Długa historia krótkiej modlitwy
Przemysław Kucharczak
To stało się jednocześnie, 8 grudnia. Uwięziony na Warmii kardynał Wyszyński oddał się w osobistą niewolę Maryi. Dokładnie w tym samym czasie na Jasnej Górze ruszyła wielka akcja odmawiania Apelu Jasnogórskiego w intencji jego uwolnienia.Ani Prymas, ani zebrani przed cudownym obrazem nie mieli o sobie żadnych wieści. - Trudno uwierzyć w taki zbieg okoliczności - mówi ówczesny przeor Jasnej Góry.Samolot w ogniu
Jest rok 1934, żołnierz Władysław Polesiński pilotuje samolot samotnie. A mimo to nagle słyszy: „Zniż lot, ląduj”. Zdumiony Władysław posłusznie obniża poziom lotu. Jak sobie wytłumaczyć ten głos? Władek ma problemy z wiarą w Boga. Bezpiecznie ląduje i wychodzi na zewnątrz. I nagle, tuż za jego plecami, samolot eksploduje. Jest godzina 21.00.
Wkrótce okazuje się, że żona Władka właśnie o tej porze polecała go Matce Bożej. Polesiński nawraca się. A potem, żeby podziękować za ocalenie życia, zakłada wśród oficerów organizację „Krzyż i Miecz”. Jej członkowie codziennie o 21.00 meldowali się na apel przed Matką Boską.
Wolność dla Prymasa
Minęło 19 lat od eksplozji w samolocie pilota Polesińskiego. Apele odbywały się wtedy czasem przed jasnogórskim obrazem. - Ale nieregularnie! Jak pielgrzymi przyszli, to apel był, jak nie przyszli, to nie - zaznacza ojciec Jerzy Tomziński, przeor Jasnej Góry sprzed pięćdziesięciu lat.
Nadszedł jednak wrzesień roku 1953. Ubecy wywieźli Prymasa Wyszyńskiego w nieznanym kierunku. - Nawet wielu duchownych ze strachu odwróciło się od Kardynała. I wtedy nagle przyjechała do Częstochowy Maria Okońska, współpracowniczka Prymasa. Zaproponowała, żeby Jasna Góra włączyła się w modlitwę o jego uwolnienie. I to w formie apelu! - wspomina ojciec Jerzy. - Szybko ustaliliśmy, jakie modlitwy mielibyśmy na nim odmawiać.