Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim "nova et vetera" - rzeczy nowe i stare. Te "stare" nie starzeją się nigdy. A "nowe" nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo. - abp Alfons Nossol
73. Jest taka ślepa uliczka
“Nie pożądaj żony bliźniego swego!”
Czegoś tu nie mogę pojąć. Ciągle słyszę o procesach o seksualne molestowanie. Nawet prezydenci bywają na cenzurowanym. Mogłoby wyglądać, że obrona niewinności, wstydu, dziewictwa, wierności są najważniejszym przedmiotem wysiłków społeczeństwa. A przecież nie jest żadną tajemnicą, że lekceważenie niewinności, wstydu, dziewictwa, wierności stają się normą. Pamiętam swój pierwszy pobyt w Brukseli. Uliczka, bynajmniej nie biedna, za witrynami “sklepów” - wstyd pisać - golusieńkie panie, co niektóre na wolno obracających się fotelach, by lepiej było widać “towar” ze wszystkich stron. Z ogromnym niesmakiem zmykałem stamtąd. Jakieś dwa lata później świat z przerażeniem dowiedział się, że właśnie w Brukseli dokonywał swoich zbrodni niejaki Dutroux (pamiętacie, dwie śliczne, ośmioletnie dziewczynki, najpierw zamienione w żywe zabawki, potem zagłodzone na śmierć). Kto winien? Dutroux, czy też wszyscy, którzy tworzyli w tym samym mieście klimat burdelu? Gdy zbrodnie zboczeńca wstrząsnęły Europą, w tejże Brukseli odbył się “biały marsz”. Protest przeciw panu Dutroux? Tak to wyglądało. A właściwie protestować trzeba było przeciw owej uliczce, przeciw kioskom oblepionym pornografią, przeciw automatom z prezerwatywami, przeciw sexshopom, przeciw dziesiątkom “filmów” wideo, które są prymitywną, ohydną i bezwzględną karykaturą tego, co jest pięknym, cudownym, świętym darem Boga. Nie mogę pojąć sprzeczności, które targają naszym światem. Polskim światem, niestety także - i to z miesiąca na miesiąc coraz bardziej.
Z lękiem odczytuję Jezusowe Kazanie na górze: “A ja wam powiadam: każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w sercu dopuścił cudzołóstwa” (Mt 5, 28). W Dekalogu wskazanych zostało kilka dóbr, które bywają przedmiotem pożądania (Wj 20, 17). Na pierwszym miejscu - dom (co wtedy znaczyło “rodzina”) i żona. Czy żony nie pożądają mężów? Jak znam życie - też. I nie pytajmy, czyje pożądanie potrafi być silniejsze i bardziej destrukcyjne. W czasach Mojżesza kobieta, żona, nie miała zbyt wiele sposobności, by obracać się wśród ludzi spoza kręgu bliskich. Taki był styl życia. Dlatego zakaz skierowany został do mężczyzn, jako że to oni spędzali sporą część swego czasu poza domem i mieli okazję poznać niejedną kobietę, cudzą żonę. W naszych, zmienionych warunkach życia, należy przykazanie IX odczytywać szerzej: “Nie pożądaj nikogo jako przedmiotu swych namiętności”. Tak, tak - do tego stopnia zmąciliśmy naturalny i piękny układ pomiędzy mężczyzną i kobietą, że normy etyki nie nadążają za pomysłowością naszych czasów.
W obszarze płciowości jesteśmy wszyscy wewnętrznie rozdarci. Bo z jednej strony czujemy, że jest to święta sfera życia, z drugiej - ulegamy biologicznemu naporowi rządzących ciałem hormonów. Ponadto wciąga nas jakiś niesamowity wir: każdy jest bombardowany treściami seksualnymi, co powoduje nasilenie dyktatu hormonów i reakcji fizjologicznych. W pewnym momencie nawet najczystsze spojrzenie człowieka na człowieka staje się zbrukane. W każdym może odezwać się Dutroux. Niestety. Mechanizm ten dotyka każdego, kto nie jest pustelnikiem. Dla ludzi młodych, dla dzieci jest to niebezpieczne w stopniu niewyobrażalnym. Jakie one będą, gdy minie 20 lat i zostaną mężami i żonami? Ile z nich nie założy rodziny, a zwiąże się tylko z “przyjacielem” (przyjaciółką), by wspólnie mieszkając, nie mieć żadnych zobowiązań ani wobec siebie, ani wobec społeczeństwa, ani wobec natury, ani wobec Boga. I by móc dać upust pożądaniu ciała. I, proszę was, nie nazywajmy tego miłością. Miłość obdarza drugiego, tu mamy do czynienia tylko z braniem. Nieraz na siłę.
Pożądanie w obszarze seksualnym, jeśli wymknie się kontroli człowieka, staje się zarzewiem wielorakiego zła. Rozbicia rodzin, a przez to duchowego kalectwa następnego pokolenia. Płatnej “miłości”, gdzie kobieta jest już tylko rzeczą, nie osobą. Inne zło - to seksualne perwersje, na pierwszym miejscu homoseksualizm. I nie dajmy sobie wmówić, że oni “kochają inaczej”. Oni może się p… inaczej - ale od tego do miłości cała nieskończoność. A może jeszcze dwom tatusiom, z których jeden jest mamusią, powierzyć dziecko na wychowanie? A może jeszcze rozdawać (i przyjmować) nagrody “za postawę tolerancji” od gejów i lesbijek? Słabość człowieka i grzech, nawet wielki, zawsze były. Katastrofą jest to, że zło jest dziś publicznie uznawane za dobro. Nienormalne - za normalne. Zwyrodniałe - zyskuje miano natury. Najpiękniejsze pragnienie człowieka i cudowny dar Boga - potrzeba miłości owocującej życiem i dar ciała - stały się przedmiotem irracjonalnego, obłąkanego pożądania całych społeczeństw.
Co będzie dalej? Czy zdążymy się otrząsnąć? Czy świat ma się stać jednym wielkim domem uciech?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).