzenia chrześcijaństwa, które zostało uznane za „złą religię”, i nakazującym misjonarzom opuszczenie Japonii w ciągu 20 dni. Następnie rozpoczęły się represje. Ówczesny władca Hideyoshi nakazał sporządzić listę najbardziej znanych chrześcijan, obciąć im uszy oraz nos i oprowadzić po ulicach Kioto, ówczesnej stolicy Japonii. Po czym piechotą musieli oni przejść 800 km do Nagasaki, gdzie przywiązano ich łańcuchami do krzyża, a serca przebito włóczniami. Był rok 1597. To było pierwszych 26 japońskich męczenników. Ich ciała zostały na wzgórzu przez 6 miesięcy, aż hiszpańscy żeglarze zabrali je do Manili.
W 1614 r. całkowicie zakazano w Japonii wyznawania chrześcijaństwa. Rządzący krajem szogunowie z rodu Tokugawa uznali, że w Japonii nie ma miejsca dla chrześcijaństwa, w którym widzieli zagrożenie dla swojej władzy. Co prawda nie zależało im na śmierci katolików, tylko na tym, by wyrzekli się swojej wiary. Dlatego okrutnie torturowano kapłanów i wiernych. – Gdy władze zobaczyły, że męczeństwo chrześcijan umacnia wiarę innych ludzi i że traktują oni ciała zabitych jak relikwie, zaczęli je palić, a prochy wysypywać do morza, by wszelki ślad po nich zaginął. Aby wierni bardziej cierpieli, pod palami, do których przykuwano ich łańcuchami, podkładano wolno tlącą się słomę. Niektórych męczono w ten sposób całymi miesiącami – opowiada Dorota Hałasa.
Władze wprowadziły też ceremonię „fumie” – obrazek do deptania. Były to drewniane lub żeliwne wizerunki przedstawiające najczęściej ukrzyżowanego Jezusa lub Matkę Boską, które wykorzystywane były do wykrywania ukrywających się chrześcijan. Wielu ludzi zginęło w straszliwych mękach, bo nie chciało podeptać świętego wizerunku. Śmierć w torturach poniosło w Japonii ok. 40 tys. katolików, którzy nie chcieli porzucić wiary.
Cud Orientu
Najbardziej znanym na liście UNESCO zabytkiem jest najstarszy kościół w Japonii, zwany Domem Bożym. W seminarium przy tym kościele pracował jako wykładowca filozofii św. Maksymilian Kolbe. – Kościół w Oura jest przedstawicielem francuskiego gotyku drewnianego. Szkielet wykonano z drewna, ściany wypełniono cegłą i zaprawą glinianą z pociętą słomą ryżową. Drewniane sklepienie kościoła przypomina rozpięte skrzydła nietoperza. Oryginalne, sprowadzone z Francji XIX-wieczne witraże chociaż w części zostały zniszczone podczas wybuchu bomby atomowej, dodają uroku wnętrzu kościoła. W jednym z bocznych ołtarzy znajduje się figura Maryi, zwana Matką Bożą od Odnalezienia Chrześcijan – opowiada ks. Długosz. – Był to już czas pewnej odwilży. Po wiekach izolacji Japonia zaczęła otwierać się na świat i przedsiębiorstwa handlowe wymogły na władzach m.in. to, że muszą powstać kościoły dla ich pracowników. Do kościołów mogli wchodzić jednak tylko cudzoziemcy. Strażnicy przy drzwiach pilnowali, by nie byli to Japończycy. Pewnego dnia do Oura przybyła grupka ukrytych katolików, znających proroctwo o zakończeniu prześladowań. Gdy straże poszły na obiad, weszli do świątyni. „Gdzie jest Santa Maria” – zapytali ks. Bernarda Petitjeana. Tak zaczęła się historia, która przyczyniła się do odzyskania wolności przez japońskich chrześcijan – mówi polski misjonarz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).