Gdyby w szybowcu było dość miejsca, żeby odprawić Mszę, to trzej piloci z Aeroklubu w Rybniku mogliby to zrobić bez problemu. Nawet z organami.
– Lotnictwem interesowałem się od dziecka. Kiedyś przejeżdżałem koło lotniska w Rybniku, zajrzałem tam, dowiedziałem się, że wkrótce zaczyna się kurs szybowcowy i zapisałem się. To było dwa i pół roku temu – dodaje 42-letni ksiądz Krzysztof Pyszny, który do niedawna pracował w Krzyżkowicach, a teraz rozpoczyna służbę w chorzowskiej parafii św. Floriana.
Na razie ma jeszcze status ucznia-pilota. – Szkolenie się przedłuża, bo ksiądz ma czas zwykle wtedy, kiedy inni go nie mają. A do tego, żeby polecieć szybowcem, potrzebne są instruktor, samolot holujący i jego pilot, jeszcze jedna osoba do pomocy przy starcie, sam szybowiec i przede wszystkim pogoda. Zdarzało się, że człowiek siedział 5–6 godzin na lotnisku i czekał na jej zmianę, żeby wykonać jeden lot – mówi ks. Krzysztof.
Czy latanie szybowcem jest trudne? – Mówi się, że najtrudniejsze jest lądowanie. Mnie to przyszło dość łatwo. Ale nadal mam problemy z lataniem po sznurku, czyli za samolotem holującym, który ciągnie szybowiec na linie – przyznaje ksiądz. Dodaje, że chciałby zdobyć także turystyczną licencję samolotową, ale to dużo droższe od szkolenia szybowcowego. – Latanie to czyste piękno – podsumowuje ks. Pyszny.
To mnie kręci
Jego kolegą w rybnickim Aeroklubie jest Krzysztof Niewolik, organista z 28-letnim doświadczeniem, absolwent katowickiej Akademii Muzycznej, ostatnio poświęcający się głównie nauczaniu młodych muzyków i prowadzeniu szkółki dla organistów. – Latanie zawsze mnie kręciło. Mam nawet zdjęcia z dzieciństwa, na których kręcę się po lotnisku – mówi i dodaje, że już w młodości chciał latać, ale pogodzenie tego z nauką w zwykłej szkole i jednocześnie w szkole muzycznej było niemożliwe. Dopiero teraz jego dawna pasja może się realizować. – Pierwszy samodzielny lot to doświadczenie, którego nie zapomina się do końca życia – podkreśla Krzysztof Niewolik.
Szybowcowym instruktorem księdza i organisty jest świecki szafarz Komunii Świętej w stanie spoczynku Benedykt Krupa. On też już w młodości chciał latać, i to zawodowo. Nie wyszło. Został górniczym geodetą. I dopiero na górniczej emeryturze zdobył uprawnienia instruktora szybowcowego. – To był prezent od Pana Boga – mówi Benedykt Krupa... Latanie pomogło mu w podjęciu decyzji o zostaniu świeckim szafarzem Komunii. – Z początku trochę się bałem, żeby nie wyjść na dewota. Ale w końcu stwierdziłem, że jak daję sobie radę z lataniem, to i z szafarstwem sobie poradzę – mówi instruktor.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.