Kiedy mówię, że Matka Świętogórska ma smutne spojrzenie, słyszę: „A może w Jej oczach odbijają się Twoje?”. Następnego dnia widzę, że ma oczy pełne miłości.
Do przeniesionej jakby prosto z Wenecji bazyliki Najświętszej Maryi Panny na Świętej Górze koło Gostynia w czerwcu wiatr przywiewa wonności wielkopolskich pól i sadów. Ale ludzie przyjeżdżają tu, żeby poczuć zapach świętości. Czy pochodzi on z małej, białej róży z kolcem, którą Maryja delikatnie trzyma w dłoni? Matka Świętogórska nosi tytuł „Róży mistycznej, duchownej” i Jej woń musi się roznosić po zakamarkach duszy modlących się tutaj.
Dziś środa, dzień Maryi; po wejściu do świątyni widzimy całe Jej królestwo – tłum zgromadzonych na nowennie. – Róża trzymana przez Maryję ma odniesienie do Jezusa i jest symbolem miłości – mówi ks. Dariusz Dąbrowski COr, proboszcz parafii NMP Świętogórskiej. Od 21 lat należy do Kongregacji Oratorium św. Filipa Neri, która od 350 lat sprawuje pieczę nad tutejszym sanktuarium. Zwraca uwagę, że bramę wejściową do kościoła zdobią rzeźby upersonifikowanych cnót: wiary i nadziei. – Miłość każdy musi tu przynieść sam – dopowiada.
Nikt nie ginie
– Wszędzie świeci słońce, ale gdzieniegdzie bardziej – jest pewien ks. Dąbrowski. – Miejsca święte to takie, w których świeci ono pod kątem najlepszym dla człowieka.
Ksiądz często zagląda do „Dziennika duchowego” Alicji Lenczewskiej, która na Świętej Górze po Eucharystii, pewnie w wyjątkowym świetle, miała pierwsze widzenie Pana Jezusa „bardziej realnego, prawdziwszego niż wszystko, co było w kaplicy”.
Mówimy o świetle, ale schodzimy w ciemności, do podziemi sanktuarium, gdzie stoi w nieładzie ponad 200 trumien. Niezwykły fundament bazyliki stanowią złożone w nich doczesne szczątki fundatorów oraz posługujących tu ojców i braci filipinów. – To jedno z nielicznych miejsc w Polsce, gdzie w podziemiach świątyni jest stale czynny cmentarz – opowiada nasz przewodnik. Przez małe okienka w grubych murach sączą się słabe promyki, ale znienacka mrok przeszywa ostre słoneczne światło, oświetlając jak reflektorem gęste pajęczyny, krzyż na jednej z trumien, lampion z Maryją. Podobno na taki widok ciekawi czekają kilka tygodni, a my dostajemy go zaraz po wejściu. Ksiądz opowiada, że z tego miejsca najlepiej widać hierarchię ich zakonnej kariery. Filipini nie zmieniają miejsca pobytu, tylko przez całe życie mieszkają w jednym klasztorze, wędrując tylko po jego piętrach. Wstępujący do kongregacji dostają mieszkania na poddaszu. Kiedy zostają księżmi, przenoszą się na pierwsze piętro. – Gdy się zestarzejemy, otrzymujemy pokoje na parterze – mówi. – A kiedy skonamy, idziemy do podziemi.
Wspomina, że jego pierwszym zadaniem w klasztorze było sprzątanie krypt. Oglądając kosteczki zmarłych, nie czuł, że to obcy, ale jego współbracia. – Tutaj „memento mori” słychać ze wszystkich stron – podkreśla. – O czymkolwiek byśmy mówili, to wylądujemy w grobie.
Archeolodzy potwierdzili, że Święta Góra za czasów pogańskich była miejscem ciałopalnego cmentarzyska, świadczącego o istnieniu przedchrześcijańskiego kultu religijnego. Nieopodal zabudowań klasztornych znajduje się cmentarz walczących tu żołnierzy pruskich i rosyjskich. – Klasztor ma 350 lat i nie ma w nim pomieszczenia, w którym by ktoś nie umarł – zamyśla się ks. Dąbrowski. – Ale nikt nie ginie, tylko jedni przebywają po tej, a drudzy po tamtej stronie lustra, jak w „Alicji w krainie czarów”.
Po cichu myślę, że jest wyjątek – z tamtej i z tej strony słychać utwory Józefa Zeidlera, tworzącego tu w latach 1780–1806, niedawno odkrytego genialnego twórcy muzyki kościelnej. Był członkiem klasztornej kapeli, kompozytorem, kopistą, domownikiem i stołownikiem klasztoru. Jego rękopisy latami leżały zapomniane w archiwum, aż po ich odkryciu muzykolodzy obwołali go polskim Mozartem. Płyta z muzyką Zeidlera, wydana w świętogórskiej serii „Musica Sacromontana”, została uhonorowana Fryderykiem, Orfeuszem i Feniksem. Co roku jego utwory są wykonywane podczas ważnego na muzycznej mapie kraju Festiwalu Muzyki Oratoryjnej odbywającego się w świętogórskiej bazylice.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).