Listy z Madagaskaru

Już minęły dwa tygodnie od mojego powrotu na Czerwoną Wyspę, a dopiero co pamiętam, że siedziałam w samolocie i z bijącym sercem wypatrywałam miejsca, które przed miesiącem opuściłam...

Eliza Dubicka MWDB


Majanga 21.07.2005


Kochani

Pozdrawiam już chyba po raz ostatni z Madagaskaru.

Dziś w Majundze wielka feta, bo przyjechał do nas sam Jacques Chirac. Od miesiąca trwało malowanie trawników, chodników, wylewanie asfaltów, wszyscy uliczni handlarze zostali usunięci. Eh, jak u nas jest pięknie, tylko nie prawdziwie. Gdyby choć tak na chwilkę pan Jacques skręcił na lewo czy prawo to by zobaczył setki blaszaków stających jeden przy drugim i by może się zorientował, że to wcale nie zniszczone garaże tylko domy mieszkalne. Ale dobra, niech żyje w przekonaniu, ze Madagaskar to kilka pięknych kamienic kolonialnych, pozostawionych przez jego przodków. (swoja droga obecnie też zamieszkiwanych przez obcokrajowców ).

Co do moich obecnych zajęć tutaj to mimo zakończenia roku szkolnego ja dalej uczę. Salezjanie co roku w wakacje organizują FY Don Bosco, to rodzaj takich półkolonii. Obecnie mamy 700! dzieciaków ale wszystko jest bardzo sprawnie zorganizowane. Wszyscy przychodzą na 7:30. Najpierw są zabawy, śpiewy tańce (jest ustawiona duża scena i cały czas prowadza je animatorzy), potem jest katecheza w grupach a około 9-ej zaczynaj się zajęcia, na, które wcześniej zapisały się dzieci zgodnie z ich zainteresowaniami; a więc jest wyszywanie, szycie, zajęcia elektryczne, wypalanie w drewnie, robienie nadruków na ubraniach, francuski, włoski i wiele innych.

O 11:15 wszyscy wracamy do domów a 14:30 zaczynają się zabawy sportowe. Cała impreza kończy się 31 lipca ale ja już 27 -ego wyjeżdżam do Ivato bo wszystkie siostry mają tam rekolekcje więc jedziemy razem i po 4ech dniach jadę (a nawet mogę iść) na lotnisko bo to jakieś 300 metrów od domu sióstr.
Na początku myślałam, że w lipcu trochę sobie pozwiedzam ale po pierwsze nie miałam z kim bo Amelii już wróciła do Francji a po drugie nie miałam już za bardzo za co. Ale nie ma tego, złego bo trafiły mi się okazje zobaczenia niesamowitych rzeczy tu w Majundze.

Tydzień temu byłam na 3- dniowym weselu muzułmańsko-sakalwa. Długo by opowiadać więc zostawiam na powrót. W sobotę natomiast uczestniczyłam w obrzędzie obrzezania. Chłopy, cieszta się żeście się w Polsce urodzili, bo to mało przyjemna impreza. Przez pół godziny męczyli tego biednego 3-y latka, który płakał niemiłosiernie a ja razem z nim. Wcześniej wyobrażałam sobie, że obcinają kawałek skórki i po wszystkim a tymczasem oprócz tego kawałka lekarz zdziera nabłonek, który jest dookoła a potem jeszcze wszystko zszywa. Niby wcześniej dał znieczulenie ale mały cały czas na to patrzył i plącząc przeklinał lekarza każąc mu zjeść swoje odchody. Szczerze mówiąc wcale mu się nie dziwie. Najlepsze jednak na koniec; otóż najstarszy wuj dostępuje wielkiego zaszczytu, bo po obrzezaniu zjada obcięty kawałek. W zasadzie to go połyka zagryzając następnie bananem.

Malgasze uważają, że dopóki człowiek żyje nie można pozwolić, żeby jego ciało było wyrzucane, bo na przykład mogłyby je zjeść psy, a to jest wielkie przekleństwo (w ich kulturze pies jest zwierzęciem pogardzanym bo podobno jest towarzyszem szamanów, których oni się boja). Jak im opowiadam, że ja chodzę z moim Chicusiem na spacery to się na mnie patrzą jak na wariata i nawet Ci, którzy po moich opowieściach marzą, żeby przyjechać do Polski zastrzegają :" ale jak będziemy gdzieś szli i ty będziesz ze swoim psem to ja będę daleko od Ciebie bo jak mnie jakiś malgasz zobaczy (no pewnie w takim Chełmie, moim mieście rodzinnym jest ich tysiące) to dla mnie wielki wstyd".

Ot takie malutkie różnice kulturowe. Przed samym obrzezaniem ojciec chłopca bierze talerz, w którym jest kilka monet i woda wymieszana z białą ziemią.

Stawia go przed sobą i zaczyna modlitwę, w której przyzywa przodków prosząc ich o błogosławieństwo. Następnie całą to wodę z ziemią wypija. To dla nich symbol przemijalności; wychodzisz z ziemi i do niej wracasz a monety symbolizują dostatek.

Ja już jestem jedną nogą w Polsce, zaczynam pakowanie i pożegnania. Oj ciężko mi idzie i nie jedna łezka spływa.

Proszę Was o modlitwę o mój szczęśliwy powrót, ja również Was oddaje Panu.
Do niedługiego.

Eliza Dubicka MWDB

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6