Listy z Madagaskaru

Już minęły dwa tygodnie od mojego powrotu na Czerwoną Wyspę, a dopiero co pamiętam, że siedziałam w samolocie i z bijącym sercem wypatrywałam miejsca, które przed miesiącem opuściłam...

Reklama

...dokończenie z poprzedniej strony.

W Mitsinjo najpierw udaliśmy się na posiłek do księży (2) diecezjalnych. Tuż obok jest dom sióstr Świętego Maurycego (3 siostry i 7 aspirantek). Wszyscy tutejsi duchowni to malgasze wiec jako biali byliśmy z Julkiem tu prawdziwą atrakcją. Wioska i okoliczne domostwa to 3000 ludzi ze szczepu Sakalawa praktykujący wierzenia tradycyjne. Chrześcijanie to jakieś 3%, z czego mniej więcej polowa to katolicy. To, co mnie tu zachwyciło to to że Siostry żyją naprawdę z ludźmi. Ich dom jest bardzo skromny, zniszczony jak wszystkie budynki tutaj, bez kuchni bo posiłki przygotowuje się na palenisku.

Żadnych murów, każdy może przyjść, kiedy chce. Na podwórzu razem z dzieciakami przygotowywałyśmy szaszłyki na kiermasz, które siostry zorganizowały z okazji święta. Wieczorem wszystkie dzieci biorą papierowe lampiony i idą w kolorowej procesji na plac "szeryfa" miasteczka.(Ten to się nie popisał bo jak zobaczył tyle dzieciaków to powiedział że się nie spodziewał takiej ilości i nie ma wystarczająco cukierków, obiecał że da nazajutrz, ale oczywiście fikafika (czyli po malgasku kłamstwo). Potem były tańce, konkursy i inne atrakcje, wszystko zorganizowane przez księży i siostry.

Tutaj pozwalam sobie na osobista anegdotkę; otóż po francusku Polka brzmi Polonaise(polonez) no więc w pewnym momencie podchodzi do mnie uroczy malgasz i pyta mnie jakiej jestem narodowości.

- Polonaise.
- Malyonaise?
- Polonaise.
- Chodź, porywam Cię do tańca moja mała majonez.


Tak się śmiałam, że z propozycji nie mogłam skorzystać.

Nazajutrz o 7 rano była modlitwa ekumeniczna, chociaż oni tego tak naukowo nie nazywają, po prostu protestanci przyszli do katolików żeby razem się pomodlić i z atmosfery wywnioskowałam, że robią to często, naprawdę piękne.

Potem była defilada (przypominam, że to największe święto narodowe, w tym roku 45 rocznica odzyskania wolności). Jestem z pokolenia pamiętającego jeszcze wielkie defilady pierwszomajowe i z wielkim "wzruszeniem" patrzyłam na paradujących 6-u żołnierzy, kilka kobiet w lambach, 12-u uczniów liceum i trochę liczniejszej grupy maluchów. Na 10-a wróciliśmy do kościoła na Msze Świętą i miałam szczęście uczestniczyć w I-ej Komunii 12-stki dzieciaków.

Atmosfera była wyjątkowa również ze względu na uczestnictwo księdza Serga (muzycznej gwiazdy mieszkającej na stale w Majundze, którego clipy co i raz są pokazywane w malgaskiej telewizji). Śpiewy, uroczyste wnoszenie darów, tańce, dzieciaki pierwszokomunijne, które zrobiły "weza" I wiły się między ławkami.

Prawdziwa modlitwa Dawida.

Dużo by jeszcze opowiadać, ale ciągle czuję za sobą oddech Jiramy czyli elektrowni malgaskiej więc tylko jeszcze parę słów o podróży powrotnej. Jeżeli napisałam, że autobus w stronę Mitsinjo był napakowany na maxa to teraz musze stwierdzić, że był on pusty bo w drodze powrotnej ludzie byli wszędzie. Każdy siedział na każdym(o dachu nie wspominając), mimo to w środku impreza na całego. Malgasze kładący się ze śmiechu widząc tańczącego ramionami Julka a już szczytem radości było, kiedy pasażerowie zorientowali się że jedzie z nami niejaki Manewa, ponoć wielka gwiazda.

Mniej więcej w połowie drogi spotkaliśmy autobus jadący z naprzeciwka no i nasz chcąc zjechać na "pobocze" wpadł do rowu. Najpierw pospadali Ci z dachu, potem sardynki ze środka zaczęły tez wypadać. Ja skorzystałam z chwili i udałam się tam gdzie król chodzi piechotą i kiedy wróciłam autobus był już napakowany i nie było mowy żeby wsiąść przez tylne drzwi. Zostało mi więc okno, które jest dość wysoko a jako ze Tarzanem nie jestem to nie mogłam się do niego wdrapać no więc ci z dachu chwycili mnie za ręce a ci ze środka ciągnęli za nogi. Kiedy już znalazłam 5 cm swojego miejsca nagle wśród drzew zobaczyłam biegnących jakiś ludzi. Pomyślałam biedaki, z nami się nie zabiorą a następny autobus dopiero jutro ale co tam, miałam szczęście ujrzeć ewangelicznego rozmnożenia miejsca i jeszcze 10-a dołączyła do nas siadając okrakiem na oparciach siedzeń.

Na łódce powrotnej było spokojnie, no może jedynie wspomnę o pasażerze(to po polsku?), który korzystając z morza postanowił umyć swoje długie zakurzone włosy polewając się co i raz kubłem zimnej wody ale tu nikt nigdy nie powie :"Panie, co Pan robisz?"

Po tych różnych doświadczeniach myślę, że jak wrócę do Polski to będę się patrzeć jak na kosmitów na wiecznie niezadowolonych rodaków.

Ściskam serdecznie i do niedługiego
Z modlitwa

Elisa Dubicka MWDB

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11