W Pułtusku jest pewna liczba uczniów, która przestała chodzić na katechezę. Dla nich powstaje grupa, w której spotkają się ci, którzy wątpią i szukają. W spotkaniach będzie uczestniczył ksiądz.
Spotykamy Izę, studentkę 4. roku historii w Poznaniu i Anetę, przyszłoroczną maturzystkę. Pierwsza ma za sobą długie doświadczenie formacji oazowej, druga z kolei – długie pasmo kryzysów osobistych i rodzinnych. Iza będzie pomagała w spotkaniach. Chce przede wszystkim słuchać. Aneta opowie o sobie, bo takie otwarcie, spotkanie, rozmowa, jak mówi, chyba ma sens. W naszym spotkaniu uczestniczy też ks. Jacek Gołębiowski, pracujący z młodzieżą w Pułtusku.
– Czy jestem młodą, gniewną, zbuntowaną? – zastanawia się Aneta. – Chyba nie. To nie jest bunt, ale raczej utrata wiary, nie tyle w Boga, ile w siebie i w to, że może być lepiej.
Szukanie siebie
– Jeszcze w gimnazjum zaczęłam pytać o siebie, o moje dzieciństwo.– wyjaśnia Aneta. – I wciąż jeszcze pytam rodziców, dlaczego nie rozumieją, że ludzie się zmieniają, że trzeba dać im szansę. Kiedy tych pytań było tak wiele, a odpowiedzi czy zrozumienia prawie wcale, upadła we mnie wiara, gdzieś przepadła nadzieja.
Rozmawiamy o grupach młodzieży, które chcą zaznaczyć swoją oryginalność przez strój, zachowanie, czy wybierane towarzystwo. Wtedy odrzucają świat i rodziny, zwłaszcza jeśli w ich domach ten kryzys jest obecny. Wciąga ich świat, emocje i przeżycie.
– To z tego powodu wiara dla wielu się nie sprawdza, bo nie wiąże się z przeżyciem. Dla wielu to obciach. Podobnie modlitwa. Pytają się: po co chodzić do kościoła, co tu dostanę? – mówi Aneta.
– Kiedyś z grupą młodzieży grającej w parafii pojechaliśmy na koncert ewangelizacyjny do Mławy – wspomina Iza. – Wtedy obok śpiewania i muzyki były głoszone podstawowe prawdy Ewangelii. Kolega z naszego zespołu podszedł do mnie i powiedział, że po raz pierwszy nie słuchał tego co gra, ale treści słów i modlitw. To było dla niego odkryciem, że nie tylko muzyka jest ważna.
Gdzie jest nadzieja?
Na spotkania będzie przychodziła Ania, dziś już studentka. Nazywa siebie „nadłamanym kwiatem Pana”, bo jej doświadczenia też nie były łatwe. Podzieli się nimi z młodszymi rówieśnikami.
– Przez większą część mojego życia nie potrzebowałam Jego pomocy, obecności, pociechy, zresztą w nią nie wierzyłam i nawet nie chciało mi się w nią wierzyć. Po co? Żebym w każdą niedziele musiała latać do kościoła i to na całą godzinę!? Dla kogo? Dla siebie? Znałam „lepsze” metody spędzania wolnego czasu...
– Już w dzieciństwie zamykałam się przed całym światem – tłumaczy Iza. – Nie miałam zbyt wielu przyjaciół, byłam raczej średnio lubiana w szkole. Rodzice też wiecznie pochłonięci pracą, nie znajdowali dla mnie czasu, więc wszystko SAMA, wszędzie SAMA. Szkoda, że wtedy nie mogłam Go poznać. Że On tu jest, że nie jestem „najgorsza z najgorszych”, że nie jestem „byle jaka”, że stworzył mnie przecież na swój obraz i podobieństwo, i że jestem „piękna”. Dzieciństwo to dla mnie samotność.
– Później przeprowadzka, zmieniam środowisko, w którym się wychowałam. Zostawiam moje ukochane Bory Tucholskie, żeby znaleźć się w Pułtusku. Było ciężko. Nikogo nie znałam, rodzice jak zwykle, w ciągłym pośpiechu. Coraz bardziej interesowałam się grupką szkolnych „odszczepieńców” ubranych zawsze na czarno, słuchających innej muzyki. „Oryginalnych” jak ja, bo przecież ja też jestem inna, bo mną nikt się nie zajmował. Myślałam (bardzo naiwnie zresztą), że ci ludzie wypełnią pustkę, dadzą mi poczucie bezpieczeństwa, zrozumieją mnie, pocieszą, że będziemy taką zgraną paczką i...bardzo się zawiodłam. Robiłam wszystko, żeby się im przypodobać, żeby pokazać całemu światu, że przecież jestem! Niech ktoś na mnie wreszcie spojrzy! Jestem i mam tyle do zaoferowania. Nikogo to nie obchodziło. Tak minęło kilka lat. Skończyłam z muzyką metalową, z całą tą mroczną otoczką i tylko jedno miejsce wciąż wypełniała ciemność, moje serce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).