W Rudzie Śląskiej od ponad stu lat pracują siostry elżbietanki. Ich dom znajduje się w dzielnicy biedy, może nawet nędzy – wśród „familoków”. Wspólnota liczy 4 siostry: to siostry Helena, Scholastyka, Maksencja i Estera.
Dziennikarka radia Watykańskiego zapytała dwie z nich, s. Esterę i s. Helenę o ich życie i pracę.
Radio Watykańskie: Zacznijmy od tego, czym żyjecie, czym żyje zgromadzenie w momencie beatyfikacji współzałożycielki, Matki Marii Merkert. Czym to wydarzenie dla was jest?
S. Estera: Dla mnie osobiście jest to wielką radością, na którą czekało kilka pokoleń sióstr. To radość duchowa dla całego Kościoła.
S. Helena: Jest to wielkie wydarzenie, nie tylko dla nas jako dla sióstr, ale także dla wszystkich osób, które są z nami jakoś związane, które współpracują z naszym zgromadzeniem.
RW: Co z przesłania Matki Marii jest dla sióstr najważniejsze tutaj, w Rudzie Śląskiej? Co najbardziej się urzeczywistnia w waszej codziennej pracy?
S. Estera: Matka Maria powtarzała: złóżmy swój los w ręce Ojca. Ona uczyła mnie i inne siostry, jak dbać o tych najuboższych, najbiedniejszych, bo do końca, wytrwale pomagała tym, którzy potrzebowali jej pomocy. My staramy się ją naśladować całkowicie. Do nas w XXI w. przychodzą po żywność potrzebujący tak, jak niegdyś do Matki Marii Merkert. Ona postawiła sobie jako priorytet opiekę nad chorymi, opuszczonymi, w ich mieszkaniach. My jako siostry też idziemy do osób, a jest ich coraz więcej, których nie stać na zakupienie lekarstwa, czy pójście do szpitala. Jesteśmy przy nich, obsługujemy, z miłością. Pragniemy, aby nasz charyzmat trwał. Gdy Matka Maria widziała biedne, osierocone dzieci, zajmowała się nimi. Dawała im pożywienie i ubranie, uczyła je. My staramy się robić to samo: przygarniamy dzieci, opiekujemy się nimi, staramy się im pomóc w nauce. Dajemy im Pana Boga w uśmiechu, w radości, w byciu z nimi.
S. Helena: Każdego dnia – tak, jak to czyniła Siostra Maria – opiekujemy się też chorymi w ich własnych mieszkaniach. Mamy tu też osoby, które czekają na przejście do Pana, a my towarzyszymy im w tych ostatnich chwilach, pomagamy im, znajdujemy też tych, którzy są w stanie udzielić im fachowej pomocy. Staramy się to czynić każdego dnia z taką samą miłością, jak Siostra Maria to czyniła.
RW: Rozmawiamy w sali nad przedszkolem „Dom św. Elżbiety”, które siostry prowadzą. Kim są te dzieci, które tutaj przychodzą, skoro jest to dzielnica bardzo biedna?
S. Estera: Dzieci, które chodzą do naszego przedszkola pochodzą z różnych rodzin. Czasem są to rodziny bardzo dobre i pobożne, które szukają dla swoich dzieci wychowania katolickiego. Są osoby, które pragną nauczyć się Pana Boga, bo wiedzą, że u sióstr ich dzieci niczego złego się nie nauczą, a oni chcą je wychować na dobrych ludzi. Ale są też dzieci z rodzin patologicznych, rozbitych, gdzie nadużywa się alkoholu. Są to często rodziny wielodzietne, gdzie jedynym posiłkiem jest właśnie ten w przedszkolu. Mamy w sumie 98 dzieci, z których 25 nie opłaca czesnego, choć korzystają ze wszystkiego, czym dysponujemy w przedszkolu.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Życzenia bożonarodzeniowe przewodniczącego polskiego episkopatu.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.