Sprawa ks. Findysza jest również przestrogą dla ludzi wrogich Kościołowi, posługujących się w walce z Nim przymusem, kłamstwem i aktami terroru.
Abp Edward Nowak, Sekretarz Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, o ks. Findyszu
„Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to,
abyście szli i owoc przynosili i aby owoc wasz trwał” (J 10,13)
1. Dwa tygodnie temu na adres ks. Proboszcza żmigrodzkiego nadszedł list z Jasła. Pani Ewa, córka zmarłego kierownika szkoły w Łężynach, po ogłoszeniu uroczystości 40-lecia śmierci ks. Findysza, przekazała notatki swojego ojca, dotyczące jego spotkania z proboszczem Żmigrodzkim. Pan Jan zmarły kierownik tak pisze: "...Idąc placem Żwirki i Wigury w Jaśle spostrzegłem nagle wysokiego, kościstego mężczyznę w popielatej czamarze, o twarzy szaro - sinej, za którym ludzie się oglądali. Szedł, a raczej wlókł się powoli. Potem usiadł na ławce, widocznie czekał na autobus. Widać było, że jest chory. Chyba nie znalem go. Ale po chwili wpatrywania, twarz wydala mi się znana. Nadeszła moja była uczennica, zaczepiłem ją i zapytałem o tego księdza. To pan go nie poznał? - to nasz proboszcz Findysz". Osłupiałem. Przystąpiłem do dziekana i mówię: "Przepraszam księdza, że nie pozdrowiłem, ale nie poznałem". Ks. Findysz na to: "A ja pana zaraz poznałem, ale nie chciałem zaczepiać, myślałem ze pan boi się milicji". Żachnąłem się. Za kogo mnie ksiądz bierze? Nie jestem partyjnym". Zaczęliśmy rozmawiać. Ks. Findysz: "Zmieniłem się bardzo w wiezieniu w ciągu tych kilku miesięcy. Traktowano mnie jak bandytę, upokarzano, wyśmiewano popychano po chamsku, głodzono. A gdy poprosiłem o jedzenie karmiono mnie słonymi śledziami, nie dając kropli wody do popicia. Bardzo się męczyłem. Zacząłem chorować". Po twarzy jego płynęły łzy jak dziecku. Z wielkim żalem w sercu zacząłem go pocieszać, że w domu przyjdzie do siebie. Nadjechał autobus do Żmigrodu. Musieliśmy się rozstać Już na zawsze. Wkrótce potem zmarł na raka gardła. Na pogrzebie były tłumy ludzi. Było powszechne przekonanie, że odszedł "wielki Kapłan", "dobry Pasterz", że "oddał duszę swoją za owce swoje" (List: Ewa Grun, 5.8.2004).
"Oto Kapłan", "Oto dobry Pasterz", "Oto Pasterz - Męczennik!"
2. Słyszeliśmy słowa Chrystusa w odczytanej Ewangelii. Zostały one przekazane przez Jego umiłowanego ucznia, Ewangelistę Jana. Jest to wezwanie do jedności z Mistrzem. Jest to przykazanie miłości wzajemnej. Jest to przeznaczenie na wędrowanie drogami świata z Jego Ewangelią Jest to powołanie do przynoszenia owoców i do wielkiej troski o trwanie tych owoców (cfr. J 10, 13).
3. "Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli... - te ewangeliczne słowa Chrystusa usłyszał, przyjął i całym swym życiem wypełnił Sługa Boży Ksiądz Władysław Findysz, syn naszej ziemi podkarpackiej, proboszcz i dziekan żmigrodzki.
Oto jego droga w skrócie: urodził się w Krościenku Wyżnym w 1904 r., maturę zdobył w Liceum w Krośnie w 1927 roku. W 1927 roku, po rekolekcjach dla maturzystów w Chyrowie, wstępuje do Seminarium Duchownego w Przemyślu. Święcenia kapłańskie otrzymuje w 1932 roku w Przemyślu. Pracuje jako wikariusz w Borysławiu, Drohobyczu, Strzyżowie i Jaśle. W 1942 roku zostaje proboszczem, a później dziekanem żmigrodzkim. W Nowym Żmigrodzie duszpasterzował 23 lata. Parafia nie była łatwym terenem do pracy. Obejmowała ona rozległy i górzysty teren, sięgający aż do granicy ze Słowacją Liczyła ponad 20 miejscowości z wieloma kościołami dojazdowymi. Ludność była zróżnicowana religijnie i etnicznie. Żyli tutaj Polacy, Żydzi i Łemkowie, grekokatolicy i prawosławni.
Od pierwszych dni swojej pracy okazał się bardzo zaangażowany duszpastersko. Szczególnie trudny był okres II wojny światowej. Był silny ruch oporu przeciw niemieckim okupantom. Miały miejsce liczne aresztowania i morderstwa; akty straszliwych tortur i egzekucji. Wiele rodzin zostało bez ojców, rodziców, bez synów i córek. Było wiele załamań. Było wiele rozpaczy. Miała miejsce eksterminacja ludności żydowskiej w pobliskim Chałbowie. Zbiorowa mogiła pokrywa ciała około 1200 osób. Proboszcz spieszył wtedy z pomocą jak tylko mógł. Później przyszły ciężkie walki: słynna Dolina śmierci w Przełęczy Dukielskiej, ostrzeliwania, bombardowania miasta, pożary Żmigrodu, wysiedlenie mieszkańców, uciekinierzy i zabici.
W tych ciężkich latach, cierpiąc wspólnie razem z parafianami budził wiarę w Pana Boga i nadzieję na przetrwanie, organizował pomoc i zachęcał do pracy. Po okresie wojennym trzeba było odbudować zniszczenia a przede wszystkim odbudować ludzi. Przyszła duża praca zarówno materialna a zwłaszcza duchowo - moralna. Wojna bardzo mocno zdegradowała ludzi. Praca więc była bardzo trudna, ale i Pan Bóg pomagał.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.