W dzieciństwie często doświadczamy zranień, które rzutują na całe nasze życie. Historia św. Teresy pokazuje, że głęboka wiara może nam pomóc na nowo poczuć się kochanym.
Zdarza się, że nawet w przepełnionych miłością rodzinach są popełniane mniejsze lub większe błędy w wychowaniu. Ich konsekwencją są ograniczenia, które utrudniają wchodzącym w dorosłość ludziom budowanie zdrowych relacji.
Jak pokonać lęk, odzyskać poczucie własnej wartości i znaleźć miłość? Odpowiedź we współczesnych czasach wydaje się oczywista: trzeba spędzić co najmniej kilkadziesiąt godzin na lekarskiej kozetce. W książce „Uzdrowienie zranień z dzieciństwa ze św. Teresą z Lisieux” Bernard Dubois zauważa jednak, że obecnie zbyt często lekarska terapia zastępuje modlitwę i regularne przystępowanie do spowiedzi. Rany niszczą bowiem nie tylko psychikę, ale także duchową konstrukcję człowieka. Historia cierpiącej na depresję św. Teresy pokazuje, że to właśnie Boża interwencja może prawdziwie odmienić życie człowieka, któremu wydaje się, że stracił już wszystko. Pierwszym krokiem na drodze do wewnętrznego uzdrowienia jest pocieszenie, które w trudnych chwilach otrzymywała od Boga francuska święta.
Bagaż doświadczeń
Ból i cierpienie w życiu przyszłej świętej pojawiły się jeszcze przed jej narodzinami. Kiedy mama była w ciąży, przeżywała żałobę po stracie czwórki dzieci. Urodzona w 1873 r. Teresa otrzymała imię po zmarłej dwa lata wcześniej dwumiesięcznej siostrze. Dziewczynka wychowywała się w przekonaniu o potrzebie zrekompensowania rodzicom utraty potomstwa – czuła, że jest dzieckiem zastępczym. Sytuację dodatkowo komplikowała choroba matki i związany z nią brak pokarmu dla kilkudniowej córki. Mama postanowiła na jakiś czas oddać ją pod opiekę innej kobiecie, która mogła wykarmić dziecko. Rozłąka mocno odbiła się na psychice dziewczynki.
Trudne dzieciństwo świętej przeanalizował po latach dr Gayral. Psychiatra z uniwersytetu w Tuluzie zauważył, że takie przypadki mają następstwa przede wszystkim w charakterze. W 1959 r. pisał: „Dzieci po takich przejściach są wrażliwsze i trudniej znoszą zaburzenia uczuciowe”. Dorastająca Teresa często płakała i trudno znosiła nawet krótkie rozstania z najbliższymi. Chociaż rodzice starali się dać swojemu dziecku jak najwięcej miłości, nie byli w stanie uchronić go przed kolejnymi zranieniami. W wieku 4 lat przyszła karmelitanka utraciła matkę. Wstrząsem było dla niej także wstąpienie do zakonu starszej siostry, przez kilka lat opiekującej się dziewczynką. Po serii nieszczęśliwych zdarzeń lekarze stwierdzili u Teresy objawy charakterystyczne dla depresji dziecięcej: niepokój, apatię, drażliwość i obniżenie poczucia własnej wartości. Po ludzku nie widzieli dla niej ratunku.
Trzy etapy
Opisując sytuacje, w których Bóg uwalnia człowieka od grzechu, biblijni autorzy posługują się zwykle metaforą uzdrowienia. Należy ją rozumieć jako zainicjowany przez Boga proces przemiany, który nie jest równoznaczny z natychmiastowym zniknięciem wszystkich dolegliwości. W swojej książce Bernard Dubois wyróżnia trzy etapy, przez które musi przejść chory, aby zostać uzdrowiony: wzrastanie duchowe, nawrócenie oraz wyzwolenie. Ostatni z wymienionych jest doświadczeniem oczyszczającej, bezwarunkowej miłości Boga. Żeby ją odnaleźć, trzeba otworzyć się na działanie Chrystusa, pozwolić Mu wejść w swoją historię. Bardzo wcześnie zrozumiała to Mała Teresa.
Dzięki rodzinie przyszła święta od samego początku wzrastała w wierze. Z radością przyjęła od mamy wiadomość o życiu wiecznym. Przy różnych okazjach składała najbliższym dość oryginalne życzenia: z radością powtarzała im, że chciałaby, aby umarli. Śmierć nie była dla niej końcem, ale początkiem prawdziwego życia. Równolegle z żarliwą wiarą w Teresie wzrastał jednak wspomniany już brak akceptacji dotychczasowych doświadczeń. Za radą siostry postanowiła powierzyć wszystko kierownikowi duchowemu. Przy swojej pierwszej spowiedzi przeżyła nawrócenie. Tak wspominała tamto wydarzenie: „Opuszczałam konfesjonał tak zadowolona, z tak lekkim sercem i z uczuciem takiej radości w duszy jak nigdy”.
Powoli rodziło się w niej powołanie do życia zakonnego. Smutek jednak nie znikał. W 1883 r. w Zesłanie Ducha Świętego podczas intensywnej modlitwy do Maryi Teresa zobaczyła Ją w swojej wizji. Poczuła wtedy, że żal opuszcza jej serce i spływa na nią nieskończona miłość, której do tej pory nigdy nie doświadczyła. Wiedziała, że jest kochana przez Stwórcę, nie musiała już zabiegać o uwagę innych. Depresja minęła, a niezrównoważenie emocjonalne zastąpiła dojrzałość. Przyszła święta zrozumiała, że jest dzieckiem Bożym, co w wieku 16 lat pozwoliło jej ze spokojem przyjąć śmierć ukochanego ojca.
Święta Rodzina
W uzdrowieniu Teresy ogromną rolę odegrał nie tylko sam Bóg, ale także Maryja i św. Józef. W pierwszych trudnych miesiącach życia przyszłej karmelitanki matka modliła się o ocalenie właśnie do patrona małżeństw. Znaczenie Świętej Rodziny w życiu chrześcijanina nie polega jednak tylko na ratowaniu go z opresji. Obraz związku tych, którzy wychowali Jezusa, powinien być dla nas wzorem, receptą na uniknięcie przynajmniej części zranień. Bernard Dubois stawia sprawę jasno: „Gdyby rodziny przyjęły model funkcjonowania, który przewiduje konkretne miejsce dla ojca i matki w ich relacji z dzieckiem, prawdziwa wewnętrzna wolność stałaby się zjawiskiem powszechnym”.
Rodzice powinni być dla swoich dzieci obrazem Boga, kiedy uczą je wchodzenia w posłuszeństwo. W figurze Maryi z oczywistych względów odnajduje się każda matka, której głównym zadaniem jest przekazanie potomstwu wiary oraz obudzenie w nim dobra. Opiekując się nim, kobieta nie powinna być jednak zaborcza. Podobnie jak Maryja musi zrozumieć, że mężczyzna odgrywa istotną rolę w procesie wychowywania. W tym miejscu pojawia się św. Józef, który z jednej strony posłusznie wchodzi w obowiązki narzucone mu z Góry, a z drugiej buduje u Jezusa własny autorytet, ucząc go dorosłego życia.
Współczesny kryzys rodziny bierze się z porzucenia tego prostego modelu budowania relacji. Starając się stworzyć szczęśliwą rodzinę, warto jednak mieć w pamięci także dość trudne, ale ważne słowa z Ewangelii według św. Łukasza: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem”.
Oznacza to, że Bóg zawsze powinien być na pierwszym miejscu – Święta Rodzina jest tak naprawdę ważniejsza od naszej własnej. Chrystus po to ofiarowuje nam bowiem swoich własnych rodziców, aby uzupełniali oni braki w miłości.
Bernard Dubois podkreśla, że ta łaska nie jest nam dana tylko po to, aby wyleczyć nasze zranienia, ale przede wszystkim, by uczynić nas dziećmi Bożymi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Ojciec Święty otworzy też Drzwi Święte w Bazylice Watykańskiej i rzymskim więzieniu Rebibbia.
To nie tylko tradycja, ale przede wszystkim znak Bożej nadziei.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).