Fragment książki "Przewodnik po głębszej modlitwie" Davida Fostera, która ukazała się nakładem Wydawnictwa M.
Jestem pewien, że wszyscy uczymy się modlić przez mówienie i zapewne zazwyczaj przez proszenie Boga o różne rzeczy.
Nie jest to zły sposób. Pomaga nam się nauczyć, że Bóg jest dla nas, osobiście na nas czeka, troszczy się o nas i zaspokaja nasze potrzeby.
Chociaż taki język może budzić później pytania na temat Boga i tego, jak się do Niego zwracamy, czy też naszych oczekiwań co do odpowiedzi na modlitwę, myślę, że warto uznać tę prawdę: możemy mówić do Boga. Tą metodą uczymy się nawiązywać z Nim kontakt, podobnie jak przez mówienie uczymy się nawiązywać kontakt z naszymi rodzicami, a potem stopniowo z całym światem.
Porozumiewanie się z innymi daleko wykracza poza to, co wyrażamy słowami, ale to język jest środkiem budowania tej więzi i świadomego uznania jej za część swojego życia. Bóg jest oczywiście inny niż istoty ludzkie, ale my sami nauczymy się nawiązywać z Nim więź i rozumieć tę odmienność tylko przez praktykowanie rozmawiania z Nim na modlitwie.
W rozdziale tym chciałbym opisać rozwój naszej naturalnej modlitwy, rozwój przechodzący od słów do czegoś dużo głębszego. Nie musi to być koniecznie zaniechanie używania słów, ale zmienia się to, jak się nimi posługujemy, i zaczynamy komunikować się z Bogiem inaczej. Często nazywam ten rozwój przejściem „od odmawiania modlitw do modlitwy”. Nawet przez chwilę nie przyszło mi na myśl, że ten prostszy rodzaj modlitwy jest lepszy niż odmawianie modlitw, jednak dobrze będzie w czasie modlitwy pamiętać, iż taki rozwój następuje i zazwyczaj bardziej może nam pomóc podążanie za nim niż jego unikanie. Sądzę, że nasza modlitwa zaczyna lepiej odzwierciedlać ów wyjątkowy sposób, w jaki my sami zwracamy się osobiście do Boga.
W poniższych punktach chciałbym pokrótce przyjrzeć się różnym typom modlitwy, często uważanym przez różnych ludzi za pomocne, oraz temu, jak wprowadzają nas one na głębszy poziom modlitewny i przygotowują na jego zrozumienie. Są one jakby ścieżkami, którymi możemy podążyć w nauce modlitwy. A w takim stopniu, w jakim mają nam one pomóc porozumiewać się z Bogiem, wzrastać w przyjaźni i w zażyłości z Nim, prowadzą nas na głębsze poziomy modlitewne, które rozważmy później.
Modlitwy tradycyjne
Swoje pierwsze lekcje modlitwy pobierałem na kolanach matki i były to najprostsze modlitwy z modlitewnika dla dzieci. Tak też nauczyłem się Modlitwy Pańskiej. Przypuszczam, że większość z nas zaczyna całkiem podobnie, niezależnie od wieku, w jakim uczy się modlić. Istnieje język modlitwy, którego – jak wszystkich języków – można się biegle nauczyć tylko przez słuchanie, jak się go używa, oraz dzięki wskazówkom i zachętom bardziej zaawansowanych w nim niż my sami.
Język modlitwy ma również swoje słownictwo, idiomy i gramatykę, toteż możemy go wyćwiczyć przez tradycyjne modlitwy, które stały się uznaną częścią „literatury”, modlitwami klasycznymi, jakie można znaleźć w każdym przeciętnym modlitewniku. Naprawdę wiele możemy się nauczyć o modlitwie przez wypowiadanie własnymi ustami słów uświęconych modlitwą innych. W praktycznym aspekcie wiary chyba lepiej niż jakakolwiek akademicka teologia uczą nas one, jak wyrażać nasze nadzieje i obawy, nasze potrzeby i radości przed Bogiem oraz jak powiązać nasze życie z wielką tajemnicą Bożej miłości do nas, ukazaną w Jezusie Chrystusie.
Gdy te tradycyjne modlitwy duchowo wchodzą nam w krew, stają się pożywką dla umysłu i serca oraz pomagają nam zrozumieć nasze życie w komunii z wiarą, jaką wyrażają. W praktyce można różnie je stosować jako ścieżkę do głębszej modlitwy osobistej, o której wspominałem. Potwierdza się to zwłaszcza w przypadku tradycyjnych modlitw, jakie można znaleźć w książeczce do nabożeństwa. Jedną z metod jest karmienie nimi języka naszej modlitwy, podobnie jak w przypadku obcojęzycznych rozmówek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.