"Życie Andrzeja Boboli jaśniało blaskiem prawdziwej wiary. Jej moc, mająca swe źródło w Bożej łasce, rozwijała się i wzrastała z biegiem lat, ozdabiała go szczególnie i uczyniła niezłomnym w obliczu męczeństwa" – tak napisał o nim papież Pius XII w encyklice "Invicti athletae Christi".
Odwiązali go wreszcie oprawcy i okręcili sznurem, a dwa jego końce przymocowali do siodeł. Tak musiał Święty biec za końmi, popędzany kłuciem lanc. W Janowie był właśnie targ. Tłum zaczął się gromadzić. Przyprowadzono kapłana przed dowódcę. Ten zapytał: „Jesteś ty ksiądz?". „Tak", odparł Święty. „Moja wiara prowadzi do zbawienia. Nawróćcie się". Dowódca zamierzył się szablą i byłby zabił Świętego, gdyby ten nie zasłonił się ręką, która została zraniona. Kapłana zawleczono do rzeźni miejskiej, rozłożono go na stole i zaczęto przypalać go ogniem. Na miejscu tonsury wycięto mu ciało do kości na głowie, na plecach wycięto mu skórę w formie ornatu, rany posypywano sieczką, odcięto mu nos, wargi, wykłuto mu jedno oko. Kiedy z bólu i jęku wzywał stale imienia Jezus, w karku zrobiono otwór i wyrwano mu język u nasady. Potem powieszono Męczennika twarzą do dołu. Uderzeniem szabli w głowę zakończył dowódca nieludzkie męczarnie kapłana dnia 16 maja 1657 roku.
Szaleńcy Boży
(Zofia Kossak-Szczucka: "W puszczy" - fragmenty)
Ojciec Andrzej patrzył na mnie zadziwiony. Samotna gorycz zbyt mądrego w swym doświadczeniu uśmiechu zasępiła jego łagodną twarz, okoloną siwiejącą brodą. Na każdym kroku, mając przed oczyma tak cudowne wzory ładu, pracy, dostosowania się i współżycia, czemuż człowiek jeden w nieposkromionej chciwości i pysze staje się zbójem drapieżnym i postrachem świata, wnoszącym trwogę w struchlałe, ufne niegdyś serce przyrody?
- Człowiek! Sam jest zły na świecie...
Ojciec Andrzej Bobola znał dobrze ten kraj. Poznał wszystkie jego szlaki. Spłynął je łodzią na wiosnę, uchodził zimą po lodzie, przebrnął latem po suchych kępach i kłodach, w bagno przez smolarzy zwalonych. Dziesięć lat minęło, jak w borach apostołował. Z zacisznej katedry profesorskiej, od ulubionych studiów i rozstrząsań naukowych oderwały go w te zapadłe knieje posłuszeństwo i ciekawość zarazem. Dziś dobrowolnie nie odszedłby stąd za nic...
Wszystkich rozbudzić! Uczłowieczyć! Wszystkich ogarnąć! Smolarzy czarnych od dymu, z kształtu ledwo do ludzi podobnych; rybaków nad wodą ustawicznie żyjących, karmiących się surową rybą, nędznych rolników, drewnianą sochę, zaprzężoną w żonę i dziewkę nałożną, orzących szmat wykarczowanego z trudem piachu.
Zrazu z przewodnikiem, potem sam brodził po puszczy, szukając nowych poddanych dla Pana nad pany; a że umiłował ich serdecznie, przeto znajdował bez trudu słowa trafiające do serc ludzi, do których nikt dotąd, jak do ludzi nie przemawiał.
Święty Andrzej Bobola był uważany za patrona i opiekuna Polski na długo przed swoją kanonizacją. W okresie rozbiorów często szukano u niego pomocy. Miał też wygłosić przepowiednię o odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Świadczy o tym opowieść polsko-białoruskiego jezuity, o. Grzegorza Fielkierżamba. Wprawdzie Kościół nie potwierdził tej przepowiedni swoją powagą, jednak na ziemiach polskich powszechnie w nią wierzono. Opowieść o. Fielkierżamba o przepowiedni św. Andrzeja Boboli wydrukowała w 1854 r. włoska "Civilta Cattolica", następnie pisma francuskie, a w 1855 r. przedrukował "Przegląd Poznański".
Oto opowieść ks. Fielkierżamba:
"W roku 1819 znajdował się w Wilnie o. Korzeniecki, dominikanin, kapłan wysokiej świętości i sławny kaznodzieja. Walczył on nieustannie z niezmordowaną gorliwością przeciw błędom schizmatyckim i to nie tylko z kazalnicy, ale także w uczonych dziełach, które nań sprowadziły ze strony rządu rosyjskiego zakaz miewania kazań, ogłaszania jakichkolwiek pism, nawet spowiadania. Tak tedy zamknięty w klasztorze i skazany na nieczynność, biedził się w swojej samotności z myślą, że nic nie może zrobić dla chwały Bożej i zbawienia braci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).