Odczuwanie skłonności homoseksualnych nie jest grzechem. Uleganie im - jest.
Ugruntowanie to wchodzenie w grupę, i myślę, że to coraz bardziej się nam udaje. Każdy z jej uczestników może doświadczyć, że jest wspomagany przez grupę, może się cieszyć jako akceptowany przez innych. Grupa staje się miejscem, gdzie doświadcza on własnej wartości, gdzie zaczyna Bogu dziękować, że nie jest aż taki słaby, jak się czuł, że jest uzdolniony, i że źródłem tego wszystkiego jest Bóg. To Bóg dał mu moc, to Bóg go stworzył i on jest Jego dzieckiem. (Tutaj tylko zasygnalizuję, że kwestia obrazu Boga jest problemem bardzo złożonym w tej grupie, dlatego że figury autorytetu są bardzo źle widziane i źle odczuwane przez tych ludzi.) Bycie w grupie to również w dalszym ciągu jakieś kształtowanie komunikacji, uczenie się szczerego mówienia itd. W ten sposób człowiek bardziej rozumie siebie, rozpoznaje swoje myśli, uczucia, potrzeby, uczy się komunikacji z samym sobą i wyrażania siebie.
Jeśli chodzi o trzeci etap, czyli uzdrawianie zranień od osób tej samej płci, odkrywanie najgłębszych zranień, to myślę, że jeszcze tak naprawdę oni nie zaczęli tej pracy. Oczywiście mówię schematycznie, nieco upraszczam, bo nigdy nie można tak do końca powiedzieć, że coś się jeszcze nie zaczęło. Widzę jednak, że kwestia przebaczenia ojcu czy matce, kwestia porzucenia jakiegoś rozżalenia i podejmowania odpowiedzialności za siebie jest jeszcze względnie słaba.
Czwarta faza, czyli uzdrawianie relacji z płcią przeciwną, to proces bardzo powolny i nierzadko odległy. Nie wolno się martwić tym, że ktoś nie ma pociągu seksualnego do płci przeciwnej. On sam się pojawi, gdy trzy pierwsze etapy będą przeżywane dobrze. W tej dziedzinie ogromnie ważna jest dyskretna obecność naszych pań, które mieszkając, pracując i będąc w naszym domu, ukazują piękno świata kobiecego, jego inność, i zachęcają do nie aktorskich, ale męskich relacji do nich.
Tak mniej więcej wygląda to, co przeżywamy w męskiej grupie „Odwaga”. Jest to grupa, która przede wszystkim wspiera, pomaga, dodaje odwagi i nadziei. Cieszę się, gdy widzę, że chłopcy zdają egzaminy, że potrafią mieć jakiś tupet w życiu, że ktoś powie drugiemu coś, czego nigdy nie powiedział, że sprzeciwi się, czego wcześniej nie potrafił, że czasem pojawi się pragnienie czy wzmocni się chęć większego kontaktu z kobietą. To wszystko otwiera nową nadzieję i zachęca do pójścia dalej.
***
Mam 21 lat i jestem studentem. Do „Odwagi” należę od kilku miesięcy. Od dawna czułem że jest ze mną „coś nie tak”, szczególnie od czasu szkoły średniej, i było mi z tym bardzo ciężko. Ani rodzina, ani znajomi nie wiedzą o mojej orientacji homoseksualnej, przez cały czas musiałem znosić siebie i swoją słabość w samotności. Nienawidziłem siebie za to, jaki jestem i nie znajdowałem żadnych dróg wyjścia z mojego problemu. Chciałem skończyć z sobą, bo byłem nieszczęśliwy i nie widziałem perspektyw do dalszego życia z moimi skłonnościami. Nie wiedziałem, że można się zmienić, stać się normalnym.
Oczywiście, jako człowiek wierzący wiedziałem, że Jezus uzdrawia, ale nie wierzyłem że On chce i może mnie uzdrowić, że mnie wysłucha. Pomimo to modliłem się do Niego o to, aby zrobił coś z moim życiem. Myślę że te cztery lata modlitwy sprawiły, iż zostałem wysłuchany. O „Odwadze” dowiedziałem się „przypadkiem” z Internetu.
Trzy miesiące spotkań w Lublinie to niedługo, ale wiele zmieniło się przez ten czas w moim życiu. Uzyskałem nadzieję, że mogę być normalny, zadowolony z siebie, że będę czuć się w pełni mężczyzną. Bardzo ważna jest dla mnie pomoc psychologiczna i duchowa, jaką tu otrzymuję. Czuję się kochany i ważny dla osób prowadzących, jestem im za to wdzięczny. Odzyskuję wiarę, że także Bóg mnie kocha. Zaczynam inaczej postrzegać siebie - jako wartościowego chłopaka, godnego miłości i zainteresowania. Ważna jest też dla mnie obecność w grupie innych chłopaków z tym samym problemem. Nie czuję się już osamotniony, wiem, że są też inni, którzy walczą o swoją wolność.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).