Męczennik komunizmu - bł. Władysław Findysz

Materiały BP KEP

publikacja 18.06.2005 09:43

Sprawa ks. Findysza jest również przestrogą dla ludzi wrogich Kościołowi, posługujących się w walce z Nim przymusem, kłamstwem i aktami terroru.

Męczennik komunizmu - bł. Władysław Findysz Bł. ks. Władysław Findysz

Biogram

Władysław Findysz urodził się 13 grudnia 1907 r. w Krościenku Niżnym k. Krosna na Podkarpaciu. Po ukończeniu szkoły podstawowej prowadzonej w rodzinnej miejscowości przez siostry felicjanki kontynuował naukę w gimnazjum im. M. Kopernika w Krośnie. Po zdaniu matury w 1927 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu, gdzie funkcję rektora pełnił w tym czasie ks. Jan Balicki, beatyfikowany w 2002 r. Święcenia kapłańskie przyjął 19 czerwca 1932 r. Pracował jako wikariusz w Borysławiu, Drohobyczu, Strzyżowie i Jaśle. W 1941 r. został administratorem, a w sierpniu 1942 r. proboszczem parafii pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła w Nowym Żmigrodzie k. Jasła (ówczesna diecezja przemyska).

W czasie II wojny światowej nie tylko ofiarnie i gorliwie pełnił posługę duszpasterską, ale również organizował pomoc materialną dla potrzebujących oraz utrzymywał listowny kontakt z parafianami wywiezionymi do pracy przymusowej do Niemiec. W 1944 r. przez okolice Jasła przeszedł front wojenny. Nowy Żmigród, tak jak i okoliczne miejscowości, został prawie doszczętnie zniszczony, a ludność wysiedlona. Wśród przymusowo wysiedlonych znalazł się również proboszcz, ks. Findysz, który powrócił do parafii w styczniu 1945 r. Po powrocie rozpoczął organizowanie pomocy materialnej dla poszkodowanych i odbudowy miasteczka oraz katolickich pogrzebów dla ofiar wojny. Pomocą obejmował wszystkich mieszkańców, bez względu na narodowość i wyznanie, dzięki czemu wiele rodzin łemkowskich uniknęło wysiedlenia w ramach tzw. akcji „Wisła”. Na gorliwą działalność duszpasterską mającą na celu odbudowę nie tylko materialnych zniszczeń po wojnie, ale przede wszystkim odnowienie wiary, praktyk religijnych oraz życia moralnego i sakramentalnego, komunistyczne władze odpowiedziały prześladowaniami. Od 1946 r. Urząd Bezpieczeństwa inwigilował ks. Findysza. W 1952 r. został zawieszony przez władze szkolne w obowiązkach katechety w miejscowym liceum. Władze powiatowe w Jaśle odmawiały ks. Findyszowi pozwolenia na pobyt w strefie nadgranicznej uniemożliwiając mu sprawowanie posługi duszpasterskiej w znacznej części parafii.

W latach Soboru Watykańskiego II ks. Findysz aktywnie włączył się w dzieło „Soborowego czynu dobroci”, zainicjowanego przez polski episkopat, mającego na celu pogłębienie wiary oraz duchowe wsparcie dzieła soborowego. W tym czasie 56-letni proboszcz żmigrodzki mocno podupadł na zdrowiu. We wrześniu 1963 r. przeszedł operację usunięcia tarczycy i czekał na kolejną operację nowotworu przełyku, zaplanowaną na grudzień tego roku. W czasie rekonwalescencji ks. Findysz powrócił do Nowego Żmigrodu i kontynuował dzieło duchowej odnowy w parafii. Do swoich parafian skierował ponad sto listów – apeli, w których zachęcał do odnowienia życia religijnego: uczęszczania do kościoła, życia sakramentalnego, zerwania z pijaństwem oraz zaprzestania waśni rodzinnych i sąsiedzkich. Listy adresował także do osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Proboszcz przypominał im o potrzebie pojednania się z Bogiem i uregulowania swojej sytuacji z Kościołem, oferując pomoc w zawarciu sakramentu małżeństwa.

Niektórzy adresaci poczuli się dotknięci apelem proboszcza i złożyli skargę do władz komunistycznych, użalając się, iż część parafian zmusza on do praktyk religijnych, innym zaś ich odmawia. 25 listopada 1963 r. ks. Findysz po przesłuchaniu w rzeszowskiej prokuraturze został aresztowany. W tym samym czasie w jego mieszkaniu funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa dokonali rewizji. W czasie pokazowego procesu, który odbył się w dniach 16-17 grudnia 1963 r. w Sądzie Wojewódzkim w Rzeszowie zarzucono mu zmuszanie obywateli do praktyk i obrzędów religijnych, czym rzekomo złamał art. 3. Dekretu o ochronie wolności sumienia i wyznania z dn. 5 sierpnia 1949 r. Proboszcz z Nowego Żmigrodu został skazany na karę dwóch i pół roku więzienia. Proces został opisany na łamach ogólnopolskiej prasy, które zniesławiały osobę skazanego.

Ks. Findysz dwa pierwsze miesiące kary pozbawienia wolności odbył w więzieniu na zamku w Rzeszowie, a w styczniu 1964 r. został przeniesiony do więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie. W obronie uwięzionego kapłana, wymagającego natychmiastowego leczenia, interweniowały władze diecezji przemyskiej i adwokat. Zarówno prokuratura jak i sąd, celowo opóźniając procedury odwoławcze oraz powołując się na fikcyjne przeszkody, odrzucały kolejne zażalenia, odmawiały pozwolenia na właściwe leczenie i przeprowadzenie wcześniej zaplanowanej operacji nowotworu. Wskutek tego, a także za sprawą znęcania się fizycznego i psychicznego, stan zdrowia więźnia gwałtownie się pogarszał. W stanie skrajnego wycieńczenia 29 lutego 1964 r. został warunkowo zwolniony z więzienia i powrócił do Nowego Żmigrodu. Zmarł po kilku miesiącach, 21 sierpnia. Jego pogrzeb stał się wielką publiczną manifestacją wiary i sprzeciwu wobec działań władz komunistycznych. Na grobie swojego proboszcza parafianie, którzy od początku widzieli w nim prawdziwego męczennika za wiarę, umieścili motyw Jezusa Dobrego Pasterza, który gotów jest oddać życie za powierzone mu owce.

Na prośbę mieszkańców, kapłanów i instytucji regionu, ordynariusz diecezji rzeszowskiej, bp Kazimierz Górny, 27 czerwca 2000 r. rozpoczął proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym. 20 grudnia 2004 r. Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych, na polecenie Ojca Świętego Jana Pawła II, który zatwierdził jej ustalenia, wydała dekret o męczeństwie Sługi Bożego: „Ks. Władysław Findysz, umocniony łaską Bożą, odważnie zniósł zadane mu liczne prześladowania i cierpienia. Będąc świadomym grożących mu niebezpieczeństw, nie uchylił się od obowiązków kapłańskich i nie szczędząc własnych sił okazał wielką troskę o dobro duchowe powierzonych mu wiernych. Z wielkim męstwem zniósł prześladowania władz komunistycznych a cierpienia, których doznał w więzieniu, doprowadziły do jego śmierci. Naśladując przykład Boskiego Zbawiciela przebaczył swoim prześladowcom i modlił się o ich nawrócenie.” (fragment z dekretu). Stwierdzono, że ks. Findysz poniósł śmierć z powodu cierpień zadanych mu w więzieniu in odium fidei, tzn. z motywu nienawiści do wiary, a także potwierdzono fakt jego męczeństwa.

Sprawa ks. Władysława Findysza jest pierwszym zakończonym procesem beatyfikacyjnym przeprowadzonym przez powstałą w 1992 r. diecezję rzeszowską, a także pierwszym stwierdzonym oficjalnie przez Kościół męczeństwem ofiary systemu komunistycznego w Polsce.

Biskup rzeszowski o ks. Findyszu

Kim był sługa Boży ks. Władysław Findysz?

Urodził się 13 grudnia 1907 r. w rodzinie rolniczej w Krościenku Niżnym k. Krosna, w archidiecezji przemyskiej. Do szkół uczęszczał w rodzinnej miejscowości oraz w Krośnie. Po maturze wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu, gdzie pod kierownictwem bł. ks. Jana Balickiego ukończył studia filozoficzne i teologiczne. Święcenia kapłańskie otrzymał 19 czerwca 1932 r. w katedrze przemyskiej. Jako wikariusz pracował w Borysławiu, Drohobyczu, Strzyżowie i w Jaśle. W 1941 r. został mianowany administratorem parafii pw. Świętych Piotra i Pawła w Nowym Żmigrodzie, w rok później jej proboszczem. Ze względu na swe zalety osobiste, oddanie się pracy kapłańskiej oraz ducha ofiary w prowadzeniu duszpasterstwa, zyskał sobie wielki autorytet wśród kapłanów i wiernych. Po wybuchu II wojny światowej teren jego parafii został zajęty najpierw przez Niemców, a następnie przez Rosjan. W październiku 1944 r. mieszkańcy Nowego Żmigrodu zostali wysiedleni przez Niemców. Na czas wysiedlenia ks. Findysz znalazł schronienie w parafii Święcany. Po zakończeniu wojny wrócił do parafii, gdzie zastał ogromne zniszczenia. Z wielkim wysiłkiem przywrócił do użytku kościół parafialny i rozpoczął pracę duszpasterską. Szczególną opieką otoczył poszkodowanych oraz osoby, które straciły swoich najbliższych w wyniku wielkich działań wojennych.

Szlachetny i dobry Człowiek - gorliwy Pasterz i świadek Chrystusa

Świadkowie jego życia wielokrotnie podkreślają, że od pierwszych lat kapłaństwa, był człowiekiem konsekwentnym w dążeniu do świętości. Wszystkie zadania duszpasterskie traktował odpowiedzialnie i bardzo dokładnie. Przemawiała przez niego wielka miłość Boga i Ojczyzny. Świadkowie zeznają, że swoją czarującą osobowością ujmował otoczenie. Umiał prowadzić dialog z humorem, ale zawsze z taktem, a z jego obecnością liczyli się starsi i młodsi kapłani. Z jego twarzy emanował niezwykły pokój, duchowa radość i prawdziwa dobroć. To był wyjątkowy Kapłan, głębokiej wiary i żarliwej pobożności. Mądry, sprawiedliwy, roztropny i rozważny Duszpasterz. Do dzieci zwracał się z uśmiechem i serdecznością, Umiał zachęcająco przemówić do młodzieży. Był człowiekiem łatwo nawiązującym kontakt ze wszystkimi ludźmi. W życiu duchowym i pracy duszpasterskiej cechował go wzorowy ład i porządek, przemyślane i planowane działanie.

Liczne świadectwa osób świeckich i kapłanów potwierdzają, że był człowiekiem bardzo inteligentnym, obdarzonym niezwykłym darem mowy i wrażliwości na drugiego człowieka. Był ze swoimi parafianami wszędzie i zawsze, w smutku i radości. Modlił się za nich i pomagał im, a jego szczery uśmiech napełniał radością otoczenie.

Po zakończeniu wojny władzę w kraju objęli komuniści, którzy postawili sobie za cel stopniową eliminację z życia religii chrześcijańskiej. W tym celu rozpoczęli prześladowanie wyróżniających się gorliwością kapłanów przez rozpowszechnianie przeciwko nim fałszywych oskarżeń, wytaczanie sądowych procesów i wtrącanie ich do więzień. Ta działalność dotknęła również sługę Bożego ks. Władysława Findysza. On jednak nie uląkł się szykan i nadal odważnie kontynuował swoją działalność duszpasterską, pomny na słowa Apostoła Pawła: „Ty, człowiecze Boży, podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością. Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne" (1 Tym 6, 11-12). Był świadom, że wiarę trzeba mężnie wyznawać. Otwarcie piętnował antychrześcijańskie posunięcia władzy państwowej. Z tego powodu został poddany ścisłej inwigilacji. W maju 1952 r. otrzymał zakaz nauczania religii w liceum żmigrodzkim, a następnie cofnięto mu pozwolenie na pobyt w strefie nadgranicznej ze Słowacją, w której znajdowała się część jego parafii. Terror stalinowski trwał do października 1956 r. Kiedy uwolniono Prymasa Tysiąclecia z internowania, wydawało się, że nadchodzą lepsze czasy, a tymczasem po chwilowej przerwie nadal prowadzono ograniczanie wpływu Kościoła na życie ludzi. Podczas Soboru Watykańskiego O biskupi polscy skierowali do wiernych apel o modlitwę i czyny soborowe, aby wspierać prace Ojców Soboru. Wówczas Sługa Boży rozesłał listy-apele do parafian, którzy zaniedbywali obowiązki religijne, lub mieli nieuregulowaną sytuację życiową, zachęcając ich do odnowy życia. Oskarżony o przymuszanie wiernych do praktyk religijnych, ks. Findysz 25 listopada 1963 r. został aresztowany i uwięziony na Zamku Rzeszowskim. Wytoczono mu zainscenizowany proces pokazowy, w którym został skazany na dwa i pół roku więzienia. Jeden ze świadków podaje, że na rozprawę przyprowadzono go skutego kajdankami jak złoczyńcę, największego zbrodniarza - a nie było za co, bo jego działalność nie była działalnością polityczną, ale religijną.

Od dawna Sługa Boży miał kłopoty ze zdrowiem i oczekiwał na wcześniej zaplanowaną operację chirurgiczną. Po procesie i skazaniu go na więzienie władze komunistyczne, powołując się na fikcyjne przyczyny, uniemożliwiły przeprowadzenie operacji. W więzieniu na Zamku Rzeszowskim był szykanowany i bardzo upokarzany, potem wywieziony do ciężkiego więzienia w Krakowie przy ul. Montelupich, gdzie rozpoczęła się dla niego straszna gehenna.

W lutym 1964 r., gdy choroba stała się już nieuleczalna, został z więzienia zwolniony. Był tak wycieńczony i wyniszczony, że nie był w stanie iść na własnych nogach, a parafianie nie mogli w nim rozpoznać swojego proboszcza. Okazywana przez życzliwych łudzi najlepsza pomoc, wówczas możliwa, nie była w stanie przywrócić mu zdrowia po tych doznanych mękach. Zmarł 21 sierpnia 1964 r. Ks. Findysz był świadom grożących mu niebezpieczeństw, nie uchylił się jednak od obowiązków kapłańskich i nie szczędząc własnych sił okazał wielką troskę o dobro duchowe powierzonych mu wiernych.

Lud Boży od chwili śmierci widział w nim prawdziwego męczennika za wiarę. W ciągu kolejnych lat przekonanie o jego męczeństwie utwierdzało się coraz bardziej. Z tej racji w roku 2000 rozpoczęliśmy postępowanie diecezjalne, mające na celu stwierdzenie faktu jego męczeństwa. Został przeprowadzony proces kanoniczny na szczeblu diecezjalnym, którego ważność uznała Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych reskryptem z dnia 13 grudnia 2002 r. Po opracowaniu syntezy procesu diecezjalnego miało miejsce w Rzymie postępowanie kanoniczne z udziałem konsultorów teologów, a następnie kardynałów i biskupów Kongregacji. Uwieńczeniem tego procesu będzie zaliczenie w poczet Błogosławionych czcigodnego sługi Bożego ks. Władysława Findysza jako męczennika za wiarę.

W osobie i męczeństwie Sługi Bożego w jakiś sposób obejmujemy wielką liczbę nieznanych braci i sióstr, którzy w czasach totalitaryzmu komunistycznego cierpieli w więzieniach i łagrach za wiarę i Ojczyznę. Wielką radość przeżywała Polska, gdy 108 Męczenników czasów systemu hitlerowskiego dostąpiło chwały ołtarzy. Sługa Boży ks. Władysław Findysz będzie pierwszym beatyfikowanym Polakiem - męczennikiem z czasów komunizmu. Swoim życiem ukazał, że prawdziwe są słowa Chrystusa Pana: „Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie” (Mt5,11,12a).
(….)
Fakt beatyfikacji naszego Rodaka w Roku Eucharystii odczytujemy jako wielki dar Boży. Oto Kapłan, Męczennik za wierność Bogu i Jego przykazaniom, za wierność powołaniu kapłańskiemu, staje się przykładem dla nas wszystkich - wskazuje nam Chrystusa jako Źródło męstwa oraz jedyną Prawdę i Drogę naszego życia. On to, naśladując przykład Boskiego Zbawiciela, przebaczył swoim prześladowcom i modlił się o ich nawrócenie. W trudnych chwilach naszego życia módlmy się za przyczyną Sługi Bożego.
(…)

Fragmenty z listu pasterskiego biskupa rzeszowskiego Kazimierza Górnego na Wielki Post 2005 r.

Historia parafii Nowy Żmigród

Wieś Nowy Żmigród jako osada była wzmiankowana w 1277 roku, a jej zaczątkiem był istniejący tu wcześniej gród. Pierwsza wzmianka o mieście pochodzi z 1305 roku, kiedy to miasto stanowiło własność rodu Bogoriów. Leżąc na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych Żmigród rozwijał się dzięki rzemiosłu i kupiectwu. Jednak w wyniku XVII-wiecznych wojen i pożarów miasto uległo znacznym zniszczeniom, a w 1934 r. utraciło prawa miejskie. Jeszcze w czasach przedwojennych sporą część mieszkańców stanowiła ludność narodowości żydowskiej; naziści wymordowali około 1300 osób w Żmigrodzie i okolicy. Wielkie zniszczenia zostały dokonane w czasie II wojny światowej; naloty i ostrzał artyleryjski przygotowujący przedpole bitwy dukielskiej praktycznie doszczętnie zniszczyły miejscowość. Budynki zostały zrównane z ziemią, ruiny splądrowane. Do organizacji życia po przejściu frontu w znaczący sposób przyczynił się ówczesny proboszcz parafii ks. Władysław Findysz; zarządził ekshumacje ciał i chrześcijańskie pochówki pomordowanych, organizował pomoc materialną i duchową. Dzięki niemu wielu mieszkańców okolicy narodowości łemkowskiej uniknęło wywiezienia w ramach akcji „Wisła”.

Początków parafii pod wezwaniem świętych Apostołów Piotra i Pawła w Nowym Żmigrodzie należy szukać w XIII w. Co prawda brak dokumentu erekcyjnego, lecz we wzmiankach z wieku XIV wspomina się już o kościele parafialnym. Pierwotna świątynia drewniana spłonęła; na jej miejscu wzniesiono kościół murowany, który też kilkakrotnie był trawiony przez ogień. Obecny kościół parafialny został zrekonstruowany po wielkim pożarze w 1843 r. i konsekrowany 28.06.1857 r. Od połowy XVI w. do parafii w Nowym Żmigrodzie przyłączono Stary Żmigród; stan ten trwał do czasów cesarza Józefa II. W skład parafii oprócz Nowego Żmigrodu na przestrzeni dziejów wchodziły również miejscowości: Brzezowa, Ciechania, Desznica, Grab, Hałbów, Huta Polańska, Jaworze, Kąty, Kotań, Krempna, Myscowa, Mytarka, Mytarz, Olchowiec, Ożenna, Polany, Rozstajne, Skalnik, Świątkowa Mała, Świątkowa Wielka, Świeżowa Ruska, Toki, Wyszowadka, Żydowskie. Kroniki wspominają również o kościele i klasztorze oo. Dominikanów istniejącym w Nowym Żmigrodzie od 1331 r. W wieku XVI zakonnicy opuścili klasztor, który za czasów austriackich (1778 r.) został rozebrany, a część pozostałego wyposażenia trafiła do okolicznych świątyń. W czasie II wojny światowej kościół parafialny doznał olbrzymich strat; choć sama budowla przetrwała, to jej wyposażenie zostało doszczętnie spalone lub rozgrabione. W restaurację świątyni wielki wkład wniósł ks. Władysław Findysz – ówczesny proboszcz oraz ks. Andrzej Szczurek – wikariusz. W latach powojennych dokonano kilku remontów kościoła m.in. dostosowując jego wnętrze do odnowionej przez Sobór Watykański II liturgii; znikło część bocznych ołtarzy, pojawił się nowy „ołtarz soborowy” – przodem do ludzi, odmalowano wnętrze i odnowiono elewację zewnętrzną. W kaplicy Matki Bożej Bolesnej ustawiono relikwiarz z doczesnymi szczątkami bł. Ks. Władysława Findysza. Obecnie parafia należy do dekanatu żmigrodzkiego diecezji rzeszowskiej. W jej skład wchodzą: Nowy Żmigród, Mytarka, Mytarz i Toki.

Dziś Nowy Żmigród jest siedzibą gminy. Znajduje się tu szkoła podstawowa, gimnazjum oraz zespół szkół ponadgimnazjalnych; jest też dom kultury i poczta. Miejscowość zachowała miejski układ zabudowy, z prostokątnym rynkiem otoczonym nowymi budynkami. Zachowało się również kilka domów mieszczańskich z XVIII - XIX wieku i pozostałości fortyfikacji miejskich z XV - XVII wieku.

Abp Edward Nowak, Sekretarz Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, o ks. Findyszu

„Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to,
abyście szli i owoc przynosili i aby owoc wasz trwał” (J 10,13)


1. Dwa tygodnie temu na adres ks. Proboszcza żmigrodzkiego nadszedł list z Jasła. Pani Ewa, córka zmarłego kierownika szkoły w Łężynach, po ogłoszeniu uroczystości 40-lecia śmierci ks. Findysza, przekazała notatki swojego ojca, dotyczące jego spotkania z proboszczem Żmigrodzkim. Pan Jan zmarły kierownik tak pisze: "...Idąc placem Żwirki i Wigury w Jaśle spostrzegłem nagle wysokiego, kościstego mężczyznę w popielatej czamarze, o twarzy szaro - sinej, za którym ludzie się oglądali. Szedł, a raczej wlókł się powoli. Potem usiadł na ławce, widocznie czekał na autobus. Widać było, że jest chory. Chyba nie znalem go. Ale po chwili wpatrywania, twarz wydala mi się znana. Nadeszła moja była uczennica, zaczepiłem ją i zapytałem o tego księdza. To pan go nie poznał? - to nasz proboszcz Findysz". Osłupiałem. Przystąpiłem do dziekana i mówię: "Przepraszam księdza, że nie pozdrowiłem, ale nie poznałem". Ks. Findysz na to: "A ja pana zaraz poznałem, ale nie chciałem zaczepiać, myślałem ze pan boi się milicji". Żachnąłem się. Za kogo mnie ksiądz bierze? Nie jestem partyjnym". Zaczęliśmy rozmawiać. Ks. Findysz: "Zmieniłem się bardzo w wiezieniu w ciągu tych kilku miesięcy. Traktowano mnie jak bandytę, upokarzano, wyśmiewano popychano po chamsku, głodzono. A gdy poprosiłem o jedzenie karmiono mnie słonymi śledziami, nie dając kropli wody do popicia. Bardzo się męczyłem. Zacząłem chorować". Po twarzy jego płynęły łzy jak dziecku. Z wielkim żalem w sercu zacząłem go pocieszać, że w domu przyjdzie do siebie. Nadjechał autobus do Żmigrodu. Musieliśmy się rozstać ­Już na zawsze. Wkrótce potem zmarł na raka gardła. Na pogrzebie były tłumy ludzi. Było powszechne przekonanie, że odszedł "wielki Kapłan", "dobry Pasterz", że "oddał duszę swoją za owce swoje" (List: Ewa Grun, 5.8.2004).

"Oto Kapłan", "Oto dobry Pasterz", "Oto Pasterz - Męczennik!"

2. Słyszeliśmy słowa Chrystusa w odczytanej Ewangelii. Zostały one przekazane przez Jego umiłowanego ucznia, Ewangelistę Jana. Jest to wezwanie do jedności z Mistrzem. Jest to przykazanie miłości wzajemnej. Jest to przeznaczenie na wędrowanie drogami świata z Jego Ewangelią Jest to powołanie do przynoszenia owoców i do wielkiej troski o trwanie tych owoców (cfr. J 10, 13).

3. "Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli... - te ewangeliczne słowa Chrystusa usłyszał, przyjął i całym swym życiem wypełnił Sługa Boży Ksiądz Władysław Findysz, syn naszej ziemi podkarpackiej, proboszcz i dziekan żmigrodzki.

Oto jego droga w skrócie: urodził się w Krościenku Wyżnym w 1904 r., maturę zdobył w Liceum w Krośnie w 1927 roku. W 1927 roku, po rekolekcjach dla maturzystów w Chyrowie, wstępuje do Seminarium Duchownego w Przemyślu. Święcenia kapłańskie otrzymuje w 1932 roku w Przemyślu. Pracuje jako wikariusz w Borysławiu, Drohobyczu, Strzyżowie i Jaśle. W 1942 roku zostaje proboszczem, a później dziekanem żmigrodzkim. W Nowym Żmigrodzie duszpasterzował 23 lata. Parafia nie była łatwym terenem do pracy. Obejmowała ona rozległy i górzysty teren, sięgający aż do granicy ze Słowacją Liczyła ponad 20 miejscowości z wieloma kościołami dojazdowymi. Ludność była zróżnicowana religijnie i etnicznie. Żyli tutaj Polacy, Żydzi i Łemkowie, grekokatolicy i prawosławni.

Od pierwszych dni swojej pracy okazał się bardzo zaangażowany duszpastersko. Szczególnie trudny był okres II wojny światowej. Był silny ruch oporu przeciw niemieckim okupantom. Miały miejsce liczne aresztowania i morderstwa; akty straszliwych tortur i egzekucji. Wiele rodzin zostało bez ojców, rodziców, bez synów i córek. Było wiele załamań. Było wiele rozpaczy. Miała miejsce eksterminacja ludności żydowskiej w pobliskim Chałbowie. Zbiorowa mogiła pokrywa ciała około 1200 osób. Proboszcz spieszył wtedy z pomocą jak tylko mógł. Później przyszły ciężkie walki: słynna Dolina śmierci w Przełęczy Dukielskiej, ostrzeliwania, bombardowania miasta, pożary Żmigrodu, wysiedlenie mieszkańców, uciekinierzy i zabici.

W tych ciężkich latach, cierpiąc wspólnie razem z parafianami budził wiarę w Pana Boga i nadzieję na przetrwanie, organizował pomoc i zachęcał do pracy. Po okresie wojennym trzeba było odbudować zniszczenia a przede wszystkim odbudować ludzi. Przyszła duża praca zarówno materialna a zwłaszcza duchowo - moralna. Wojna bardzo mocno zdegradowała ludzi. Praca więc była bardzo trudna, ale i Pan Bóg pomagał.

4. "Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście owoc przynosili"

Podczas diecezjalnego procesu kanonicznego ludzie ze Żmigrodu złożyli wiele świadectw dotyczących swego zmarłego proboszcza:

a. Świadectwo rodziny z Kątów: "Kiedy zimą 1954 roku nasz 5 miesięczny syn Mieczysław ciężko zachorował (objawy choroby podobne były do padaczki), wydawało nam się, że w każdej chwili może umrzeć. Kiedy już znikąd nie widzieliśmy ratunku, udaliśmy się saniami z chorym dzieckiem do Ks. Findysza w Nowym Żmigrodzie. Prosiliśmy ze łzami o pomoc. Ksiądz zaprowadził nas do kościoła.

Tam przed Najświętszym Sakramentem, z zapalonymi świecami modliliśmy się wspólnie do Pana Boga o powrót do zdrowia naszego dziecka. Wróciliśmy do domu uspokojeni i pełni nadziei. W następnym dniu nastąpiła poprawa zdrowia dziecka. Od tamtego czasu objawy choroby nigdy nie wróciły. Przez długi okres, kiedy ks. Findysz przejeżdżał koło naszego domu, pytał się o zdrowie syna. Dziś Mieczysław ma 46 lat, i cieszy się bardzo dobrym zdrowiem" (Ks. Andrzej Motyka, Dobry Pasterz. Biografia sługi Bożego Ks. Władysława Findysza, Rzeszów 2003, s. 153).

b. Świadectwo ministranta z Mytarzy: "Po wojnie od 1947 roku parafia Żmigrodzka była bardzo rozległa. Wiadomo, nie było wtedy ani asfaltowych szos, ani samochodów. Bite, kamieniste i wyboiste drogi, konna furmanka nie ułatwiały duszpasterskiej posługi na tak rozległym terenie. Mimo wszystko starał się choć raz w miesiącu docierać do każdej połemkowskiej wioski, gdzie mieszkali ludzie aby służyć im duszpasterską, kapłańską posługą Pamiętam jak będąc młodym ministrantem jechaliśmy do Olchowca, Polan i innych miejscowości. Praktycznie taki wyjazd zajmował cały dzień. Wymagał od siebie, ale chciał by i inni wzorowo spełniali swe obowiązki (ibid, s. 150).

c. Świadectwo matki ze Żmigrodu: "Po śmierci męża pozostałam z trójką dzieci. Bardzo rozpaczałam, wydawało mi się, że sama sobie ze wszystkim nie poradzę. W tych trudnych chwilach wspierał mnie ks. Findysz. Odwiedził mnie kiedyś, mimo że byłam w partii i z ojcowską troską powiedział: Ja wymodlę, żeby się wam dobrze powodziło, że wychowasz te dzieci. Tylko już nie płacz, nie biegaj ciągle na cmentarz, bo nie masz czasu na pracę. Taką jego pomoc cenię sobie bardzo i wiem, że te jego odwiedziny dawały mi odwagi i nadziei" (ibid, s. 152).

d. I jeszcze świadectwo księdza:

Jako duchową pomoc dla Soboru Watykańskiego II, Kościół w Polsce ofiarował "Soborowy Czyn Dobroci". Proboszcz żmigrodzki, już chory na gardło, nie mogąc mówić, wystosował więc do grupy parafian listy. Zawierały one prośbę o regulowanie swojego życia. Te listy były powodem oskarżenia, procesu i wyroku o łamanie prawa wolności sumienia.

Świadczy ksiądz: "W czasie przesłuchań i procesu w więzieniu w Rzeszowie szykanowano go i znęcano się nad nim. Specjalnie umieszczono w takiej celi i z takimi współwięźniami, że ks. Władysław, znany ze swoich określeń, określił ich krótko: `Gdybym był diabłem, to bym ich do piekła nie przyjął". Ks. Władysław wśród tych szykan i deptaniu jego ludzkiej i kapłańskiej godności, pozostał sobą. Więzienie, proces, skazanie nie można tylko zacieśniać do napisanych listów. Listy były tylko pretekstem. Został więziony i skazany tylko dlatego, że był gorliwym kapłanem o wielkim autorytecie. Był przykładem odniesienia dla księży i ludzi z całej okolicy. Jego postawa uniemożliwiała ateizację parafii.

Był wspaniałym katechetą. Kształtował postawy moralne i siał ziarno prawdy wśród młodzieży, a mimo to usunięto go ze szkoły. W czasie procesu jeden z będących u władzy przedstawił go jako wroga młodzieży. To było wprost potworne. Ks. Władysław mówił: "Ja mu za to podziękuję". Na rozprawę przyprowadzono go skutego kajdanami, jako złoczyńcę, jako zbrodniarza, a prowadził tylko działalność religijną. Był szykanowany i bardzo upokarzany we więzieniu na Zamku Rzeszowskim. Potem został przewieziony do ciężkiego więzienia na Montelupich w Krakowie. Tam miała miejsce straszna gehenna przedśmiertna.

Wypuszczono go z więzienia po to, aby umarł na parafii, żeby nie robić męczennika. Miał manifestacyjny pogrzeb. Były pogłoski od strony władz: gdyby wiedziano, że taki będzie miał pogrzeb, to nie pozwolono by go wypuścić, aby zdechł w więzieniu. I wrzucilibyśmy go do ziemi jak zdechłego psa" (ibid, ss. 157-159).

Był poddany woli Bożej i gotowy na śmierć. W Kronice Parafialnej zdołał napisać takie słowa na str. 58: "... Poddałem się operacji tarczycy w Szpitalu Gorlickim.

Operacja udana, ale powinna jeszcze być druga. Zostałem aresztowany co popsuło stan mojego zdrowia. Dziś kwalifikuję się jako nieuleczalnie chory. Każą mi prosić o cud za przyczyna ks. J. Balickiego. Ale mi to przychodzi z trudem, bo raczej należy prosić o spełnienie woli Bożej, niż o cud" (Ks: Bieszczad, Oto człowiek, str. 60).

5. "I przeznaczyłem was na to abyście szli i owoc przynosili i aby owoc wasz trwał". Dzisiaj, w 40-tą rocznicę śmierci Sługi Bożego, ze czcią chylimy nasze czoła przed jego wielkim świadectwem kapłańskim. Pamiętamy o nim, uznajemy je i czcimy. Dokonało się ono w trudnych czasach totalitaryzmu i zostało okupione własnym życiem. Jego sumienie kapłańskie i pasterskie dyktowało mu troskę o ład moralny wśród powierzonych sobie wiernych.

Do tego właśnie powołał go Chrystus jako kapłana swojego Kościoła. Przykazania Boże mają prymat nad wszystkimi rzeczami. Przykazania Boże są wartością najwyższą Bardziej należy słuchać Boga niż ludzi, uczy nas św. Piotr w Dziejach Apostolskich (zob. 4,20). Tego samego uczy nas dzisiaj Sługa Boży Ks. Findysz.

Jego postawa kapłańska i męczeństwo są naszym wielkim dziedzictwem duchowym. Są naszym skarbem świadectwa chrześcijańskiego. Posiadają szczególną wartość pedagogiczną i formacyjną w kształtowaniu duchowości kapłanów i duchowości ludzi świeckich. Dla współczesnych księży i kandydatów do kapłaństwa jest przykładem wierności ideałom kapłaństwa, nawet za cenę życia. Ludziom świeckim wskazuje na radykalną wierność wartościom chrześcijańskim, wierność świadczoną cierpieniem i krwią. Takie postacie trzeba przypominać i do nich wracać. Zachęca nas do tego Jan Paweł II w "Tertio Millenio Adveniente", wzywając, że ich "świadectwo nie może być zapomniane" (n. 37).

Takim właśnie świadectwem przemówił Kościół w Polsce w swej niedawnej historii. Oprócz Sługi Bożego liczne rzesze kapłanów i ludzi świeckich złożyło swoje wielkie świadectwo wiary. Wspomnę tutaj znanych kard. Wyszyńskiego, ks. Popiełuszkę. Przypominamy je i otaczamy czcią.

Dziękujemy Panu Bogu, że w naszej diecezji rzeszowskiej, na ziemi Żmigrodzkiej, dał nam dar tego wielkiego świadectwa życia kapłańskiego. Dziękujemy Słudze Bożemu za jego pracę i wierność do końca.

Prosimy gorąco abyśmy mogli czerpać odwagę i siły w naszym codziennym życiu z tego wielkiego przykładu naszego kapłana, naszego proboszcza, naszego dziekana; my kapłani i wy ludzie wierzący.

"Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili". "I by owoc wasz trwał". (J1 D,13) I by owoc wasz trwał!


Kazanie wygłoszone w 40 - lecie śmierci Sługi Bożego Ks. Władysława Findysza wygłoszone w Nowym Żmigrodzie, dn. 16.08.2004 r.

Ks. Władysław Findysz - ofiara totalitaryzmu komunistycznego

Ks. Andrzej Motyka

20 grudnia 2004 r. w obecności papieża Jana Pawła II został ogłoszony dekret watykańskiej Kongregacji ds. Świętych, uznający męczennikiem za wiarę sługę Bożego ks. Władysława Findysza, proboszcza w Nowym Żmigrodzie, w diecezji przemyskiej, zmarłego przed czterdziestu laty na skutek działań komunistycznego wymiaru sprawiedliwości. Akt ten otwiera ks. Findyszowi drogę do chwały ołtarzy. Okoliczność ta skłania do przybliżenia życia i działalności tego nietuzinkowego kapłana, bezwzględnie posłusznego Bogu i Jego Przykazaniom; kapłana, który pozostawił wspaniały przykład wiary i wzór służby Bogu, i który wywarł ogromny wpływ na życie wielu pokoleń żmigrodzkich katolików, a obecnie – decyzją władz kościelnych - staje się wzorem również dla szerszych grup wiernych.

Władysław Findysz przyszedł na świat 13 grudnia 1907 r. w Krościenku Niżnym k. Krosna, w wielodzietnej rodzinie chłopskiej Stanisława i Apolonii. Był ich trzecim dzieckiem. W dzień później, przez sakrament chrztu św., został włączony do wspólnoty wiernych Kościoła katolickiego. Z domu rodzinnego wyniósł głęboką religijność, odpowiedzialność i przywiązanie do tradycji. Niestety, na jego beztroskim dzieciństwie cieniem położyło się szereg dramatów rodzinnych, jak śmierć matki, zmarłej 27 września 1912 r., kiedy miał zaledwie pięć lat oraz śmierć trojga rodzeństwa.

Edukację rozpoczął w 1913 r. Kształcił się najpierw w szkole ludowej w rodzinnej miejscowości, a następnie w szkołach krośnieńskich, wydziałowej i w gimnazjum. W tej ostatniej zaangażował się w działalność uczniowskiej Sodalicji Mariańskiej. Po maturze, w 1927 r. podjął w przemyskim Seminarium Duchownym pięcioletnie studia filozoficzno-teologiczne oraz formację duchowo-pastoralną. Ten okres swego życia uwieńczył 19 czerwca 1932 r. przyjęciem sakramentu kapłaństwa. Po święceniach pracował jako wikariusz w kilku dość wymagających parafiach diecezji przemyskiej - w Borysławiu, Drohobyczu, Strzyżowie i Jaśle. Dwie pierwsze położone były na terenach przemysłowych, o ludności zróżnicowanej narodowościowo, religijnie i materialnie. To wszystko bez wątpienia stwarzało wiele problemów duszpasterskich. Dwie następne, również duże parafie miejskie, choć mniej zróżnicowane narodowościowo, stanowiły także duże wyzwanie duszpasterskie, tym bardziej, że czas posługi w nich ks. Findysza zbiegł się z okresem drugiej wojny światowej i okupacji hitlerowskiej.

Warto tu dodać, iż w Strzyżowie przez pierwszy rok wojny administrował parafią po śmierci tamtejszego proboszcza, a podczas pracy w Jaśle związał się z ruchem oporu, posługując w nim jako kapelan. W roku 1941 został mianowany najpierw administratorem, a w rok później proboszczem parafii w Nowym Żmigrodzie. Ks. Findysz był człowiekiem bardzo pobożnym, przywiązującym dużą wagę do praktyk ascetycznych. Nadto cechowały go: surowość zasad, skromność, takt i kultura bycia. Te cechy charakteru znajdywały swe odzwierciedlenie w całej jego posłudze duszpasterskiej, ale szczególnie uwidoczniły się w okresie jego pracy w Nowym Żmigrodzie.

Ten bowiem etap jego życia przypadł w bardzo burzliwym okresie najnowszych dziejów Polski, czyli okresie panowania dwóch bezbożnych totalitaryzmów, faszyzmu i komunizmu. W czasie okupacji hitlerowskiej niósł pomoc potrzebującym, zrozpaczonych podnosił na duchu, a zdemoralizowanych surowo upominał. Był też bezradnym świadkiem wielu nieszczęść, jakie dotknęły okoliczną ludność, m. in. eksterminacji Żydów, rozstrzeliwania Polaków oraz wywożenia ich na roboty do Niemiec. Najtrudniejszym dla ks. Findysza i jego parafian był ostatni okres okupacji, kiedy podczas działań frontowych został przymusowo wysiedlony, a tym samym skazany na tułaczkę. Po powrocie do Nowego Żmigrodu zajął się odbudową moralną i materialną parafii.

Po wojnie stanęły przed nim dwa wyzwania: realizacja obowiązków duszpasterskich oraz troska o życie religijno-moralne wiernych, zagrożone propagandą ateistyczną. Z obu wywiązywał się znakomicie. Objął opieką duszpasterską wiernych z całej, wówczas bardzo rozległej parafii. Troszczył się o katechizację dzieci i młodzieży, zarówno w szkole, jak i po usunięciu jej stamtąd przez komunistów; wtedy zorganizował jej nauczanie w warunkach pozaszkolnych. Gorliwie realizował wytyczne programu duszpasterskiego polskiego Kościoła. Ta postawa przysporzyła mu wrogów w kręgach działaczy ateistycznych. Wielokrotnie odmawiano mu wydania przepustki na pobyt w strefie nadgranicznej, uniemożliwiając mu tym samym posługę kapłańską wśród zamieszkałych tam parafian. Został też objęty inwigilacją przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa.

Nie umniejszyło to w żadnym stopniu jego gorliwości duszpasterskiej. W roku 1963, w związku z prowadzoną przez Kościół w Polsce akcją tzw. „soborowych czynów dobroci”, zaapelował pisemnie do parafian o jej podjęcie. Stało się to dla władz komunistycznych pretekstem do wszczęcia śledztwa przeciwko niemu. Postawiono mu zarzut zmuszania do praktyk religijnych. W skrajnie tendencyjnym procesie, przypominającym raczej farsę, niż formę wymiaru sprawiedliwości, skazano go na karę 2, 5 roku więzienia.

Mimo złego stanu jego zdrowia - lekarze podejrzewali chorobę nowotworową przełyku i wpustu żołądka - przez kilka miesięcy był więziony, najpierw w Rzeszowie, a następnie w Krakowie. Utrzymanie aresztu tymczasowego wobec człowieka ciężko chorego, wymagającego stałej i specjalistycznej opieki medycznej, w sytuacji, gdy wyrok wydany na niego nie był jeszcze prawomocny, a wszystkie dowody zostały już zebrane wskazuje na złą wolę lub celowe działanie komunistycznego wymiaru sprawiedliwości. Komuniści sprawę ks. Findysza wykorzystali dla zastraszenia innych, ich zdaniem niepokornych kapłanów.

Upokorzenia, jakich ks. Findysz doświadczył podczas procesu i pobytu w więzieniu, brak odpowiedniej opieki medycznej, a przede wszystkim uniemożliwienie leczenia przyspieszyły rozwój jego choroby. Wprawdzie ze względu na stan zdrowia Sąd Najwyższy uchylił mu areszt tymczasowy, ale kiedy 29 lutego 1964 r. opuszczał więzienie był skrajnie wyczerpany i ogromnie wychudzony. Nie rokowano mu powrotu do zdrowia. Po kilku miesiącach zmarł dnia 21 sierpnia 1964 r. Jego pogrzeb stał się wielką manifestacją, w której uczestniczyło 130 kapłanów oraz tysiące wiernych. Ks. Findysz pochowany został na cmentarzu parafialnym w Nowym Żmigrodzie.

Przez wiele dziesiątków lat, dopóki rządy w Polsce sprawowali komuniści, nie było warunków do wszczęcia procesu beatyfikacyjnego ks. Władysława Findysza, kapłana prześladowanego i skazanego przez komunistyczny sąd za wzorowe wypełnianie obowiązków pasterskich, a zwłaszcza za obronę wiary i moralności. Wśród parafian żywa była jednak pamięć o jego posłudze. Toteż, gdy po roku 1989 zmieniła się polityka wyznaniowa władz polskich, niezwłocznie podjęli oni starania o przeprowadzenie dochodzenia kanonicznego w jego sprawie. Przyniosły one pozytywny skutek. Dnia 27 czerwca 2000 r. zainaugurowany został proces kanonizacyjny. Podczas jego trwania m. in. zebrano dokumenty z nim związane oraz przesłuchano świadków jego życia i cierpienia. Niejako uwieńczeniem całej procedury kanonizacyjnej będzie, wyznaczona na 19 czerwca 2005 r. beatyfikacja ks. Findysza.

Ukończenie procesu beatyfikacyjnego stało się pośmiertnym zwycięstwem ks. Findysza, kapłana, który przez całe swe życie, mimo wielu przeciwności, był wierny Bogu, Kościołowi i życiowemu powołaniu. Nie ugiął się nawet w obliczu próby. Ten rys jego działalności może bez wątpienia służyć jako przykład dla współczesnego pokolenia kapłanów. Może on być także wzorem dla ludzi świeckich, których uczy, że trzeba być katolikiem aktywnym, wiernym obowiązkom chrześcijańskim i obowiązkom stanu. Sprawa ks. Findysza jest również przestrogą dla ludzi wrogich Kościołowi, posługujących się w walce z Nim przymusem, kłamstwem i aktami terroru - wcześniej bądź później ich kłamstwo zostanie zdemaskowane i przez potomnych zostaną bardzo surowo ocenieni.