publikacja 23.08.2025 08:08
Czyli arcymanipulacje i co Burak na to.
W mediach zrobiło się gorąco za sprawą skierowanej do senatu petycji dotyczącej podatku kościelnego. Petycja, więc jakaś grupa osób ją podpisała. Ale kto jest autorem? Kto to wymyślił, najprościej rzecz ujmując, skoro ani strona kościelna, ani rząd nie jest za? Obywatele? Ale konkretnie kto? Autor petycji – czytam na kolejnych stronach i stronkach. Jakiś Anonim jak na razie. Chyba, że ktoś ma świeższe informacje.
A teksty na ten temat? „Infor” czyli portal poświęcony sprawom ekonomii i biznesu. „Nowy podatek na Kościół. Za wyznawanie wiary fiskus pobierze 8 proc. z każdego wynagrodzenia” – to tytuł tekstu Aleksandry Rybak. Z tekstu wynika, że 8 procent podatku dochodowego, a nie wynagrodzenia i że na razie na pewno nie zabierze, bo to tylko petycja, ale kto tam zagłębia się w szczegóły, gdy tytuł bije po oczach.
„Przygotowują podatek od wiary” – straszy „naTemat” piórem czy raczej komputerem Bartosza Godzińskiego. Interpretację „podatku od wiary” jako „dodatkowego zastrzyku finansowego dla instytucji religijnych” ilustruje zdjęcie kościelnego idącego z koszykiem wypełnionym banknotami. No tak, mają tacę czy tam koszyk i chcą więcej…
Super Ekspress – „Podatek kościelny w Polsce? Szokujące kwoty?”
„Będzie nowy podatek kościelny. Chcą go potrącać z pensji Polaków” – emocjonuje się „Fakt”. Pytanie tylko, kto chce. Anonimowy autor petycji plus jakaś grupa podpisanych.
Polskie Radio 24 wylicza miesięczny ubytek w kieszeni przeciętnego pracującego Polaka z racji podatku kościelnego na 600 zł miesięcznie, najwyraźniej myląc dochód z podatkiem dochodowym.
Popularny 02 wtóruje – „Podatek kościelny w Polsce? Jest pomysł, by zabrać ci 8 procent z pensji.”
Komentarzy do tych wszystkich rewelacji lepiej nie komentować…
A Burak? Spieszę wyjaśnić. Nie nasz rodzimy burak. To zacne tureckie imię. Byłam kiedyś „na opiece” w Niemczech. Między innymi w Aachen czyli historycznym Akwizgranie. Zwykle jakoś tam woziłam pana W. małym mercedesem, ale czasem z różnych powodów brało się taksówkę. Raz wiózł nas Pers wylewający swe żale na niemiecką służbę zdrowia, raz Niemiec, który rozmawiając ze swoim adwokatem, gestykulował tak zapalczywie, że prawie nie trzymał rąk na kierownicy, ale najczęściej przyjeżdżał zaprzyjaźniony taksówkarz Burak. Pewna firma. Gadało się – jak to w taksówce – na różne tematy i raz rozmowa zeszła na podatek kościelny. „A u nas w Polsce podatku nie ma. Jest taca i czasem jakieś inne opłaty, ale to w kościele składa się pieniądze.” Pan Burak rozpromienił się i uderzył pięścią w kierownicę. O, to jest to. Nie, że państwo zabiera i dzieli. Idziesz i płacisz tam, gdzie ksiądz czy imam dobrze gada. Nie owija w bawełnę, nie podlizuje się. Dalej snuł swój wywód i trochę dziwnie się zrobiło, bo okazało się, że dość radykalne są poglądy naszego taksówkarza, który w Niemczech studiował informatykę, w Niemczech pracował i w Niemczech zbudował dom, no obcokrajowiec zasymilowany na sto procent. Próbowałam jeszcze wyjaśnić, że w Polsce duże znaczenie ma podział na parafie i że najczęściej chodzi się do kościoła parafialnego niezależnie od tego co i jak proboszcz czy wikary gada, ale dojechaliśmy już na miejsce. No cóż… Churchingu nie uprawiam i nie będę szukać kościoła, w którym ksiądz lepiej prawi niż w moim parafialnym, ale -tak jak aacheński taksówkarz Burak- uważam, że podatek kościelny nie jest najlepszym pomysłem.
Sprawa podatku kościelnego