Skandale seksualne przyniosły Kościołowi w Irlandii coś w rodzaju oczyszczenia. - Byliśmy pełni pychy, przeświadczenia o własnej świętości i nieskazitelności. Teraz mamy większą świadomość tego, że jesteśmy także Kościołem grzeszników. Mniej w nas pychy, więcej pokory, współczucia i miłosierdzia - mówi mi jeden z dublińskich księży i zapewnia, że tak myśli większość jego konfratrów.
Tymczasem statystyki nie potwierdzały tego ogólnego przeświadczenia o "perwersyjnych księżach" (jeszcze jedno typowe wyzwisko). Wiąże się z tym zresztą jeszcze jeden przesąd, mianowicie ten, że celibat sprzyja molestowaniu seksualnemu dzieci. Ostatnie badania wskazują, że grupą, w której występuje ono najczęściej są żonaci mężczyźni.
Ostry oskarżycielski ton mediów wobec Kościoła i duchownych pozwalają lepiej zrozumieć pierwszą, niejako odruchową reakcję hierarchii na nieznane do tej pory zjawisko. Bardziej koncentrowała się ona na grzechu winowajcy i szkodzie jaką wyrządził on Kościołowi i sobie samemu przez popełnienie przestępstwa niż na zrozumieniu sytuacji ofiar. Taka postawa wzmogła niechęć opinii publicznej do instytucji Kościoła, która bardziej wydawała się troszczyć o swoje dobre imię niż o dobro poszkodowanych. Więc choć taką reakcję można zrozumieć, to jednak z perspektywy lat trudniej ją usprawiedliwić. Trzeba jednak powiedzieć, że postawa hierarchii ewoluowała. W 1996 Episkopat irlandzki wydał dokument "Molestowanie seksualne dzieci: zarys odpowiedzi Kościoła". A w Środę Popielcową Roku Jubileuszowego abp Dublina Desmond Connell prosił o przebaczenie ofiary tych przestępstw i ich rodziny. Nie tylko niejako w zastępstwie sprawców, ale także w tej mierze w jakiej sam popełnił błędy w tej bolesnej sprawie. Wolno sądzić, że chodzi właśnie o ten pierwszy okres reakcji na skandale dotyczące księży.
Trzeba także powiedzieć, że choć media irlandzkie z pewnością wytworzyły fałszywy obraz Kościoła katolickiego i duchowieństwa, to jednak nic nie usprawiedliwia tych, którzy tak drastycznie zaprzeczyli swojemu powołaniu. Od duchownych po prostu wymaga się więcej. Statystyka powinna przywrócić miarę spraw, ale rany w świadomości katolickiego społeczeństwa były - i chyba nadal są - głębokie.
Wydaje się jednak, że te rany nie dotknęły wiary Irlandczyków. Przez ostatnie dziesięć lat nieznacznie zmieniły się socjologiczne wskaźniki wiary w Boga, życie wieczne, cuda oraz w dogmaty Kościoła katolickiego: obecność Chrystusa w Eucharystii, doświadczanie Boga w sakramentach, w Matkę Bożą. Irlandczycy nadal są najpobożniejszym narodem Europy - 63 procent z nich uczestniczy co niedzielę we Mszy św. Wyraźne zmiany dotyczą jednak zaufania do instytucji Kościoła (spadek z 46 do 27 procent), przekonania o jego zbyt wielkiej władzy (wzrost z 38 procent do 46) oraz poglądów na etykę seksualną.
Czy można stąd wyciągnąć taki wniosek, że Kościół jako instytucja płaci cenę za skandale spowodowane przez Jego przedstawicieli? Jeśli tak, to nie cały Kościół instytucjonalny. Wymowna jest bowiem różnica między zaufaniem jakim obdarzają irlandzcy katolicy Kościół jako taki i swoich proboszczów. Jest to duża różnica, dochodząca w różnych grupach wiekowych do kilkudziesiąciu procent na korzyść proboszczów. Czy można więc powiedzieć, że tylko biskupi płacą "cenę" za skandale? A może nie za skandale tylko za reakcję na nie?
W jednym panuje dość powszechna zgoda. Skandale seksualne przyniosły Kościołowi w Irlandii coś w rodzaju oczyszczenia. - Byliśmy pełni pychy, przeświadczenia o własnej świętości i nieskazitelności. Teraz mamy większą świadomość tego, że jesteśmy także Kościołem grzeszników. Mniej w nas pychy, więcej pokory, współczucia i miłosierdzia - mówi mi jeden z dublińskich księży i zapewnia, że tak myśli większość jego konfratrów. Arcybiskup Dublina kard. Desmond Connell ujmował to ostrożniej kiedy mówił: "w tych ciężkich czasach, doświadczamy, jak nigdy przedtem, że bardzo siebie nawzajem potrzebujemy". Ale w sumie chodzi chyba o to samo.
Przyznaję - Irlandczyków lubię bardzo. Kościół w Irlandii - tak samo. Nie potrafię z zimną krwią ich oceniać i osądzać. Wiem, że powoli mają za sobą ciężkie czasy. Wydaje mi się, że ze względu na rolę Kościoła katolickiego w historii narodu i współczesną strukturę społeczną - możemy się od nich czegoś nauczyć. Czy również w sprawie szeroko rozumianych skandali w Kościele?
Proszę, nie wymagajcie ode mnie, żebym był odważny jak Irlandczyk.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.