Wiara z ukrycia

Beata Zajączkowska

publikacja 30.08.2018 05:45

Dwanaście miejsc, związanych z tragiczną historią katolików japońskich, którzy w czasie trwających ponad 250 lat prześladowań w ukryciu zachowali wiarę, zostało wpisanych na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Pierwsi męczennicy japońscy zginęli w 1597 roku. Ich ciała zostały na wzgórzu przez 6 miesięcy, aż hiszpańscy żeglarze zabrali je do Manili. Mary Evans Picture Library /east news Pierwsi męczennicy japońscy zginęli w 1597 roku. Ich ciała zostały na wzgórzu przez 6 miesięcy, aż hiszpańscy żeglarze zabrali je do Manili.

Te miejsca symbolizują niezłomność katolików wobec przerażającego terroru. Przypominają niechlubną kartę historii Japonii, czyli krwawe prześladowania z lat 1597–1873 – mówi „Gościowi” Dorota Hałasa, dziennikarka od 25 lat mieszkająca w Kraju Kwitnącej Wiśni, współautorka m.in. książki „Chrystus w kraju samurajów”. – Trudno sobie wyobrazić, jak wiara przetrwała w Japonii, skoro w tym czasie nie było tam ani jednego księdza, poza udzielanym w ukryciu przez świeckich chrztu nie sprawowano sakramentów, nie było kościołów i wielu ludzi nigdy nie widziało krzyża. Panował za to represyjny system kontroli i donosicielstwa – podkreśla. By uświadomić sobie martyrologię japońskiego Kościoła, wystarczy wspomnieć, że ma on porównywalną z Polską liczbę błogosławionych i świętych. Wszyscy to męczennicy, nie ma wśród nich wyznawców.

– Wpisanie miejsc męczeństwa japońskich katolików na listę UNESCO odbiło się dość szerokim echem w Japonii. Dla chrześcijan to dowartościowanie i potwierdzenie istnienia chrześcijaństwa na ziemi japońskiej. Jest to też okazja do pokazania dziedzictwa kulturowego, które wnieśli misjonarze, a zaadaptowali do życia Japończycy. Zwykle chrześcijaństwo było traktowane raczej jako element obcy w społeczeństwie, które uważa się za buddyjskie i szintoistyczne. Obecnie dziedzictwo kultury chrześcijańskiej budzi u Japończyków ciekawość i uznanie, chociaż niekoniecznie zachęca to do konwersji – mówi ks. Albin Długosz, od 24 lat pracujący w Japonii.

Pierwsi męczennicy

Historia wiary katolickiej w Japonii sięga roku 1549, kiedy współzałożyciel Towarzystwa Jezusowego św. Franciszek Ksawery rozpoczął ewangelizację Kraju Kwitnącej Wiśni. W ciągu niecałych 50 lat Chrystus znalazł tam setki tysięcy wyznawców. Ewangelizacja spotkała się z niechęcią ze strony dyktatorów przejmujących władzę w Japonii w końcu XVI w. Z raportów jezuitów wynika, że gdy rozpoczęły się prześladowania, ochrzczonych było ponad 700 tys. mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. Kres ewangelizacji położyły okrutne prześladowania. Najpierw w całym kraju zostały poustawiane tablice z dekretem zakazującym szerzenia chrześcijaństwa, które zostało uznane za „złą religię”, i nakazującym misjonarzom opuszczenie Japonii w ciągu 20 dni. Następnie rozpoczęły się represje. Ówczesny władca Hideyoshi nakazał sporządzić listę najbardziej znanych chrześcijan, obciąć im uszy oraz nos i oprowadzić po ulicach Kioto, ówczesnej stolicy Japonii. Po czym piechotą musieli oni przejść 800 km do Nagasaki, gdzie przywiązano ich łańcuchami do krzyża, a serca przebito włóczniami. Był rok 1597. To było pierwszych 26 japońskich męczenników. Ich ciała zostały na wzgórzu przez 6 miesięcy, aż hiszpańscy żeglarze zabrali je do Manili.

W 1614 r. całkowicie zakazano w Japonii wyznawania chrześcijaństwa. Rządzący krajem szogunowie z rodu Tokugawa uznali, że w Japonii nie ma miejsca dla chrześcijaństwa, w którym widzieli zagrożenie dla swojej władzy. Co prawda nie zależało im na śmierci katolików, tylko na tym, by wyrzekli się swojej wiary. Dlatego okrutnie torturowano kapłanów i wiernych. – Gdy władze zobaczyły, że męczeństwo chrześcijan umacnia wiarę innych ludzi i że traktują oni ciała zabitych jak relikwie, zaczęli je palić, a prochy wysypywać do morza, by wszelki ślad po nich zaginął. Aby wierni bardziej cierpieli, pod palami, do których przykuwano ich łańcuchami, podkładano wolno tlącą się słomę. Niektórych męczono w ten sposób całymi miesiącami – opowiada Dorota Hałasa.

Władze wprowadziły też ceremonię „fumie” – obrazek do deptania. Były to drewniane lub żeliwne wizerunki przedstawiające najczęściej ukrzyżowanego Jezusa lub Matkę Boską, które wykorzystywane były do wykrywania ukrywających się chrześcijan. Wielu ludzi zginęło w straszliwych mękach, bo nie chciało podeptać świętego wizerunku. Śmierć w torturach poniosło w Japonii ok. 40 tys. katolików, którzy nie chcieli porzucić wiary.

Cud Orientu

Najbardziej znanym na liście UNESCO zabytkiem jest najstarszy kościół w Japonii, zwany Domem Bożym. W seminarium przy tym kościele pracował jako wykładowca filozofii św. Maksymilian Kolbe. – Kościół w Oura jest przedstawicielem francuskiego gotyku drewnianego. Szkielet wykonano z drewna, ściany wypełniono cegłą i zaprawą glinianą z pociętą słomą ryżową. Drewniane sklepienie kościoła przypomina rozpięte skrzydła nietoperza. Oryginalne, sprowadzone z Francji XIX-wieczne witraże chociaż w części zostały zniszczone podczas wybuchu bomby atomowej, dodają uroku wnętrzu kościoła. W jednym z bocznych ołtarzy znajduje się figura Maryi, zwana Matką Bożą od Odnalezienia Chrześcijan – opowiada ks. Długosz. – Był to już czas pewnej odwilży. Po wiekach izolacji Japonia zaczęła otwierać się na świat i przedsiębiorstwa handlowe wymogły na władzach m.in. to, że muszą powstać kościoły dla ich pracowników. Do kościołów mogli wchodzić jednak tylko cudzoziemcy. Strażnicy przy drzwiach pilnowali, by nie byli to Japończycy. Pewnego dnia do Oura przybyła grupka ukrytych katolików, znających proroctwo o zakończeniu prześladowań. Gdy straże poszły na obiad, weszli do świątyni. „Gdzie jest Santa Maria” – zapytali ks. Bernarda Petitjeana. Tak zaczęła się historia, która przyczyniła się do odzyskania wolności przez japońskich chrześcijan – mówi polski misjonarz.

Ujawnienie ukrytych chrześcijan papież Pius IX nazwał „cudem Orientu”, nikt bowiem nie wierzył w to, że po ponad 250 latach prześladowań w tym kraju mogli przetrwać katolicy. Kościół dedykowany został 26 świętym męczennikom japońskim. Główne drzwi zorientowane są na wzgórze Nishizaka, miejsce kaźni jego patronów i wielu innych chrześcijan. – Dla mnie bazylika w Oura jest w Japonii niczym bazylika na Lateranie w Rzymie – matką wszystkich kościołów. Tutaj na nowo narodził się japoński katolicyzm. Świadczy o tym, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego” – podkreśla ks. Długosz.

Ołtarz w miejscu kaźni

Wśród 12 miejsc związanych z historią chrześcijaństwa w Japonii na archipelagu Amakusa znalazła się również osada rybacka Sakitsu. Po ustaniu prześladowań wybudowano tam kościół. Według przekazu jego ołtarz główny stoi w miejscu, gdzie odbywało się ujawnianie chrześcijan przez ceremonię deptania obrazu. Na liście są też pozostałości po zamku Hara, w którym przez kilka miesięcy do 1638 r. broniło się ok. 30 tys. katolików z prowincji Nagasaki, którzy wywołali powstanie przeciwko władzom, zmuszającym ich do porzucenia wiary. Wszyscy powstańcy zostali zamordowani, zamek zburzono, a szczątki powstańców zasypano wraz z ruinami zamku. – Dziś rośnie tu trawa, z której wystają resztki fortyfikacji. Ustawiono tam krzyż i pomnik przywódcy powstania, 17-letniego Shiro Amakusy – opowiada Hałasa.

Innym bardzo ważnym miejscem, które trafiło na listę UNESCO, są kościoły wybudowane na wyspach archipelagu Goto. – Katolicy schronili się tam, licząc, że reżim ich nie dosięgnie. Stało się inaczej. Do małego pomieszczenia wtłoczono 200 osób. Wiele z nich sie udusiło. Był to największy pogrom na wyspach Goto – mówi Hałasa.

Z rodziny, która w ukryciu zachowała wiarę, pochodzi arcybiskup Nagasaki Joseph Mitsuaki Takami. Podkreśla on, że wpisanie na listę UNESCO miejsc związanych z 470-letnią historią katolicyzmu w Japonii to uznanie faktu antychrześcijańskich prześladowań, ale i wezwanie do ewangelizacji na wzór pierwszych męczenników.

Kościół mało atrakcyjny

Obecnie katolicy stanowią ok. 0,3 proc., a wszyscy chrześcijanie 0,5 proc. japońskiego społeczeństwa. Bardzo wielu katolików to cudzoziemcy, głównie z Filipin i Brazylii, którzy przyjechali do pracy. Kościół w Japonii, podobnie jak całe społeczeństwo, bardzo szybko się starzeje. Parafie wyludniają się, a tradycyjne duszpasterstwo staje się prawie niemożliwe. Kościół japoński to generalnie kościół kobiet. Mężczyzn jest mniej, mniej się angażują w działalność kościelną. – Dla Japończyków chrześcijaństwo z kilku względów nie jest atrakcyjne. Japończyk jest z natury synkretyczny. Uznaje przynajmniej dwie religie – buddyzm i szintoizm, ale nie wiadomo, co wyznaje. Z chrześcijaństwa lubi wybierać to, co mu się podoba. Pokutują historyczne uprzedzenia wobec tej religii, która jawi się Japończykom jako skomplikowany system, zbyt surowy i represyjny – podkreśla polski misjonarz.

A jakie znaczenie ma wpisanie miejsc związanych z chrześcijaństwem na listę UNESCO? Ks. Długosz uważa, że ma to pokazać współczesne oblicze Japonii jako kraju tolerancji, uznania dla innych wartości, zwłaszcza tych, które coś dodały do kultury japońskiej, oraz wrażliwości na nie. Może też odegrać rolę edukacyjną. – Istnieją nieśmiałe próby duchowego ożywienia japońskiego społeczeństwa. Pokazanie więc duchowego dziedzictwa chrześcijaństwa, obok duchowości szintoistycznej i buddyjskiej, w takiej właśnie formie jest pewną propozycją – mówi ks. Długosz. •