W 25-letniej historii Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie wykształciło 804 misjonarzy: kapłanów, sióstr i braci zakonnych oraz świeckich. „Absolwenci” CFM pracują na wszystkich kontynentach.
Dziewiętnastu księży diecezjalnych, pięciu zakonników, siedem sióstr zakonnych i jedna osoba świecka kończą dziewięciomiesięczny kurs przygotowawczy w Centrum Formacji Misyjnej. Wkrótce pojadą na misje m.in. do Peru, Ekwadoru, Japonii, na Alaskę i Jamajkę.
– Dla mnie bardzo ważna jest praktyczna strona kursu. Po pół roku nauki języka hiszpańskiego, rozmawiam w nim swobodnie. Trochę straszą nas zdjęciami chorób tropikalnych, ale na placówce wiedza medyczna na pewno się przyda – mówi ks. Radosław Zawadzki z diecezji płockiej, który kończy kurs i w październiku jedzie do Peru. – Duży nacisk położono na poznanie kultury, obyczajów, historii krajów do których pojedziemy. Bo przecież nie możemy tam tworzyć kalki polskiego Kościoła. Bardzo pomogły mi spotkania i rozmowy z misjonarzami.
Zmarły dwa lata temu kard. Adam Kozłowiecki mówił o swojej pracy misyjnej: „Ogromnie daje mi się we znaki, że «bawiąc» w obozie Dachau, nie miałem okazji nauczyć się pracy misjonarza. Bez przygotowania na misjach marnuje się osiemdziesiąt procent energii”. To zdanie kardynała przypomniano na sympozjum podsumowującym ćwierćwiecze CFM, które w ubiegłym miesiącu odbyło się na Uniwersytecie kard. Stefana Wyszyńskiego.
Pierwsza placówka: Byszewska
Kiedy po wielu trudach, w 1984 r. przy ul. Byszewskiej w Warszawie ruszyła budowa centrum kształcącego misjonarzy, miała przede wszystkim służyć księżom diecezjalnym. Wkrótce okazało się, że takie miejsce potrzebne jest również członkom zakonów, którzy nie mają możliwości przejść formacji misyjnej, a także świeckim.
Przez ćwierć wieku rozrosło się zaplecze centrum, zmieniał się też program kształcenia przyszłych misjonarzy. Jedno pozostało niezmienne: centrum ma przygotowywać kandydatów na misje poprzez formację i praktyczną wiedzę. Dlatego kursanci poznają przedmioty teologiczne, misjologiczne, religioznawcze, poznają kulturę, historię i warunki społeczno-polityczne krajów misyjnych. Wykłady z medycyny tropikalnej prowadzą lekarze i pielęgniarki, którzy często sami mają doświadczenie pracy na misjach. Największą część kursu (aż 650 godzin) zajmuje nauka języka obcego.
– Centrum Formacji jest pierwszym poligonem przyszłej pracy misyjnej – mówił w czasie obchodów jubileuszowych CFM o. dr Tomasz Szyszka SVD, wykładowca misjologii na UKSW. – Pod jednym dachem mieszkają i razem przebywają osoby z różnych środowisk, o różnym poziomie wykształcenia i formacji. Ta wielobarwność nie jest łatwa, ale jest wielkim bogactwem. W tyglu trudnej wspólnotowości studenci mogą sprawdzić się w środowisku wielokulturowym.
Do misji trzeba dojrzeć
Zdaniem ks. Alberto Brignoli, z centrum kształcenia misjonarzy w Weronie, który mówił o włoskich doświadczeniach, okres przygotowania misjonarzy jest okazją do oczyszczenia motywacji. Każdy uczestnik, przy pomocy ojców duchowych i psychologów, musi zadać sobie pytanie, czy misje traktuje jako doświadczenie wiary, czy też jest to tylko realizacja osobistego marzenia, które choćby było cenne, nie wystarczy.
– Od oczyszczenia motywacji zależy potem jakość i długość pracy misyjnej – podkreślał obecny na obchodach abp Henryk Hoser, ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej. Ta wstępna „praca nad sobą” mogłaby odbywać się w diecezjach. To tam kapłani, zakonnicy i świeccy myślący o misjach, mogliby szlifować język, studiować dokumenty misyjne Kościoła, zbierać informacje o kraju, do którego chcieliby wyjechać. Mogliby udzielać się w Kościele lokalnym, ale też zdobyć doświadczenie w pracy „na peryferiach”: wśród ubogich, chorych, bezdomnych, odrzuconych… – bo wśród takich ludzi będą kiedyś pracować.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.