Odczuwanie skłonności homoseksualnych nie jest grzechem. Uleganie im - jest.
Grupa ta wspiera moje wysiłki, a nie jest mi łatwo. Pamięć o tym, co usłyszałem, czego się dowiedziałem w trakcie spotkań, podtrzymuje mnie na duchu i dodaje odwagi w codziennym życiu, w kontaktach z ludźmi, na studiach, podczas modlitwy.
Wiem, że przemiana nie dokona się od razu. Wiem też, że tym, kto będzie mnie uwalniać, nie będzie psycholog czy kolega z grupy, ale Jezus, który działa we mnie i przez osoby z „Odwagi”. Zaczynam głębiej wierzyć, że On mnie zaskoczy i uczyni mnie wolnym.
Piotr
Mam 23 lata i od ponad roku należę do Grupy „Odwaga”.
Kiedy wchodziłem w tę grupę, powiedziałem sobie, że na pewno nie dam świadectwa o tym, do czego nie jestem przekonany, czego nie przeżyję sam. Z natury jestem uparty i trudno jest mnie do czegokolwiek przekonać. Fakt więc, że piszę, i to, co piszę, jest dowodem na to, że zmiana jest możliwa i dokonuje się we mnie. Choć na co dzień tego nie odczuwam i trudno mi sobie wyobrazić, jak ta zmiana będzie ostatecznie wyglądała.
Z problemem homoseksualizmu borykam się już od kilku dobrych lat i jest to dla mnie prawdziwa droga krzyżowa - poczucie samotności i wyobcowania, którego nie da się opisać.
Wśród moich bliskich i znajomych nikt nie wie o moim problemie, a nawet gdyby ktoś wiedział, to i tak nic by nie zmieniło. Poczucie samotności i wyobcowania nie pozwalało mi normalnie funkcjonować, czułem się nim sparaliżowany - od wewnątrz, bo na zewnątrz postrzegano mnie jako „w porządku gościa”. Był to prawdziwy koszmar, dotknąłem nawet prób samobójstwa. Od lat pragnąłem spotkać ludzi, którzy mi powiedzą: jesteś OK, a co najważniejsze, wśród których będę mógł być sobą i przestać udawać, że wszystko jest OK. W lutym 2001 r. nastąpił w moim życiu ogromny przełom. Przypadkowo trafiłem do poradni psychologicznej na Jasnej Górze, gdzie dowiedziałem się, że jest grupa ludzi, którzy przygarniają takich jak ja. Gdy przyjechałem tam po raz pierwszy, czułem się wysłuchany, przyjęty z wielką uwagą - tak bardzo tego potrzebowałem. A jakie było moje szczęście, gdy usłyszałem: „jesteś super facet. Od tej pory nie będziesz sam, chyba że sam tego zechcesz i odejdziesz od ludzi, których Bóg postawił na twojej drodze”.
Dla mnie przyjęcie do grupy wsparcia było i jest ratowaniem mojego życia. Ta grupa jest dla mnie drugą rodziną, bo biologicznej praktycznie już nie mam. Moja mama nie żyje, a o tacie na razie wolę jeszcze nie wspominać. Mam jeszcze dziesięcioletnią siostrę, która mieszka z tatą i dziadkiem. Choć wcześniej miałem tzw. pełną rodzinę, to jednak nigdy nie zaznałem w niej poczucia bezpieczeństwa i akceptacji tak, jak doświadczam ich w „Odwadze”. Kiedy tam przyszedłem, zostałem przyjęty jak członek rodziny, rodziny, w której nie muszę być skrępowany, zalękniony, w której nareszcie mogę być sobą. Mogę tu powiedzieć wszystko i nie obawiać się potępienia. Poznaję tu prawdę na temat homoseksualizmu, spotykam osoby, które znają się na problemie i pomagają tak sobie radzić ze swoimi skłonnościami, żeby zejść z tej drogi, która wiedzie donikąd. Fundamentem nowej drogi, którą pokazuj ą, jest Bóg, a więc jest to droga pewna, mająca przyszłość.
Od kilku miesięcy mieszkam na stancji, a nie w rodzinnym domu. Podjęcie tego kroku wiele mnie kosztowało, jednak był wtedy przy mnie przyjaciel z grupy. Nie jestem w stanie wyrazić, jak bardzo mi wtedy pomógł. Staram się już nie zwracać uwagi na słowa taty: jesteś beznadziejny, do niczego, nic z ciebie nie będzie, jesteś samo dno. Być może kiedyś uda nam się ze sobą dojrzale porozmawiać, ale teraz szukam mojej wartości gdzie indziej - przede wszystkim w odniesieniu do Pana Boga, ale także do tych mężczyzn, których spotykam w grupie i którzy pomagają mi inaczej na siebie spojrzeć.
Pamiętam, jak na pierwszym spotkaniu grupy wsparcia doświadczyłem silnej pokusy i miałem wrażenie, jakby szatan do mnie mówił: „Uciekaj stąd, ty musisz być sam i myśleć, że jesteś sam”. Chciałem w nocy zwiać przez okno - do mojego nieszczęśliwego domu, ale już wtedy przeżyłem, jakim wsparciem jest drugi człowiek, kiedy jeden z uczestników grupy mnie zatrzymał i był przy mnie, pomagając mi przetrwać tę moją pokusę. Nie mogę powiedzieć, że nie przeżywam już podobnych albo jeszcze większych trudności, ale wiem, gdzie mam szukać pomocy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).