Był krewnym biskupa krakowskiego, Iwona Odrowąża. Studiował w Pradze, Bolonii i Paryżu. W latach 1220-1222 przebywał w Rzymie, gdzie wraz z krewnym, błogosławionym Czesławem, wstąpił do zakonu założonego przez św. Dominika.
Po pogrzebie św. Jacka w Krakowie, biskup Jan Prandota, który przewodniczył ceremonii, wszedł do katedry, by oddać się modlitwie. Tam nagle zapadł w sen. Ujrzał wówczas św. Stanisława biskupa z Jackiem. Św. Stanisław wyjaśnił śpiącemu, że prowadzi Jacka ku bramom niebieskim. W dniu śmierci Świętego podobne widzenie miała jego krewna, błogosławiona Bronisława, norbertanka z klasztoru na Zwierzyńcu. Ujrzała Matkę Bożą, trzymającą za rękę dominikanina, która powiedziała jej, że prowadzi do nieba brata Jacka z Zakonu Kaznodziejskiego.
W dniu pogrzebu zdarzył się kolejny cud. Młodzieniec Żegota podczas jazdy konnej upadł i skręcił kark. Zrozpaczeni rodzice przynieśli ciało zmarłego do kościoła dominikanów i położyli je przed grobem świętego Jacka. Po godzinie modlitw młodzieniec wstał zdrowy.
W 1519 r. pewna kobieta poroniła. Rodzina pełna bólu przygotowywała się do złożenia dziecka w grobie. Ojciec zmarłego niemowlęcia, skierował swoje modlitwy ku św. Jackowi. W tym momencie dziecko wróciło do życia. Innym razem św. Jacek wymodlił syna, dla kobiety, która wcześniej, przez dwadzieścia lat życia w małżeństwie, nie mogła doczekać się potomstwa.
Pewna kobieta, w odwecie za okrucieństwa męża kierowane ku niej, zagłodziła ich nowonarodzone dziecko. Dopiero widząc martwe ciało, pojęła, jak straszną zbrodnię popełniła. Zaczęła błagać wszystkich świętych, głównie św. Andrzeja o wstawiennictwo, by Bóg wybaczył jej dzieciobójstwo. Św. Andrzej we śnie poradził kobiecie, by z modlitwą zwróciła się do św. Jacka. Kobieta złożyła św. Jackowi obietnicę, że uda się do jego grobu. Wtedy dziecko zaczęło się poruszać i wkrótce wróciło do zdrowia.
Legendy:
Gdy w 1240 r. na Kijów napadli okrutni Tatarzy, niszcząc miasto, Jacek chwycił monstrancję z Najświętszym Sakramentem i chciał uciec. W tym momencie usłyszał głos: „Jacku, mego Syna zabierasz, a mnie zostawiasz? Weź mnie ze sobą!”. Gdy się odwrócił, ujrzał figurę Maryi. Obawiał się, że nie da rady jej udźwignąć, jednak Maryja miała mu obiecać, że figura stanie się lekka. I faktycznie, św. Jacek uniósł ją bez problemu. Podobno podczas ucieczki przeszedł suchą stopą przez rzekę Dniepr.
Kiedy indziej, pod Wawelem, matka niewidomych bliźniąt padła do stóp św. Jacka prosząc o wybłaganie wzroku dla jej dzieci. Dzięki modlitwie Jacka, bliźnięta odzyskały wzrok. Święty wskrzesił również dwóch chłopców, którzy zmarli przez utonięcie. Jednym z nich był Piotr, który utonął w Wiśle, drugim syn niejakiej Przybysławy ze wsi Serniki, który utonął w Rabie. Po modlitwach Jacka obaj młodzi mężczyźni wstali zdrowi.
Gdy św. Jacek podróżował na Ruś wraz z trzema współbraćmi, Wisła przeszkodziła im w dalszej drodze. Jacek pomodlił się, nakreślił znak krzyża nad wzburzoną wodą i zaczął iść po powierzchni rzeki, jak Jezus po jeziorze Genezaret. Pozostali dominikanie jednak nie mieli odwagi, by pójść w ślady Świętego. Jacek wrócił więc na brzeg, rozpostarł na wodzie swoją czarną zakonną kapę i zaproponował współbraciom, by skorzystali z niej jak z łodzi. Zakonnicy przepłynęli bezpiecznie przez rzekę.
Po przybyciu do Krakowa Jacek żarliwie modlił się w kościele. Podczas modlitwy ujrzał wielką światłość padającą na ołtarz, a w niej Matkę Bożą. „Synu, Jacku, ciesz się, bo modlitwy twoje są miłe przed obliczem mego Syna, Zbawiciela, i o cokolwiek prosić będziesz za moim pośrednictwem, otrzymasz od Niego” – miała powiedzieć mu Najświętsza Maria Panna. Podobno od tamtej chwili modlitwy Świętego zawsze były wysłuchiwane.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.