Pogoda dla biedaków

Jak walczyć z biedą i bezrobociem? Członkowie i pracownicy katolickiej wspólnoty „Chleb życia” podjęli taką próbę. Muszą radzić sobie sami i… liczyć na serce innych.

Reklama

Spiżarnia prababuni
Żegnamy Jankowice. Wraz z Krzyśkiem wracamy do samochodu. W Zochcinie czeka jeszcze jedna manufaktura siostry Chmielewskiej, przetwórnia owoców i warzyw. W drodze powrotnej Krzysiek zdradza nam swoją pasję – historię, zwłaszcza dotyczącą Gór Świętokrzyskich i działającego tu w czasie II wojny światowej oddziału Armii Krajowej. – Bardzo lubię czytać. Pochłaniam książki. W Opatowie i Ożarowie mamy świetne biblioteki. Teraz czytam Agatę Christie – śmieje się. A my właśnie przegapiliśmy drogę na Zochcin, musimy zawracać. – Jak tu przyjechałem, to z myślą, że będę tu trzy miesiące, ale zakochałem się w Górach Świętokrzyskich i chyba zostanę. Tu nie ma brzydkich pór roku, lubię wracać do Zochcina. Tu jest mój dom… – mówi, zaskakując, bo nie wygląda na sentymentalnego faceta.

W zochcińskiej przetwórni unosi się słodki zapach smażonych jabłek. Zupełnie jak u mojej babci na wsi. Zbliża się godz. 16.00 i praca już prawie skończona. Jolanta Baka sprząta po całym dniu. Nie widać jednak zmęczenia na jej twarzy. Chętnie rozmawia ze mną, pozuje fotoreporterowi. – W tamtym roku zrobiliśmy 15 tys. słoików, a i to za mało. Niektóre słoiki się kończą – mówi. Przetwórnia to trzy duże pomieszczenia wyłożone kafelkami. W głównej części stoi wielka kuchnia, w której pali się drewnem. Pod oknem czeka kolejny transport marmolady z orzechami, dżemu z moreli, śliwek czy gruszek w occie. Są tu też produkowane ogórki w musztardzie, papryka na miodzie, jarzębina na miodzie i jedyny w swoim rodzaju, nagrodzony nawet, ser jabłkowy, też z dodatkiem miodu. – Te przetwory to powstają z przepisów ze starych książek kucharskich, do których dotarła siostra – mówi pani Baka.

Mówią do niej „Gosia”
Przy domu wspólnoty kręcimy się obok wybiegu dla owiec. Krzysiek wchodzi do obórki i wyprowadza beczące towarzystwo. Widzimy jednak, że nie są skazane tylko na siebie. Pośród nich czworo pupili siostry Chmielewskiej: koza Prezes, lama Kusko, osioł Kacper i wietnamska świnka Teodor. Zastanawiam się, czy zdążymy porozmawiać z siostrą. – To chodząca instytucja – mówi Krzysiek. – Ciągle gdzieś jeździ, ciągle w ruchu. Musi nad tym wszystkim panować. Jest twarda, ale sprawiedliwa i ma mnóstwo cierpliwości, zwłaszcza do mnie – podkreśla z uśmiechem.

„Dziadek” Henryk, najstarszy mieszkaniec domu w Zochcinie, przygotowuje nam herbatę. Na co dzień pracuje w kuchni. Do wspólnoty trafił kilkanaście lat temu. Był bezdomny. – Mam syna w Hamburgu, córkę w Toronto i żonę w Szwajcarii… – wyznaje i już nawet nie pytam, jak to się stało, że stracił dom.

Wspólnota „Chleb życia”, która powstała we Francji w latach 70., zajmuje się przede wszystkim bezdomnymi, ale także ludźmi ubogimi w szerokim znaczeniu tego słowa. W Warszawie ma cztery domy, w Górach Świętokrzyskich trzy.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7