Patrick Bereit, młody amerykański katolik, który studiował arabistykę na uniwersytecie w Rabacie, a obecnie uczy języka angielskiego w ponadmilionowym Fezie – ważnym ośrodku akademickim na północy Maroka – opisał swoje doświadczenie życia wiarą w sercu muzułmańskiego królestwa. W korespondencji opublikowanej 19 sierpnia na katolickim portalu NCR wskazał szczególnie na inspirację płynącą z życia i modlitwy św. Karola de Foucaulda (1858–1916).
„Niedawno klęczałem na adoracji w Rabacie, otoczony przez 800 studentów uniwersyteckich z dziesiątków krajów afrykańskich, śpiewając Modlitwę Oddania, napisaną 130 lat wcześniej przez niedawno kanonizowanego św. Karola de Foucaulda. Były to słowa: Ojcze, oddaję się Tobie… Jestem gotów na wszystko, przyjmuję wszystko” – wspomina Bereit.
Św. Karol de Foucauld, były francuski żołnierz znany jako „Brat Karol od Jezusa”, przybył do Maroka w 1883 r., przebrany za marokańskiego Żyda, by sporządzać mapy i docierać do najdalszych zakątków kraju. Zafascynowany Afryką Północną pozostawił duchowe dziedzictwo, które do dziś żyje w modlitwach setek młodych katolików uczestniczących w weekendach modlitwy i wspólnoty organizowanych przez diecezję Rabatu.
„Taki obraz to z pewnością nie jest pierwszym skojarzeniem, jakie wielu ma z Marokiem. Zazwyczaj przychodzą na myśl barwne targowiska czy pustynne wydmy. Mało kto wie o tętniącej życiem wspólnocie Kościoła, której korzenie zostały zasiane przez męczenników, rozwinięte przez zakony oddane służbie, a dziś podtrzymywane dzięki różnorodnym i wiernym młodym ludziom. Gdy przyjechałem tu po raz pierwszy jako student George Mason University w stanie Wirginia, nie wiedziałem, czego spodziewać się po tamtejszym Kościele. Spotkałem jednak pełną radości wspólnotę, w której moja wiara mogła się rozwijać” – pisze Bereit.
Fez, gdzie mieszka, jest miejscem spotkania katolików z różnych krajów. „Nasza parafia stara się być wielojęzyczna, by każdy czuł się jak w domu. Jako anglojęzyczna mniejszość tworzymy wspólnotę modlitwy i studium Biblii. Studenci organizują chóry, spotkania i czuwania modlitewne” – dodaje.
Katolicy stanowią w Maroku mniej niż 1% ludności – szacuje się ich na ok. 30 tys. osób, choć brak oficjalnych statystyk, zwłaszcza dotyczących konwertytów. Większość wiernych to studenci z Afryki Subsaharyjskiej. W parafii św. Franciszka z Asyżu w Fezie, do której uczęszcza Bereit, reprezentowanych jest ok. 30 krajów. Kard. Cristóbal López Romero, arcybiskup Rabatu, podkreśla, że w całym Maroku mieszkają katolicy ze „stu różnych narodów”.
Współczesny Kościół marokański swoje odrodzenie zawdzięcza zakonom misyjnym, które od średniowiecza przeprawiały się przez Cieśninę Gibraltarską. Maroko bywa nazywane „terytorium franciszkańskim”. Już w 1220 r. św. Franciszek wysłał pięciu braci, w tym arabistę św. Berarda z Carbio, do Marrakeszu. Głosili oni Ewangelię na targu, a następnie zostali ścięci z rozkazu sułtana. Na wieść o ich męczeństwie Franciszek miał powiedzieć: „Teraz mogę naprawdę powiedzieć, że mam pięciu braci mniejszych”.
Mimo trudności politycznych misjonarze nadal przybywali do Maroka. W czasach, gdy tysiące Europejczyków było porywanych przez piratów berberyjskich i sprzedawanych w niewolę, duchowni – m.in. trynitarze i mercedarianie – uzyskiwali pozwolenia na posługę wśród chrześcijańskich jeńców i negocjowali ich uwolnienie. Jednym z nich był francuski kapłan Dominique Busnot (1647–1714).
Postacią kluczową dla Kościoła w Maroku i całej Afryce Północnej pozostaje jednak św. Karol de Foucauld, kanonizowany w 2022 r. Jego umiłowanie Afryki i przyjaźń z muzułmanami zaowocowały powstaniem zgromadzeń inspirowanych jego życiem, m.in. Małych Sióstr Jezusa. W Fezie cztery z nich mieszkają w starej dzielnicy, prowadząc proste życie pośród sąsiadów – na wzór Jezusa z Nazaretu.
Obecność zakonów w Maroku wciąż jest żywa. W parafiach Fezu posługują zakonnicy i siostry różnych zgromadzeń: misjonarki miłości w Tangerze, franciszkanie w Marrakeszu, franciszkańskie centrum językowe w Meknes. Szczególne wrażenie na Bereicie wywarli jednak misjonarze Consolata w Oujdzie, przy granicy z Algierią. Pomagają oni migrantom z całej Afryki uciekającym przed wojną, otwierając dla nich swoje domy i zapewniając opiekę medyczną, jedzenie oraz nocleg. „Choć codziennie spotykają się z cierpieniem, emanują radością i poczuciem humoru” – zauważa Amerykanin.
Życie chrześcijan w Maroku, gdzie islam jest religią państwową, a król nosi tytuł „zwierzchnika wiernych”, nie jest łatwe i bywa samotne. „Rozmowy o wierze zdarzają się jednak codziennie – z taksówkarzami, sprzedawcami warzyw czy dziećmi grającymi w piłkę. Często podkreślam wspólne dziedzictwo Abrahama. Jak powiedział jeden z księży: jesteśmy jak drzewa – w Maroku nasze korzenie mogą sięgać głębiej, ale potrzebujemy wspólnoty i sakramentów, by gałęzie nie więdły” – pisze Bereit.
W tym roku Wielki Post zbiegał się z Ramadanem. „Post od świtu do zmierzchu był dla mnie sposobem zjednoczenia się z muzułmańskimi sąsiadami i okazją do rozmów o wierze. Uczestniczyłem też w rodzinnych iftarach, dziękując Bogu za wspólnotę. Triduum Paschalne przeżywaliśmy z niezwykłą intensywnością. Wigilia Paschalna była pełna radości, śpiewu i tańca, a na Mszy Wielkanocnej obecni byli także muzułmańscy przyjaciele, którzy chcieli poznać nasze święto. Potem świętowaliśmy na dachu mojego domu, dzieląc się jedzeniem i radością ze Zmartwychwstania” – relacjonuje.
„Kiedy rozbrzmiewał muzułmański azan, przypomniałem sobie słowa św. Karola de Foucaulda: Nie trzeba innych nauczać, uzdrawiać ani poprawiać; trzeba po prostu żyć wśród nich, dzielić ludzką kondycję i być obecnym w miłości. To właśnie daje mi Kościół w Maroku – i to sam chciałbym dawać innym” – kończy swoje świadectwo amerykański katolik.
Kard. Müller: dobrze, że w USA podstawą działania państwa stało się znów naturalne prawo moralne
"Świętość młodych jest najlepszym balsamem na rany współczesnego Kościoła".
350. rocznica poświęcenia kaplicy Czarnej Madonny w Kolonii.