Bp Stefan Regmunt mówiąc o specyfice diecezji zielonogórsko-gorzowskiej podkreśla znaczenie doskonałej współpracy ze świeckimi jaka prowadzona jest tu od dziesięcioleci.
W diecezji zielonogórsko-gorzowskiej jest duży wskaźnik rozwodów. Czy powołania spadają?
- Mimo to powołania nie spadają, a to dzięki intensywnej pracy z młodzieżą. To jest klucz. W seminarium w Paradyżu mamy stu alumnów, a co roku przychodzi 16 – 19 nowych.
Masowa społeczność nie uformuje nas w kierunku wyboru drogi kapłańskiej – tylko ruchy, grupy i wspólnoty. Diecezja Zielonogórsko-Gorzowska budzi pod tym względem duże nadzieje. Istotne znaczenie ma też praca z młodymi ludźmi w grupach ministranckich. Wszystko dokonuje się za sprawą liderów, a nie tylko księdza. Towarzyszyć takiej grupie musi duszpasterz, ale nie musi on zajmować miejsca dominującego.
A więc w tym kierunku winno iść duszpasterstwo powołań?
- Katecheza szkolna nie jest i nie będzie wystarczająca. To co jest w szkole, musi znaleźć przedłużenie w różnych grupach w parafii. Poziom współpracy ze świeckimi de facto decyduje o ilości powołań kapłańskich.
A jaką przyszłość widzi Ksiądz Biskup dla duszpasterstwa Kościoła w Polsce? W jakim kierunku winno pójść?
- Futurologia nie jest moją mocną stroną. Chciałbym jednak ożenić wymiar masowy z tym indywidualnym oddziaływaniem, o jakim przed chwilą mówiłem. Duże zgromadzenie jest, owszem, niezbędne dla identyfikacji ze wspólnotą wierzących i przeżycia siły duchowej. Jednakże podstawowe „ładowanie akumulatora” w zakresie wzrostu duchowego dokonuje się w małej grupie.
Sposób wprowadzania reform Soboru Watykańskiego II, jaki mieliśmy w Polsce był chyba optymalny. Nic z tradycji katolicyzmu masowego nie zostało zniszczone, a został do tego dołączony – jakże ważny – wymiar wspólnotowego przeżywania wiary.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Marcin Przeciszewski
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
» | »»