Świat coraz bardziej zapomina o Asii Bibi, pakistańskiej matce i chrześcijance wtrąconej do więzienia z powodu fałszywego oskarżenia o bluźnierstwo. Islamscy fundamentaliści bardzo liczą na tą naszą „niepamięć”, by samemu móc wymierzyć jej „sprawiedliwość”.
To było dokładnie dziewięć lat temu, 15 czerwca 2009 roku. Zmęczona pracą na roli Asia Bibi podała szklankę wody spragnionej koleżance. Szukając wytchnienia przy studni, jak to kobiety zaczęły rozmawiać o swych rodzinach, pragnieniach, marzeniach. Muzułmanka spytała wówczas Asię Bibi o jej wiarę. W odpowiedzi usłyszała m.in.: „Jezus oddał za mnie życie. On jest Miłością. A co zrobił dla ciebie Mahomet?”. Stało się to początkiem gehenny chrześcijanki. Oskarżona przez koleżankę o bluźnierstwo cztery dni później trafiła do więzienia. I nadal w nim przebywa. Wciąż wisi nad nią wyrok śmierci przez powieszenie.
W kwietniu br. wydawało się, że bliskie już jest rozstrzygnięcie jej sprawy. Został wyznaczony sędzia, który miał poprowadzić rozprawę apelacyjną. Problem w tym, że pod wpływem nacisków islamskich fundamentalistów wciąż nie została wyznaczona data rozprawy mającej zdecydować o ewentualnym zwolnieniu Asii Bibi. Długie dziewięć lat w więzieniu sprawiły zarazem, że jeden po drugim gasły skierowane na nią reflektory medialnego zainteresowania. Jej historia straciła moc newsa. Podjęta przez wiele organizacji humanitarnych kampania na rzecz jej uwolnienia również powoli zaczęła umierać śmiercią naturalną. Przy coraz większej obojętności ta dzielna kobieta zaczęła popadać w zapomnienie. A zapomnienie oznacza dla niej śmierć. Jest tego świadoma. Mówił o tym jej mąż, który od czasu do czasu może odwiedzać Asię Bibi w więzieniu. Za jego pośrednictwem prosiła o post i modlitwę w intencji jej uwolnienia. Wielokrotnie też dziękowała za zainteresowanie jej historią ponieważ, jak mówiła, uwaga świata jest fundamentalna w walce o jej życie. Islamiści wciąż nie odpuszczają głośno domagając się jej śmierci. I nie są to czcze pogróżki. Zabili już dwie osoby, które w Pakistanie otwarcie występowały w jej obronie.
Jak mężną trzeba być, by przetrwać tyle lat w więzieniu… Z dala od męża i pięciorga ukochanych dzieci. Jak trudne to jest dla matczynego serca, świadomego przecież, że za jej wierność Chrystusowi płaci cała rodzina, która od lat żyje pod nieustanną ochroną. Kobiecie kilkakrotnie proponowano wolność. Ceną miało być przejście na islam. Za każdym razem dobitnie odpowiadała: „Wolę umrzeć, jako chrześcijanka, niż wyjść na wolność, jako muzułmanka”. Wkrótce zacznie swój dziesiąty rok w więzieniu. W ekskluzywnym wywiadzie, jakiego ostatnio udzieliła włoskiemu dziennikowi mówiła: „W celi marzę o wolności i powrocie do dzieci”. Te same słowa wypowiedziała tuż po swym uwięzieniu… Czy nas to jeszcze o ogóle obchodzi?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).