O rąbaniu drzewa, samotności i rozgryzaniu siebie samego z o. Przemysławem Ciesielskim rozmawia Marcin Jakimowicz
I zaskoczony człowiek dostrzega, że nie jest twardym lodem, tylko rozwodnioną letnią papką…
– Ale ta sytuacja pokazuje jak na dłoni, co w tobie siedzi. Dlaczego się modlisz? Bo zadzwonił dzwonek i nadchodzi pora jutrzni, czy chcesz naprawdę rozmawiać z Bogiem? Gdy odkrywasz w sobie nieciekawą rzeczywistość, pierwszy odruch jest taki, że chcesz uciec, zwiać od siebie jak najdalej.
A Ojcowie Pustyni mawiali: Masz problem? Nie wychodź ze swojej celi. Zostań, przeżyj to, czekaj, aż Bóg zainterweniuje.
– Człowiek nie wierzy już w to, że sam dla siebie jest darem i może odkryć w sobie mnóstwo sił, łask, energii. Nie musi szukać na zewnątrz. Z każdej strony słyszymy: „bądź sobą”...
Ale w marnym wydaniu: „Bądź sobą, wybierz Pepsi”. „Chcemy być sobą” – śpiewał Perfect…
– Tak, a z drugiej strony wchodzimy w popkulturę czy subkulturę i upodabniamy się do idoli. Prawdziwe bycie sobą zaczyna się od zrozumienia, że nie jestem drugim Davidem Beckhamem czy Tomem Cruisem. Nie umiem grać w piłkę jak tamten gość, nie jestem aktorem. Jestem niepowtarzalny. W małym skromniutkim pokoiku spotykałem codziennie swoje uczucia, emocje. Dotąd spychałem je na bok. Ważny był rozum, racjonalne myślenie. A uczucia?
Zastrzeżone dla kręgów charyzmatycznych… „Kto chce herbatę, ręka w dół”…
– Tak (śmiech). Tymczasem w samotności wychodzą z ciebie emocje, których w codziennej bieganinie nie dostrzegasz. Odkrywałem Pana Boga, który jest we mnie: w takim słabym, byle jakim, niepozbieranym człowieku. I chce przeze mnie działać: nie tylko dla innych, ale i dla mnie samego. Jest nie tylko w tym, co wzniosłe i piękne, ale i w tym, co słabe i poranione.
Zauważałem, że przez moje emocje i uczucia On też do mnie mówi. Coś mnie wkurza, cieszy, czegoś się boję – to również sygnały od Pana Boga. Emocje są jak kontrolka na desce rozdzielczej samochodu. Zapala się lampka, a to znaczy, że coś niedobrego dzieje się w silniku, a my, zamiast zatrzymać się i otworzyć maskę, najchętniej rozwalilibyśmy tę wkurzającą, pulsującą lampkę. To pułapka. Tłamsimy uczucia, które mogą nam sporo o nas powiedzieć.