Żyjemy w czasach, w których prawda o tożsamości człowieka bywa fałszowana. Z jednej strony przez zawężony obraz, albo też z drugiej przez przeakcentowanie wartości człowieczeństwa.
Ot taki obrazek zapisany w pamięci. Ścieżka gdzieś wśród lasu, usiana kamieniami, wystającymi korzeniami i dość błotnista po niedawnych opadach deszczu. Wędrująca rodzinka. Małe dziecko dzielnie próbuje pokonywać niełatwą drogę pod górę, chełpiąc się jak świetnie daje sobie radę. Ojciec spokojnie proponuje pomocną dłoń przestrzegając przed niebezpieczeństwem. Ale gdzie tam. Ambicja dorastającej pociechy nie pozwala na takie dziecinne podpórki. Kilkakrotne ostrzeżenia ojca nie przynoszą rezultatu. I stało się. Krótki poślizg, jakieś śmiesznie rozpaczliwe gesty obronne i nie dość że stłuczone na kamieniu kolano, to jeszcze podrapana o wystający korzeń noga i błoto obficie ściekające z ubrania. Dopiero wtedy wreszcie ciepła i silna dłoń ojca w której można całkowicie schować swoją obolałą rączkę i mimo piekącego wspomnienia wstydu i łez płynących po policzkach, poczucie bezpieczeństwa. I dość już pewnie, z oparciem, ale i uważnie stawiane kroki. Bo złudna okazuje się wiara w siebie,.
Albo dziecko uparcie wspinające się na schody i wciąż zsuwające się w dół. A na szczycie uśmiechnięty ciepło ojciec wyciąga ręce. Ale „ja siam / siama”. Wreszcie płaczliwe: tato.... Ojciec schodzi w dół i niezrażony egoistyczną ambicją bierze na ręce niosąc w bezpiecznych, silnych i ciepłych objęciach gdzieś do bezpiecznego miejsca.
Albo nad brzegiem rzeki. Syn z ojcem na spacerze. Ojciec łagodnie ujmuje rękę syna bo zdaje sobie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa. Ale słyszy: no co Ty? nie rób mi obciachu tato. Ojciec nie puszcza, ale syn na siłę się wyrywa. Szarpiąc się siłą rozpędu wpada do rzeki. Ojciec rzuca się mimo wszystko by ratować.
Albo i taki obraz: ojciec upomina i upomina. Ostrzega kilka razy, mówi o niebezpieczeństwie. Wreszcie zakazuje. Uparty dzieciak jednak mimo wyraźnego zakazu wybiera się tam, gdzie może sobie napytać poważnej biedy. Ojciec karci najpierw słowem, a gdy to nie pomaga daje klapsa. Nie po to by się zemścić i postawić na swoim. Po to by uchronić. Za chwilę przytula dziecko i mówi: kocham ciebie i boję się byś sobie nie zrobił krzywdy.
Drogi Czytelniku.
Można by pewnie jeszcze jakieś obrazy pokazywać, ale „mądrej głowie dość dwie słowie”. Teraz więc szukając praktycznego odwzorowania prawdy o swoim dziecięctwie wobec Ojcostwa Bożego, wstaw sobie w te historyjki siebie w roli dziecka. Boga zaś pozostaw w roli Ojca. Dopasuj sobie też wydarzenia do tych, które samemu przychodzi Ci przeżywać.
I spróbuj tak naprawdę być dzieckiem w ramionach Ojca. Pomyśl: Bóg pozwala Ci do siebie mówić „Tatusiu” (!). To coś znacznie więcej i głębiej niż tylko oficjalne „Ojcze”. To coś, co pozwoli Ci odkryć pełnię prawdy o sobie, swojej ważnej i niepowtarzalnej roli w dziejach świata i ludzkości. Coś, co pozwoli Ci odnaleźć spokój, radość i beztroskie poczucie bezpieczeństwa. Coś, co pozwoli Ci przeżywać życie i cieszyć się nim, a nie tylko wegetować.
Odkryjesz wreszcie coś, co pozwoli Ci za św. Pawłem powtarzać z głębi przepełnionego radosnym pokojem serca: „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa; [...] W Nim bowiem wybrał nas przez założeniem świata, [...] Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli...” (podkreślenie moje; zob. Ef 1,3-6)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W rozważaniu przed modlitwą Anioł Pański, Papież Franciszek mówił o męczennikach, oddających życie.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.