Autorytet rodziców słabnie, gdyż budowany jest na skrajnościach: przemocy albo postawie "kumpla" - mówili psychoterapeuci uczestniczący w debacie "Autorytet a przemoc w rodzinie", która odbyła się w sobotę 13 marca w ramach VIII Zjazdu Gnieźnieńskiego.
Dyskusję prowadziła Lena Wojdan, psychoterapeutka ze Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich. Stwierdziła, że obecnie często, choć niesłusznie przemoc utożsamia się właśnie z rodziną. - To chyba jedyna ustawa, która ma w tytule słowo "rodzina", ale zamiast jej pomagać, podważa jej znaczenie - uznała. Uczestników debaty zapytała, czy z autorytetami rodzinnymi jest dziś rzeczywiście źle? Czy autorytet można zyskać dzięki przemocy, czy dzięki zaufaniu, mądrości i miłości?
Zdaniem Piotra Fijewskiego, psychoterapeuty z ośrodka terapeutycznego "Intra", w obecnych czasach "bardzo dużo osób próbuje się kreować na autorytety, choć bycie nim wymaga zupełnie innej postawy". W jego opinii, autorytet powinien się kojarzyć z zaufaniem do człowieka. - Zawierzamy autorytetowi, a autorytet swoją postawą i modelowaniem różnych zachowań pokazuje nam drogę do światła - wyjaśnił. Jego zdaniem, takim współczesnym autorytetem jest Jan Paweł II.
Renata Durda z Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego stwierdziła, że autorytetu zdecydowanie nie można budować na wykorzystywaniu przemocy, władzy i kontroli nad innymi ludźmi. Podkreśliła, że współcześnie o wiele bardziej poszukujemy autorytetów duchowych i filozoficznych - wskazujących nam, jak żyć - niż autorytetów politycznych. Za autorytet uznała Władysława Bartoszewskiego. - Niezależnie od tego, czy zgadzamy się z nim politycznie czy nie, jest to niewątpliwie osoba o dużej mądrości, a przecież także na niej powinniśmy opierać nasze zaufanie do autorytetów - powiedziała.
Jako kierownik Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia", Durda rozmawia z wieloma rodzinami, w których istnieje podejrzenie używania przemocy. Stwierdziła, że takie rodziny woli nazywać "wieloproblemowymi" niż "patologicznymi". Uznała, że to bardzo dobrze, iż w wielu z nich to nie rodzice nie spełniający swojej roli, ale inne osoby będą ich dla dzieci autorytetami.
Ks. Andrzej Draguła, teolog i medioznawca zauważył, że w polskiej rzeczywistości zaobserwować można niestety coraz mniej autorytetów o charakterze lokalnym, tę rolę przejęły media. Osoba księdza, nauczyciela, lekarza - szczególnie w małych społecznościach - utraciły znaczenie. Ksiądz na lekcji religii nie zyskuje już posłuchu, jest tylko jednym z wielu nauczycieli - powiedział. Przyznał, że w obliczu słabnięcia autorytetu rodziców, ich rolę przejmuje świat zewnętrzny, głównie instytucje państwowe i szkoła.
- Pojęcie "autorytetu w rodzinie" budzi mój niepokój. Uważam, że rodzice mają do spełnienia wobec dzieci inne zadanie, autorytet kojarzy mi się z nadużywaniem władzy, a tego należałoby uniknąć - uznał Piotr Fijewski.
"Chyba niebezpiecznie dryfujemy ku niewłaściwemu rozumieniu pojęcia autorytetu, moim zdaniem należy go rozumieć pozytywnie" - odpowiedział ks. Draguła. Zaapelował, by odróżniać osobę ojca, który ma autorytet w rodzinie od "ojca autorytarnego". Jego zdaniem, słabnący autorytet rodziców wynika częściowo z tego, że nie potrafią oni ustalić właściwych relacji z dorastającymi dziećmi. Przechodzą od jednej skrajnej postawy do drugiej: od posłuchu do bycia kolegą, pozwalania na "poklepywanie po plecach".
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).