Nie szła mu nauka, wyleciał nawet ze szkoły, a później został cenionym nauczycielem. Chciał zreformować swój zakon, ale bracia okrzyknęli go wichrzycielem, a nawet wsadzili do więzienia. Polski błogosławiony nie pasuje do łzawych, cukierkowych żywotów świętych.
W lipcu 1654 r. rozpoczął nowicjat. Wokół szalała wojenna zawierucha. Uroczysta profesja odbyła się w czasie potopu szwedzkiego. Warszawa padła, cały kraj stanął w ogniu. Papczyński został nauczycielem retoryki. W 1661 r. wyświęcony na kapłana, przyjął imię Stanisław. Odtąd przez lata obowiązki kapłańskie dzielił z pracą naukową. Już niebawem ludzi zachwyciła pasja, z jaką głosił Ewangelię. Jego sława rozeszła się tak szybko, że wnet do jego konfesjonału zaczęły się ustawiać kolejki. U kratek klękali biskupi i senatorowie, a nawet Jan III Sobieski. Podobno w czasie rozmowy Papczyński miał przepowiedzieć mu zwycięstwo pod Wiedniem. Stałym penitentem ojca Stanisława był też Antoni Pignatelli – nuncjusz apostolski w Polsce, późniejszy papież Innocenty XII.
To buntownik!
Hardy, znany ze swej zapalczywości góral nie miał w zakonie łatwego życia. Zaczął głośno wytykać braciom błędy i sprzeciwiać się rozluźnieniu pijarskiej reguły, zwłaszcza wypełnianiu ślubów ubóstwa. Konflikt z braćmi sięgnął zenitu, gdy o. Stanisław jawnie wystąpił przeciw przełożonym, wytykając im nadużywanie władzy. Tego znieść nie potrafili – oskarżyli go o wichrzycielstwo. Nie pomogło nawet oczyszczenie z zarzutów przez nuncjusza. Po wielu miesiącach wewnętrznej walki ojciec Stanisław, dla zapewnienia spokoju w prowincji, postanowił wystąpić ze zgromadzenia. W mig został okrzyknięty buntownikiem, a nawet uwięziony w domowym karcerze.
Założyciel popularnych oaz ksiądz Franciszek Blachnicki swój pobyt w katowickim więzieniu nazwał rekolekcjami. Czy tak samo mógł powiedzieć ojciec Papczyński? Został skazany na samotność. Przebywał w celi sam na sam z Bogiem, a w jego głowie rodziła się śmiała myśl o założeniu nowego zgromadzenia. Siedząc w więzieniu, oddawał się w inną niewolę: powierzał swe życie Maryi. Nie zrzucił zakonnego habitu, przeczuwał jednak, że wkrótce zamieni jego czerń na biały kolor szat nowego zgromadzenia. Miał on przypominać czystość i nieskazitelność Niepokalanej Matki Boga. To Ona miała zostać patronką nowego zakonu: marianów.
Bóle porodowe
Zakonu nie zakłada się ot, tak sobie. To zazwyczaj niezwykle dramatyczna decyzja. Św. Franciszek, pisząc regułę zakonu, przeżywał ogromną duchową ciemność. Nie czuł Bożej opieki, wydawało mu się, że jest sam jak palec. Ufał wbrew wszystkiemu. Służebnice Bożego Miłosierdzia z Rybna, które założyły zgromadzenie siedem lat temu, opowiadają: – To były bardzo trudne dni. Decyzja o utworzeniu nowego zgromadzenia to było szaleństwo. Nasz kierownik duchowy, widząc, w jakich bólach powstaje zgromadzenie, powiedział: Nie sądziłem, że jeszcze dziś Bóg prowadzi ludzi taką drogą krzyżową.
Możemy się jedynie domyślać, co czuł „buntownik” Papczyński. Wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu. Otaczały go oskarżenia, donosy i szyderstwa. Szukał pokory, a uznany został za awanturnika. Przeżywał upokorzenie za upokorzeniem. Po opuszczeniu klasztoru trafił do zaprzyjaźnionej rodziny Karskich w Luboczy. Tam dojrzała w nim myśl o nowym dziele. W kaplicy rodziny przywdział uroczyście biały habit.
Przebierańcy
W leśnej głuszy Puszczy Korabiewskiej stały cztery liche chatki pustelników. Pewnego dnia do eremitów zawitał ojciec Papczyński. Zaproponował im wspólną modlitwę, ale na jutrznię przyszedł sam. Pustelnicy smacznie spali. Po kilku dniach przejrzał ich na wylot. Okazało się, że ci, byli żołnierze, udawali jedynie pobożnych. W rzeczywistości czerpali z uroków życia pełnymi garściami. Nie mogąc znieść człowieka ukazującego im jak na dłoni brutalną prawdę o nich samych, wynieśli się z pustelni. Jak wytrzymać 24 godziny na dobę z Bożym szaleńcem? Pozostał jedynie właściciel pustelni Stanisław Krajewski. Jednak i jemu trudno było zrywać się na modlitwę, pokutować, zachowywać zakonną dyscyplinę i… całkowicie wyrzec się alkoholu.
Rozdarcie
To był trudny czas. Krajewski ciągle się buntował, aż w końcu… pobił ojca Stanisława i uciekł. Marianin został sam. Był radykalny i wymagający do bólu. Zmagał się. Jego głowę bombardowały myśli: Panie, czy to Twoje dzieło? A może jedynie mój wymysł? Początkowo chciał nawet wrócić do pijarów i złożył podanie o ponowne przyjęcie. Na szczęście Pan Bóg zaczął potwierdzać wybór ojca Stanisława swoimi znakami. Przysyłał mu ludzi, a wkrótce głośno zrobiło się o cudach, które miały miejsce w leśnej głuszy. Ludzie z przejęciem szeptali o cudownych nawróceniach, a nawet uzdrowieniach. Papczyński nie potrafił usiedzieć na miejscu. Często wyjeżdżał z pustelni do sąsiednich parafii, by głosić kazania. 11 listopada 1673 r. w Chojnacie w czasie homilii proroczo zapowiedział zwycięstwo hetmana Sobieskiego pod Chocimiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.